Leanna
21 października 1992 r.
Drogi pamiętniku,
Nowy Jork jest piękny. Zachwyca mnie swoją wielkością. Wieżowce chwytają chmur. Uczelnia, do której zaczęłam uczęszczać jest jak ze znów. Na przerwach między zajęciami widuję się z Alexandrem.
Po zajęciach uczy mnie nowych kroków tanecznych. Kiedy trzyma mnie w ramionach mam wrażenie, że śnię. Jego uśmiech jest moim lekarstwem na wszelkie smutki. Jego obecność pozwala mi odpędzić tęsknotę za rodzicami i braćmi. Nie sądziłam, że kiedykolwiek zatęsknię za Felipe i Enrique, ale po trzech tygodniach w Nowym Jorku, brakuje mi ich hałasu. Pomimo to nie chcę wracać, ponieważ to oznacza rozłąkę z Alexandrem. Jest mi bliski. Moje głupie serce chyba go kocha. To nie jest realne. Znamy się zaledwie miesiąc. A może aż miesiąc?
Dawniej reagowałam śmiechem, kiedy któraś z moich koleżanek mówiła, że zakochała się od pierwszego wejrzenia. Sądziłam, że tak mówię tylko romantyczki, do których się nie zaliczam. Dziś wiem, że powinnam przeprosić każdego z kogo się wyśmiewałam, ponieważ strzała amora uderzyła we mnie niespodziewanie i szybko.
Wiem też, że Alexander jest równie zauroczony mną, jak ja nim. Wyczuwam to w jego dotyku, widzę to w jego spojrzeniu, słyszę w tonie jego głosu. To wszystko jest popieprzone, ale kogo to obchodzi? To nasze życie. Najważniejsze, że oboje jesteśmy szczęśliwi.
Najchętniej przeczytałabym cały pamiętnik w jedną noc, lecz nie chcę jeszcze się żegnać z mamą, więc czytam jedną stronę dziennie. Im więcej jej myśli poznaję, tym łatwiej jest mi zrozumieć swoje własne uczucia. Nie tylko w nią uderzyła strzała amora. Obie możemy opowiedzieć tą samą historię. Mama tak samo jak ja była wystraszona, a mimo to wybrała tą drogę, która na pierwszy rzut oka prezentowała się źle. Zakochała się w moim ojcu na zabój i to uczucie rozdzieliła tylko okrutna śmierć. Aczkolwiek jeśli istnieje życie po śmierci, na pewno są tam szczęśliwi i przepełnia ich miłość.
Gdybym miała pisać własny pamiętnik, by opowiedzieć swoją historię, opisałabym Devana tak samo, jak moja mama opisała mojego tatę. Wyznałabym te same odczucia i ukazałabym swój strach. Aczkolwiek wiem, że ta historia będzie miała szczęśliwe zakończenie. Czuję to całą sobą.
- Leanna, spóźnimy się. – Devan wyrywa mnie z myśli.
- Ach, tak. Faktycznie. – wstaję z fotela, odkładam pamiętnik na szafkę, po czym podchodzę do lustra, by poprawić swój strój. Dziś jest ważny dzień dla Coltona i Diany. Biorą ślub, a ich wesele zostało zrealizowane tak, jak sobie wymarzyli. Zaledwie dwa miesiące temu zaręczyli się, a dziś wejdą w związek małżeński. Ta szybka data spowodowana jest ciążą Diany. Oboje uznali, że chcą być mężem i żoną, zanim ich pociecha pojawi się wśród nas.
- Pięknie wyglądasz. – Devan przystaje za mną. Łapiemy spojrzenia w lustrze, po czym oboje się uśmiechamy. Czym sobie zasłużyłam, aby być dziewczyną tego mężczyzny? Nie mam pojęcia. Zapewne los się do mnie uśmiechnął albo za sznurki pociągali moi rodzice. W każdym razie w końcu mogę powiedzieć, że przepełnia mnie spokój i radość. Odkąd z mojego życia zniknął Jack, a Margarita i jej narzeczony zostali skazani na dziesięć lat więzienia, czuję się bezpieczna. – Idziemy? – przytakuję. Splatamy nasze dłonie i wychodzimy z mieszkania.
~***~
- Paskudne. Okropne. Kto to wybierał? Dlaczego nikt ich nie powstrzymał? Gdzie są różowe róże? Dlaczego jest tyle zieleni? Wiedziałam, że popełnią błąd. Nie dodali żadnego złotego akcentu! To pewnie wina tej przybłędy, która kręci się obok Devana. Ma zły wpływ na mojego synka.
- Masz jakiegoś niewidzialnego przyjaciela? – pyta Devan z rozbawieniem, na co Helen podskakuje i odwraca się w naszym kierunku. Jej mina wyraża niezadowolenie i niesmak.
- Nie. – burczy. – Już nie można mówić samemu do siebie?
- Zazwyczaj to oznaka schizofrenii.
- Pieprz się, dobra? – zakłada ręce na biodra. – Dopiąłeś swego! Nasz syn zorganizował wesele w stylu leśno-rustykalnym!
- Przecież właśnie tego oboje chcieli. – wtrącam, lecz Helen zbywa moje słowa machnięciem ręki.
- To niedopuszczalne!
- Helen, twój syn się żeni. Powinnaś ukazywać radość i wsparcie, a co w zamian robisz? Krytykujesz jego wybory. Odpuść sobie i postaraj się cieszyć tym dniem. – wypowiada Devan z widoczną irytacją. – Nie chcę obserwować jak niszczysz ten dzień swoim wiecznym niezadowoleniem. Czy tak trudno ci pojąć, że nie wszyscy lubią to, co ty? Zorganizowali ten dzień samodzielnie, więc przestań się krzywić i doceń ich starania.
- Ale...
- Helen, dość do kurwy nędzy! I ty się dziwisz, że żaden facet z tobą nie wytrzymuje? Zrób sobie rachunek sumienia i pomyśl, co może ich odstraszać. Ludzie mają różne gusta i preferencje, ale dopóki sama tego nie pojmiesz, będziesz uznawana za wariatkę! Nasz syn ma prawo do własnych decyzji, dlatego proszę cię, abyś je zaakceptowała.
- Helen widzisz tą katastrofę? – pyta Lucy, matka Diany. – Myślałam, że nie mówili poważnie z tym całym stylem leśno-rustykalnym. – kobieta przystaje obok Helen, po czym marszczy brwi, kiedy dostrzega moją dłoń splecioną z dłonią Devana. – Musisz nieźle lizać mu tyłek. – kwituje zjadliwie.
- Jesteś obleśna. – wypowiadam. – I zazdrosna, więc twoje słowa nie robią na mnie wrażenia.
- A powinny. – parska śmiechem, a następnie spogląda na Helen. – Myślisz, że powinniśmy tutaj coś zmienić? Wiem, że mamy tylko dwadzieścia minut, ale może nam się uda.
- Lucy, odpuść. – wypowiada matka Coltona. – Niech będzie tak jak jest. To jest dzień Diany i Coltona.
No w końcu!
- Zajmijmy miejsca. – szepcze Devan, po czym prowadzi mnie do naszego miejsca w kościele. – Mam nadzieję, że tego dnia nic nie zakłóci, a Helen zrozumiała pewne rzeczy.
- Myślę, że dosadnie jej to wyjaśniłeś.
Niewielki kościółek został ozdobiony liściastymi kwiatami z białymi kwiatami, a przejście do ołtarza przyozdabiają zapalone świeczki. Cały klimat jest magiczny i nie uważam go za katastrofę, czy kicz. Jest pięknie i z klasą.
W rytmie weselnych dzwonów, Colton i Diana idą w stronę ołtarza. On ma na sobie smoking, a Diana piękną suknię w kształcie syrenki. Wyglądają na szczęśliwych i pewnych swojej decyzji. Cudowna para.
W połowie ich drogi do ołtarza, Devan nachyla się nad moim uchem i wypowiada słowa, które na zawsze zapadną mi pamięci: Kocham Cię.
_____
No cóż,
To również nie jest ostatni rozdział 🥰
CZYTASZ
W rytmie weselnych dzwonów
Roman d'amourOna zrobi wszystko, aby zakochać się bez pamięci. On jest zapobiegawczy, lecz nie jest odporny na jej urok. Leanna ma za sobą trudne dzieciństwo. Utrata dwójki rodziców na stałe odebrała jej poczucie bezpieczeństwa. Pomimo to kontynuuje ich pasję...