ROZDZIAŁ TRZYDZIESTY PIĄTY

4.1K 262 16
                                    

Leanna

Zapada cisza. Nie słychać nawet naszych oddechów. Nozdrza Helen falują, jak u rozwścieczonego byka na rodeo. Z oczu ciska we mnie piorunami, a jej policzki zaczerwieniły się, jakby ze złości.

Leanna, lepiej wiej!

- Kim jesteś do diabła!? – jej krzyk zapewne słyszą sąsiedzi. Wzdrygam się, co zdecydowanie jest głupim odruchem, ponieważ wątpię, aby była Devana wyrwała mi włosy albo co gorsza zlinczowała do utraty przytomności.

- Nie będę tego drugi raz powtarzać. – kwituję z udawaną pewnością siebie.

- Jesteś za młoda, aby być dziewczyną mojego byłego męża! – marszczę brwi. Męża? Z tego, co wiem, nigdy nie znaleźli się na ślubnym kobiercu.

- Devan nigdy nie był twoim mężem. – stwierdzam.

- To jest cios poniżej pasa! – wrzeszczy, na co wybałuszam oczy. Co jest do jasnej choinki? W tym momencie Helen wygląda tak, jakby bomba głęboko w niej ukryta, miała za moment eksplodować. Co ja takiego powiedziałam? Jedynie stwierdziłam fakt. – Nawet ty masz zamiar przypominać mi, że Devan nigdy nie chciał mnie za żonę!?

- Najwidoczniej nie był w tobie zakochany. – wzruszam ramionami. – Najczęściej ludzie pobierają się z miłości.

- Ja go kochałam!

- Dwie osoby muszą kochać. Jeśli nie zdecydował się na małżeństwo z tobą, najwidoczniej nie odwzajemniał twoich uczuć. – idealnie wypielęgnowana brew Helen unosi się do góry, a na jej twarzy zaczyna gościć cyniczny uśmieszek. Leanna, uważaj. Ta wiedźma coś kombinuje. Bądź czujna jak twoja babcia, kiedy podsłuchuje sąsiadów.

- Naiwne dziecko. – śmieje się prosto w moją twarz. – Ten mężczyzna nie potrafi kochać, więc radzę sobie nie robić żadnych nadziei. Jesteś młoda, ładna i troszeczkę głupiutka, aby zauważyć, że Devan ma kryzys wieku średniego i szukał młodej kurewki.

Co za tupet! Jeśli Helen sądzi, że pozwolę sobie na takie traktowanie, jest w ogromnym błędzie. Właśnie wybudza się we mnie bestia, której pragnieniem jest niszczenie wszystkiego, co stoi na jej drodze. W tym momencie to ta blond pindzia stoi mi na drodze i pokażę jej, gdzie jest jej miejsce.

- Wypierzaj stąd! – zaciskam szczękę. – Żadna obca, perfidna i zazdrosna baba nie będzie mówić do mnie w taki sposób. Twoje słowa nie mają dla mnie żadnego znaczenia, bo tak naprawdę gówno o nas wiesz. Nie oceniaj uczuć Devana przez wzgląd na siebie, okej? Nie kochał cię, bo nie chciał. Nie ożenił się z tobą, bo również tego nie chciał. – posyłam jej przesłodzony uśmiech.

- Jesteś żałosna!

- Tylko tyle masz mi do powiedzenia? Sądziłam, że jesteś bardziej wyszczekana.

- Stajesz w obronie Devana, ponieważ tak samo jak ja, pokochałaś go i nie dostrzegasz jego okrucieństwa. Nigdy nie da ci tego czego chcesz. Jest egoistą.

Czy egoista jest gotowy wsiąść do samolotu, aby specjalnie porozmawiać ze mną twarzą w twarz? Czy egoista walczy o własnego syna, chcąc dla niego wszystkiego, co najlepsze? Czy egoista oferuje swoją pomoc w momencie, w którym Jack zagraża mojemu życiu? Czy egoista zamienia się w mojego prywatnego ochroniarza? Czy egoista dba o mój komfort psychiczny? O czym ta baba mówi?

- Mam wrażenie, że w dalszym ciągu mówimy o twojej ślubnej fantazji, której Devan nie spełnił. – parskam śmiechem. – Helen, zejdź na ziemię. Nie każda kobieta marzy o ślubie. Niektórzy ukazują środkowy palec, patrząc na budynek urzędu stanu cywilnego.

- Jak rozumiem mówisz o sobie?

- Już byłam mężatką. – szczęka Helen opada. Bingo! – Miałam na sobie piękną, długą suknię i welon wpięty we włosach. Do ołtarza prowadził mnie mój ukochany dziadek, a w rękach trzymałam bukiet z czerwonych róż. Złożyłam swoją przysięgę przed urzędnikiem, po czym na moim palcu zagościła złota obrączka. Od tego momentu miałam męża. Znasz to uczucie? – pytam sarkastycznie. Ta wymiana zdań jest komiczna. Jak dotąd nie spotkałam równie zafiksowanej kobiety pod kątem własnego ślubu. Rozumiem, że może mieć żal do Devana, ale rozstali się, kiedy Colton był dzieckiem. Po takim czasie, powinna zapomnieć, wybaczyć i zrozumieć, że trzymana uraza z czasem zatruwa nasz umysł.

- Ile masz lat?

- Dwadzieścia trzy.

- Byłaś już mężatką? – niemal dławi się własną śliną. – Jak to możliwe?

- Z tego co wiem, twój syn właśnie planuje swoje wesele, a ma jedynie osiemnaście lat.

- Diana jest w ciąży, stąd decyzja o ślubie.

- Nieprawda. – uśmiecham się. – Doskonale obie wiemy, że ta dwójka się kocha, a dziecko tylko wzmocni ich relację. Może zamiast szukać wszędzie wytłumaczeń, zajmiesz się szukaniem własnego partnera, co?

- To nie jest takie proste!

- Jeśli masz ciągle parcie na ślub to mężczyźni będą od ciebie uciekać. Odpuść sobie i innym. Dobrze ci radzę.

- Nie mam zamiaru słuchać rad jakieś smarkuli, która myśli, że Devan ją pokocha. – prycha. – Za jakiś czas zostaniesz sama ze złamanym sercem, a wtedy przyjdziesz wypłakać się do mnie.

Chyba po moim trupie...

- Co najwyżej poproszę cię o konsultacje ślubne. Podobno jesteś ekspertką od glamour w stylu Kopciuszka.

- Jesteś bezczelna!

- Ach tak?

- W dodatku arogancka! Co Devan w tobie widzi?

- Wszystko to, czego nie widział w tobie. Podobno jestem jego ideałem.

Te słowa usłyszałam od Devana, kiedy ten był pogrążony we śnie, więc nie mam pewności, czy rzeczywiście tak uważa, ale lubię myśleć, że jestem stworzona dla niego. To pokrzepiająca myśl, dająca nadzieję na zbudowanie trwałej relacji, pełnej pasji, fascynacji, miłości i oczywiście szczerości.

- Devan tylko siebie uważa za ideał.

Mam ochotę roześmiać się prosto w jej twarz. Jej nienawiść do Devana przysłania prawdziwe osądy. Zazdrość o to, że Devan mógłby zbudować trwały związek z kimś innym wpędza ją w toksyczną zazdrość, którą zdecydowanie powinna leczyć.

- Tak uważają tylko narcystyczne osobowości, a Devan nie jest ani narcyzem, ani egoistą. Jeśli tak uważasz, najwidoczniej wcale go nie znasz.

- Wiesz co? – podchodzi do mnie na tle blisko, że mogę ujrzeć piegi na jej nosie. – Pieprzcie się oboje!

- Robimy to co noc. – odpowiadam z kąśliwością wyczuwalną w głosie. – Chcesz dołączyć? – źrenice blondynki rozszerzają się, a jej mina wyraża szok. 1:0 dla Leanny. Helen już nic więcej nie mówi. Po prostu kieruje się do wyjścia, a jej całe ciało jest napięte jak struna. Czyżbym ją zgorszyła proponując trójkącik?

_________
Dzień dobry w środę!
Reklamy dobiegły końca 😅

W rytmie weselnych dzwonówOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz