ROZDZIAŁ TRZYDZIESTY PIERWSZY

4.1K 258 9
                                    

Devan

Mam przed sobą kobietę, która właśnie została pokonana. Zniknęła jej radość, a nadzieja na lepsze jutro wyparowała. W tym momencie wygląda jak ktoś, kto całkowicie zrezygnował z siebie i nic wokół nie jest w stanie wyprowadzić jej z tego stanu. W momencie, w którym weszliśmy do mojego mieszkania, od razu położyła się na kanapie w salonie. Zwinęła swoje ciało w kulkę, a kiedy okryłem ją kocem, zasnęła.

Czuję się bezsilny, ponieważ nie wiem, w jaki sposób traktować kogoś, kto zmienił się w kruchą porcelanę poprzez paniczny strach o swoje własne życie. Nigdy bym nie pomyślał, że Leanna popadnie w taki stan, lecz trudno się temu dziwić. Jej były mąż ma psychopatyczne zapędy i nikt nie wie, do czego może być zdolny. Najchętniej chwyciłbym go za szyję, zaciskając na niej swoje dłonie. Zabiłbym go z największą przyjemnością, ponieważ w chwili jego śmierci, Leanna wyzwoliłaby się od swoich obecnych demonów. Mógłbym za to spędzić resztę życia w więzieniu, a i tak zasypiałbym na twardej pryczy z uśmiechem na ustach. Leanna byłaby bezpieczna, a na tym zależy mi najbardziej.

- Siema, ojcze. – Colton podchodzi do lodówki, a jego włosy sterczą na wszystkie strony. Przez chwilę przygląda się zawartości półek, drapiąc się przy tym po brzuchu.

- Spałeś ?

- Nie widać? – zerka na mnie z pobłażaniem. – Oczywiście, że spałem. Sen to idealna wymówka, by nie odbierać telefonów od mamy. Wydzwania, co chwilę, aby zmienić wizję mojego ślubu. Uparła się na glamour, a ja mam w dupie jej glamour.

- Musisz w końcu jej to powiedzieć.

- Ale co takiego?

- Że masz w dupie jej glamour.

- Obrazi się na amen.

- W takim razie będziesz miał wesele w stylu glamour. – wzruszam ramionami. – Albo nauczysz się wyznaczać granice, albo wszyscy wejdą ci na głowę.

- Doskonale wiesz, jaka jest mama. Choćby miała zadźgać wszystkich gości weselnych, zrobi to, byle spełniła się jej wizja ślubu.

- Sądziłem, że osiemnaście lat temu urodziło mi się dziecko z jajami. W tym momencie zaczynam w to powątpiewać.

- Sugerujesz mi, że nie mam jaj? – Colton zatrzaskuje drzwi lodówki, a jego mina wyraża niezadowolenie.

- Właśnie to powiedziałem. Mężczyzna z jajami potrafi się postawić własnej matce, nawet jeśli wie, że ją urazi.

- Potrafię to zrobić!

- Nie potrafisz.

- Potrafię!

- Colton, dwukrotnie broniłem ciebie i Diany. Ani razu dobitnie nie zaznaczyłeś, że wszyscy mają się odpierdolić od wizji waszego wesela. Dopóki tego nie zrobisz, twoja matka wraz z twoją teściową wejdą ci na głowę i będziesz miał wesele iście z Kopciuszka w stylu glamour. W dodatku twoje stopy przyozdobią szklane pantofelki. – chłopak wzdryga się na tą myśl, a jego skwaszona mina jasno mówi mi, że dotarł do niego przekaz moich słów. Liczę, że w końcu znajdzie w sobie odwagę, aby walczyć o swoje, nawet z taką piranią, jaką jest Helen. Czas najwyższy, aby mój syn z chłopca stał się mężczyzną. Ja nie mogą wiecznie stawać w jego obronie.

- Dobra! Porozmawiam z nią. – wypowiada hardo. – Obiecuję! – Prędko tego nie zrobisz mój drogi, ale za same chęci jestem dumny.

- Trzymam kciuki. – uśmiecham się w jego kierunku.

- A pro po wesela. – wzdycha. – Mam dwie lewe nogi jeśli mówimy o tańczeniu, więc moja prośba brzmi. Czy mógłbyś poprosić Leannę o danie mi kilku lekcji? – nadzieja w jego oczach jest rozbrajająca, co sprawia, że mam ochotę głośno się roześmiać. Swoją drogą to dziwne, że nie zauważył śpiącej Leanny na kanapie, kiedy przechodził przez salon do kuchni.

- Kiedy się obudzi, sam jej o to zapytaj.

- A skąd mam wiedzieć, kiedy się obudzi? Nie mieszkam z nią!

- Śpi u nas na kanapie.

- Co? – Colton zrywa się z miejsca, pędząc do salonu, aby zweryfikować prawdomówność swojego ojca. – Ej, co ona tu w ogóle robi? – pyta, kiedy z powrotem wraca do kuchni.

- Nie uważasz, że to dość wredne pytanie?

- Nie mam nic złego na myśli. Jestem tylko ciekawy.

- Zostanie u nas na jakiś czas. Ma pewne problemy ze swoim byłym mężem i bezpieczniejsza będzie u nas.

- To ona była mężatką? – przytakuję. – Ja pierdziele, jestem zaskoczony.

- Sam żenisz się w młodym wieku. – wypowiadam z pobłażaniem.

- Fakt. – szczerzy zęby w uśmiechu. – Zdajesz sobie sprawę, że moja mama będzie kipieć z zazdrości, jeśli zobaczy w twoim mieszkaniu inną kobietę?

- Myślisz, że mnie to obchodzi? Helen może mnie co najwyżej cmoknąć w tyłek.

- Prędzej odgryzie ci kawałek pośladka. – śmieje się. – A Leannie wyrwie włosy, jeśli zobaczy na jej placu pierścionek zaręczynowy.

- Nikt się przecież nie oświadcza.

- Jeszcze. Wszystko w ciągu kilku miesięcy może się wydarzyć. Na przykład Diana może urodzić ci wnuka, albo coś...

Czy ja się właśnie przesłyszałem? Zostanę dziadkiem w wieku trzydziestu czterech lat? Ja pierdolę, starzeję się...

- Zostaniesz ojcem? – dopytuję, obserwując uważnie reakcję Coltona. Wydaje się być dumny i szczęśliwy, dlatego nie mam co do odpowiedzi żadnych złudzeń. Za kilka miesięcy usłyszy pierwszy płacz własnego dziecka.

- Tak. Przez przypadek. – parskam śmiechem.

- Gratuluję, synu.

- Myślałem, że będziesz zły. – wypowiada, a na jego twarzy zaczyna gościć smutek. Marszczę brwi. Coś się stało...Nie mam co do tego złudzeń.

- Dlaczego miałbym być? – wzrusza ramionami. – Colton, co się dzieje?

- Matka Diany chce ją wyrzucić z domu i myślałem, że ty postąpisz ze mną tak samo. Mama mi powiedziała, że zanim ci powiem, powinienem spakować swoje walizki, bo będziesz chciał się pozbyć problemu.

- Słucham? Masz mnie za potwora? – oburzam się, czując w środku gotującą się złość. Najwidoczniej Helen stara się uprzykrzyć mi życie na wszystkie możliwe sposoby, a to tylko przez fakt, że nie chciałem, aby została moją żoną. Zniosę wszystko, ale wpędzanie Coltona w strach przede mną to już szczyt skurywsyństwa.

- Nie...

- Zapamiętaj to, co teraz ci powiem. Możesz tu zostać jak długo chcesz. Sprowadź tutaj Dianę i przestań w końcu słuchać wszystkiego, co mówi twoja matka!

- Naprawdę Diana może tu zamieszkać? – przytakuję. Wolę niczego więcej nie wypowiadać, aby przez przypadek nie powiedzieć za dużo. Jestem wściekły na Helen za szykanowanie i nie omieszkam się z nią rozmówić. Gwarantuję, że ją rozszarpię jak rotwailer nogę złodzieja, a usta przytkam jej szklanym pantofelkiem i będzie miała swoje cholerne glamour.

Zniosę wszystko, ale nie manipulacje, które źle wpływają na Coltona.  

______
Hej!
Miłego czwartku, kochani 😍

W rytmie weselnych dzwonówOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz