ROZDZIAŁ SZESNASTY

4.6K 270 18
                                    

Leanna

Spacerując po dzielnicy Vedado, gdzie jej charakterystycznym znacznikiem są domy z epoki kolonialnej, biję się z własnymi myślami. Z jednej strony w obecności Devana czuję się obłędnie, jakbym była dla niego najważniejszą osobą na całej planecie, z kolei ta racjonalna cząstka mnie chce dziś się pożegnać. Pomimo że nie wzięłam do serca słów Lucy, czuję się skołowana. Z jednym miała rację – jestem dla niego za młoda. Co byłoby, gdybyśmy zdecydowali kontynuować znajomość po wakacjach? Z jakimi komentarzami musiałabym się mierzyć?

Wcześniej nie brałam pod uwagę jego osiemnastoletniego syna, który jest bardzo wnikliwy i spostrzegawczy. Wystarczyła mu chwila, aby domyślić się, że mnie i jego ojca coś łączy. Wprawdzie nie wyczuwam ze strony Coltona żadnych negatywnych emocji, a jego zachowanie wskazuje na radość z powodu tego, że Devan zdołał się w coś zaangażować. Niemniej jednak jest jego synem, młodszym ode mnie o pięć lat, co niekoniecznie mogłoby być dobrze przyjęte w jego środowisku.

Ta relacja mogłaby wyrządzić więcej szkód niż zysków, choć nie chcę oszukiwać sama siebie. Będę za nim tęsknić. Może nie znamy się długo i połączyła nas jedynie wakacyjna przygoda, ale czasem uderzają w nas silne uczucia, które są niekontrolowane. Jesteśmy tylko ludźmi, którzy nie są odporni na uczucia, silne czy skrajne emocje. Czasem działa instynkt, jakbyśmy byli zwierzętami. Silne przyciąganie do ludzi jest nie do opisania. Według mnie istnieje niewidzialna siła, która za wszelką cenę chce swoją nicią spleść dwie dusze. My jedynie możemy się temu opierać bądź wprost przeciwnie – pozwolić sobie na magię. W tym wypadku ja muszę z tym walczyć.

- Jeszcze raz cię przepraszam za Lucy. – wypowiada Devan, któryś raz z kolei. Wywracam oczami.

- Devan, nie przepraszaj mnie za słowa innych ludzi. Nie miałeś na to wpływu, a Lucy jest po prostu płytka.

- Widzę, że coś cię gryzie. – zerka na mnie z ukosa. Szlag. Czyta ze mnie jak z książki. Przywołuję na twarzy uśmiech, aby odpędzić od niego wszelkie wątpliwości. Nie chcę jeszcze poruszać z nim tematu rozstania. Teraz chcę cieszyć się spacerem, a pożegnanie pozostawię sobie na sam koniec. Wiem, że jestem tchórzliwa. Powinnam od razu powiedzieć słowa rozstania, lecz naprawdę nie jest to łatwe. Z bólem serca przyznaję, że zdążyłam się do niego przywiązać.

- Jutro wypada rocznica śmierci moich rodziców. – wypowiadam zgodnie z prawdą, ale w zasadzie ani przez moment o tym nie myślałam. Nie chcę się jednak przyznawać, że w głowie układam monolog na okazję naszego pożegnania. – Zawsze dużo o nich rozmyślam.

- Opowiesz mi coś o nich?

- Devan... - wzdycham. – Po co?

- Czy to nie jest oczywiste?

- Nie bardzo. Możesz mi to objaśnić.

- Podobasz mi się. – Do licha! Wiem, ale proszę nie mów mi nic więcej. Nie utrudniaj rozstania. – Jesteś urocza, pełna energii. Podoba mi się twoja nerwowa paplanina, lubię obserwować cię, kiedy przemawia przez ciebie rytm tańca, przepadam za twoimi lokami, a twoje oczy są hipnotyzujące. Doceniam ciebie jako osobę, którą darzę szacunkiem i sympatią, dlatego chcę cię poznać.

- Ale my tylko spędziliśmy ze sobą trochę czasu. – wypowiadam cicho, ledwie słyszalnie.

- Tak, wiem. Zdaję sobie sprawę, że sytuacja trochę wymknęła się spod kontroli...

- Tak naprawdę wciąż się wymyka. – dopowiadam.

- Co masz na myśli? – No dalej, mądralo. Zbierz w sobie odwagę i się pożegnaj.

- Tak naprawdę jestem ci wdzięczna za uratowanie mojego życia. Poza tym polubiłam cię jako człowieka. Darzę cię szacunkiem i czuję do ciebie coś czego nie potrafię rozpracować i szczerze mówiąc boję się tych odczuć. Są silne, niewyobrażalne. To właśnie ta namiętność pchnęła mnie do tego, aby cię pocałować, a potem pójść na całość. Było naprawdę cudownie i nigdy tego nie zapomnę, ale...

- Nie chcesz tego kontynuować. – dokańcza za mnie ze smutkiem w głosie. Przystaję pośrodku chodnika, aby dobrze mu się przyjrzeć. Ten ostatni raz. Wyraz jego twarzy nie wyraża już ciepła ani radości. Jednakże dostrzegam rezygnację i coś w rodzaju żalu. Mam usilną ochotę, aby się rozpłakać. Niemniej jednak nie mogę tego zrobić, ponieważ podważy to moją decyzję. Głupie serce nie chce tego kończyć, ponieważ ledwie cokolwiek rozpoczęliśmy, ale rozum obawia się odczuć i tego wszystkiego wokół. Różnicy wieku, rówieśników Coltona, znajomych Devana. Nigdy nie bałam się opinii innych ludzi, ale Lucy uświadomiła mi teraz, że każdy może myśleć, że dla niego jestem tylko „dziurką do rozepchania", a on dla mnie sponsorem. Nawet jeśli ja znam prawdę, co nas do siebie ciągnie, nie potrafię zaryzykować.

- Przepraszam. – szepczę. – Ale nie chcę. Musimy to dziś zakończyć, zanim ktoś z nas się zakocha.

- Zakochać można się nawet w momencie, w którym nie widzisz tej osoby. Wystarczą wspomnienia i myśli, a serce poczuje, że kocha. Równie dobrze, możemy to poczuć za pół roku, będąc z dala od siebie i nie utrzymując żadnego kontaktu.

- Możemy starać się o sobie zapomnieć.

- Nie zamierzam tego zrobić. – wypowiada protekcjonalnie. – Leanna, nie da się o tobie zapomnieć. – zakłada mi kosmyk włosów za uchu. Mam ochotę wtulić policzek w jego dużą dłoń. Moje serce chce cofnąć wszystkie słowa, a ciało pragnie wtopić się w jego ramiona. Pożegnania są ciężkie, lecz nie mogę się ugiąć. Tak będzie dla nas lepiej.

- Musisz.

- Z reguły nie spełniam niczyich rozkazów.

- A prośby?

- Tyle te, które są mi przychylne. Ta nie jest. Nie chcę o tobie zapominać. Jesteś pierwszą kobietą w moim życiu, która zawróciła mi w głowie od momentu, w którym cię tylko ujrzałem. Zawsze sądziłem, że jestem odporny na kobiecy urok, lecz zrozumiałem, że się myliłem, a teraz ta sama kobieta każe mi o sobie zapomnieć, co nie jest wykonalne.

Błagam. Nie utrudniaj mi tego. To koniec.

- To koniec, Devan. Taką podjęłam decyzję.

- Szkoda, że wbrew swojej woli.

- Nic nie wiesz...

- Dużo widzę.

- Chcę dla ciebie wszystkiego, co dobre. Nigdy więcej się nie spotkamy. Proszę, nie próbuj się ze mną kontaktować. Nasza wspólna, krótka przygoda dobiega właśnie końca.

Podchodzę bliżej jego ciała. Staję na palach i zostawiam na jego policzku ostatni, długi pocałunek. Żegnaj na zawsze.

- Leanna, proszę... - szepcze, a jego dłonie dotykają moich bioder. Odsuwam się, aby odzyskać trzeźwość umysłu. Jego smutne oczy rozdzierają moje serce na pół. Dlaczego muszę akurat teraz wykazywać się rozsądkiem? Głupia, idiotka!

Przyglądamy się sobie przez kilka długich sekund. Dopiero po około minucie spuszczam wzrok na swoje buty, wymijam go i wracam do domu bez obecności Devana obok mnie. Co ja zrobiłam...Musiałam....

______
Rozdział 3/3
Koniec dzisiejszego maratonu 😊 wiem, że kończę w złym momencie🤫

W rytmie weselnych dzwonówOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz