ROZDZIAŁ DWUDZIESTY SIÓDMY

4.3K 255 12
                                    

Leanna

Poranek następnego dnia zaczął się od wizyty dostawcy ze śniadaniem zamówionym przez Devana. Dostarczono mi bajgle z warzywami i wędliną oraz waniliową latte. Do papierowej torebki była dołączona karta z odręcznie napisaną wiadomością:

Smacznego :) Bądź gotowa na 18:30. Zabieram cię na randkę. Pan White.

To, dlatego z mojej twarzy nie schodzi uśmiech. Tak drobny jest, jak przysłanie śniadania sprawia, że moje głupie serce wykonuje fikołki. Poza tym nie mogę się doczekać, kiedy go zobaczę, ale jak na złość, czas jakby stoi w miejscu.

- Mam coś, co powinno cię zainteresować. – wypowiada Benjamin za moimi plecami, po czym siada na krześle obok mojego biurka. – Prześledziłem twojego byłego męża. Obecnie pracuje dla agencji marketingowej: „marketing24" na Upper East Side i tydzień temu był w podróży służbowej w Matanzas.

- Czyli Jack był na Kubie dokładnie w tym samym czasie, co ja. Doskonale wiedział, w jakim terminie będę w Hawanie, ponieważ co roku jestem tam w rocznicę śmierci moich rodziców. – stwierdzam. – Czyli to może być prawda. Chciał mnie kupić, jak jakąś rzecz na bazarze. – krzywię się z niesmakiem. Do dziś miałam jeszcze cień nadziei, że Margarita skłamała. Jednakże jego podróż służbowa do miasta, które jest oddalone od Hawany o niecałe dwie godziny drogi, nie może być przypadkiem. Nie potrafię zrozumieć, dlaczego mój były mąż chce mnie odzyskać do swojego życia. Przecież podpisał papiery rozwodowe bez większych roszczeń. Sam uznał, że nasze małżeństwo jest skazane na porażkę, więc dlaczego teraz wchodzi na drogę przestępczości, tylko po to, aby mnie zdobyć? To się nie trzyma kupy.

- Prześledziliśmy razem z policyjnym wydziałem handlu ludźmi jego wyciągi bankowe. – zamykam oczy i wzdycham z niezadowolenia. Benjamin zawiadomił policję, czego nie chciałam w najbliższym czasie robić. – Wiem, że nie chciałaś angażować w to policji, ale sam nie mógłbym zdobyć pewnych informacji, a sądzę, że rzucają dużo światła na tą sprawę. Otóż, Jack był na Hawanie trzeciego i czwartego września. Zatrzymał się w hotelu Oasis.

Żółć podchodzi mi do gardła. Oasis to mały hotelik, mieszczący się w dzielnicy mojej babci, a dokładnie z okna mojej sypialni mogą podglądać turystów, którzy spędzają czas w swoich pokojach. Standard tego hotelu nijak pasuje mi do Jacka, który na wakacjach musiał relaksować się w luksusie, najlepiej w prywatnym apartamentowcu ze stałym dostępem do jacuzzi, sauny i drinków. Oasis to dość obskurny motel, w którym najczęściej zamieszkują turyści o skąpym budżecie. Wokół budynku ciągle kręcą się bezdomni albo dzieci, proszące o dolary. To zdecydowanie nie jest miejsce dla mojego byłego męża.

- Czyli mnie obserwował. – stwierdzam beznamiętnie, choć w środku zaczynam odczuwać lęk. Co, jeśli Jack w tym momencie stał się nieobliczalnym psychopatą? Nie widziałam go od kilku miesięcy, odkąd sędzia udzielił nam rozwodu, więc nie mam zielonego pojęcia o żadnych jego obecnych zaburzeniach psychicznych. Osoba o zdrowych zmysłach nie wpadłaby na pomysł wykupienia odurzonej substancją GHB kobiety. Zwłaszcza jeśli tą kobietą, jest jego była żona. To wszystko jest popierdolone.

- Tak podejrzewam. – wypowiada Benjamin. – Sama zerknij sobie na wszystko swoim okiem. – podaje mi pendrive. – Ja jadę zrobić rozeznanie w firmie marketingowej. Zainstaluję kamerki, aby mieć na niego oko. – wstaje z krzesła, po czym składa na moim policzku pojedynczy pocałunek. Często tak robi, dlatego nie jest to dla mnie czymś nadzwyczajnym. Kiedy zostaję sama, uruchamiam pendrive. Na pulpicie automatycznie uruchamia się plik, w którym znajdują się dwa foldery. Jeden nazywa się „JACK CRAWFORD", a drugi „LEANNA CRAWFORD". Co do licha?

Zaintrygowana otwieram najpierw folder nazwany moim imieniem. Niewiele się w nim znajduje. Dokładnie jeden plik, więc otwieram go i niemal odskakuję od ekranu komputera. Kurwa mać! Z szeroko otwartymi oczami oglądam, jak Devan doprowadza mnie do orgazmu w pokoju konferencyjnym. Ja pierdole. Czuję gorąco na całym swoim ciele. Nie zdawałam sobie sprawy, że to pomieszczenie posiada zainstalowany monitoring. Benjamin nigdy nie wspominał o tym, że obiekt jest chroniony kamerami, które rejestrują każdy nasz ruch.

W tym momencie moje serce zagłusza nawet wskazówki zegara. Jest na tyle głośne, że słyszę każde jego uderzenie. W napięciu oglądam nagranie, choć powinnam je zamknąć od razu, a mimo to przyglądam się, jak zsuwam się ze stołu i biorę w swoje usta, męskość Devana. Wszystko, co robiliśmy zostało nagrane i obejrzane przez Benjamina. Jak dużo mogę mieć przez to problemy? Zostanę zwolniona? Drżącymi dłońmi sięgam po telefon i wybieram numer mojego szefa. Nie dam rady cierpliwie czekać, aż wróci do biura, aby dać mi reprymendę za nieprofesjonalne potraktowanie klienta. Co prawda, nasz klient ochoczo brał udział a naszych igraszkach, ale mimo wszystko był naszym klientem.

- Zakładam, że obejrzałaś nagarnie. – wypowiada, kiedy odbiera połączenie. Nie jestem w stanie niczego wywnioskować z jego tonu głosu. Jest zły? Rozbawiony? Zawiedziony?

- W pierwszej kolejności.

- Podoba ci się jakość naszych kamer? – nie odpowiadam, ponieważ nie wiem, co powinnam odpowiedzieć. Poza tym nie spodziewałam się takiego pytania. Benjamin po chwili ciszy parska śmiechem. – Leanna, proszę nie spinaj się tak. Przecież cię za to nie zwolnię. – jego śmiech sprawia, że z mojego ciała ulatuje napięcie. – Myślisz, że Mike nie pieprzył się na swoim biurku z Beth? Ba, myślisz, że ja sam nie zabawiałem się we własnym biurze z jakąś dupeczką? Byłbym niesprawiedliwy, gdybym cię ukarał za polerowanie berła naszego klienta. – momentalnie się rumienię. Jak ja mam spojrzeć Benjaminowi w oczy ze świadomością, że widział mnie w tak intymnej sytuacji. – I jakbyś się czegoś obawiała, nie obejrzałem tego nagrania. Kiedy ujrzałem, co się zaczyna dziać, po prostu zgrałem nagranie na pendrive i wręczyłem ci je na pamiątkę. Zapytaj Mike'a. On również dostał ode mnie taki prezent.

- O polerowaniu berła naszego klienta wiedziałeś, więc musiałeś obejrzeć nagranie.

- Założyłem, że tak było. – rechocze. – Aż żałuję, że nie widziałem cię w akcji.

- Wolałabym, abyś tego nie oglądał.

- Nie mam zapisanej kopii. – poważnieje. – Ty masz jedyną wersję i możesz zrobić z nią co tylko twoja dusza zechce.

- Dziękuję, Ben. – wypowiadam z wdzięcznością. – Inny pracodawca wyrzuciłby mnie z pracy od razu.

- Pamiętaj. Dobry szef to taki, który ma sobie dużą cząstkę człowieczeństwa. Następnym razem jak najdzie cię ochota na małe jebanko w naszym biurze, to zasłoń kamery.

- To się więcej nie powtórzy.

- Mike mówił mi dokładnie to samo. – parska śmiechem. – Do zobaczenia za parę godzin. Pa!

Rozłącza się. Z ulgą wypuszczam z płuc powietrze. Zerkam na ekran komputera, gdzie nagranie odtwarza się ponownie. O mały włos straciłabym pracę, gdyby Benjamin nie miał w sobie ludzkich odruchów. Wykazałam się brakiem rozumu, uprawiając seks z Devanem w miejscu mojego zatrudnienia, ale kiedy pożądanie bierze górę, nic już się nie da zrobić.

W tym momencie widzę na ekranie głowę Devana schowaną pomiędzy moimi nogami. Momentalnie czuję uścisk w brzuchu. To, co widzę, pokazuje mi, jak bardzo byliśmy sobą pochłonięci. W tamtym momencie nie liczyło się nic, prócz desperackiego zaspokojenia swoich potrzeb. Leżąc na stole wyglądałam jak bogini, która czerpie sto procent przyjemności z poczynań Devana. Czuję się tak, jakbym oglądała film pornograficzny, lecz tym razem główne skrzypce gram ja wraz z Devanem. To jest zupełnie inny wymiar podniecenia.

Nie myśląc zbyt wiele, przesyłam nagranie do Devana.

______
Hej!
Ciąg dalszy nastąpi zapewne jutro 🥰

Tł. Oasis - Oaza

W rytmie weselnych dzwonówOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz