ROZDZIAŁ OSIEMNASTY

4.3K 252 19
                                    

Leanna

Jak chcesz. Tak właśnie chciałabym chcieć. Ta wiadomość od Devana wpędziła mnie w stan dwugodzinnego płaczu, lecz teraz czuję się znacznie lepiej. Jakbym w ciągu jednej nocy przepracowała swoje przywiązanie do człowieka, którego ledwie znam. Niekoniecznie jestem zadowolona ze swojej decyzji, lecz wiem, że dzięki temu zachowam w swoim życiu spokój.

Czy jestem tchórzliwa? Tak. Czy chciałabym znaleźć w sobie siłę, aby móc pojechać teraz na lotnisko, aby zobaczyć, dokąd odlatuje Devan? Tak. Czy znajdę tą siłę? Zdecydowanie nie.

Schodzę ze schodów i kieruję się prosto do kuchni, skąd wydobywają się nieziemskie zapachy. Babcia jak zwykle przygotowuje pożywne śniadanie, które zapewne poprawi mi nastrój.

- Dzień dobry. – silę się na entuzjazm. – Co tak pachnie? – babcia spogląda na mnie spod byka, jakby oceniała moją decyzję odnośnie Devana. Domyślam się, że zdołała go polubić podczas kolacji, ale nie powinna negować moich wyborów.

- Enrique i Felipe przychodzą z partnerkami na obiad. – odpowiada od niechcenia. Enrique i Felipe są młodszymi braćmi mojej mamy. Ponadto są bliźniakami i nie potrafią bez siebie żyć. Dzisiejszy dzień przypada na rocznicę śmierci moich rodziców stąd to rodzinne zebranie. – Możesz nakryć do stołu.

- Dobrze, zrobię to. – odpowiadam, chcąc zejść babci z oczu. Nie umiem normalnie funkcjonować, kiedy ta bliska mojemu sercu kobieta się na mnie gniewa, pomimo że nic złego jej nie zrobiłam. Co prawda ma prawo uważać mnie za tchórzliwą małolatę, lecz nie sądzę, aby pogniewanie się na mnie było dobrym rozwiązaniem dla moich rozterek. Wciąż kłębią mi się w głowie myśli, aby jechać na lotnisko. Samolot Devana odlatuje dziś wieczorem. Przynajmniej wiedziałabym, dokąd odlatuje i gdzie mogłabym go szukać, gdybym jednak za bardzo tęskniła.

Przechodzę obok babci, a kiedy wchodzę do części jadalnej słyszę za sobą:

- Ale z ciebie durna kwoka!

- O co ci chodzi? – odwracam się, aby na nią spojrzeć.

- Wiesz co powiedziałam twojej matce, jak chciała zrezygnować ze związku z twoim ojcem?

- No?

- Rezygnacja z kogokolwiek przez własny strach to rodzaj najczystszego egoizmu. Z premedytacją odsuwasz od ciebie człowieka, dla którego w jakimś stopniu stałaś się ważna. Takie sytuacje zdarzają się rzadko, aby dwójka młodych ludzi poczuła do siebie silne emocje, ledwie się znając. Boisz się właśnie tych uczuć, a nie opinii innych ludzi, dlatego jesteś durną, głupią, ignorującą, kwoką! Tylko raz widziałam tego człowieka, ale od razu poczułam do niego sympatię, a sposób w jaki na ciebie patrzył był tym samym spojrzeniem, jakie widziałam dwadzieścia pięć lat temu u twojego ojca. Myślisz, że pozwoliłabym Lunie zrezygnować z Alexandra? – zaprzeczam ruchem głowy. – No właśnie! Tobie również nie pozwalam rezygnować z Devana.

- On ma osiemnastoletniego syna...

- Co z tego? Szybko po prostu nauczył się dymać koleżanki z klasy. Lata wprawy to korzyści dla ciebie.

- Ludzie wokół pomyślą sobie, że jestem z nim dla pieniędzy.

- Nie wygląda mi na milionera.

- Jestem dla niego za młoda...

- Młoda to jest moja dwudniowa nalewka, a ty moja panno zbliżasz się do trzydziestki.

- Mam dopiero dwadzieścia trzy lata...

- I myślałam, że jesteś dojrzała. Najwidoczniej pomyliłam się ze swoim osądem, bo teraz mam wrażenie, że debatuję z nastoletnią, rozkapryszoną pannicą, która szuka wymówek, aby samą siebie usprawiedliwić.

W rytmie weselnych dzwonówOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz