ROZDZIAŁ CZTERDZIESTY PIERWSZY

4.1K 237 8
                                    

Leanna

Pamiętnik mojej mamy bezpiecznie spoczywa w jej dawnym pokoju. Dzięki niemu czuję, jakby moi rodzice byli tutaj ze mną. Oczami wyobraźni widzę, jak tata ściska dłoń Devana, mówiąc mu, że ma o mnie dbać, a mama z uśmiechem na ustach odciąga go od niego. Byliby cudownymi teściami, tak samo jak byli wspaniałymi rodzicami.

- Słuchaj, młody. – wypowiada Enrique w kierunku Devana. Unoszę brew, słysząc słowo: „młody" z racji tego, że jest jedynie sześć lat starszy od mojego partnera. Wujkowie są młodsi od mojej mamy o osiem lat, więc można rzec, że byli dla niej wypierdkami. – Zapewne moja mama już dała ci wytyczne dotyczące Leanny. No wiesz, że masz ją dobrze traktować, spełniać jej zachcianki...

- Doprowadzać do orgazmów. – wtrąca ze śmiechem Felipe, przez co zostaje uderzony przez Perlę, dłonią i przez Christinę, ścierką kuchenną. – No co? – zerka z miną zbitego psa na swoją przyszłą narzeczoną. O ile Perla zgodzi się za niego wyjść. – Mogłabyś żyć tkwić w związku, w którym nie otrzymujesz orgazmów?

- To nie jest odpowiedni temat przy stole. – odpowiada mu kobieta.

- Ależ jest! To bardzo ważna kwestia. – spogląda na swoją matkę. – Mamo, nie spoglądaj na mnie w ten sposób, dobra? Urodziłaś trójkę dzieci, więc raczej wiesz, co to stosunek płciowy.

- No wiesz – wtrąca Enrique – Kiedy pan pszczoła ma popęd seksualny, szuka chętnej pani pszczoły by zamoczyć w jej miodku swoje berło.

- Boże, jaki ty jesteś głupi! – wtrąca Tonia, żona Enrique. – Opanuj się!

- Te nasze kobiety robią z siebie cnotki niewydymki. – kwituje Felipe. – No nie, młody? – kiwa głową w kierunku Devana.

- Bywam dżentelmenem, więc nie wypowiem się na ten temat. – odpowiada ciemnowłosy, a jego słowa wywołują u mojej babci rozanieloną minę. Zapewne gdyby była młodsza i nie miała męża, byłaby moją konkurencją.

- Mój drogi – wypowiada babcia. – Czy ty masz jakieś wady?

- Na pewno. – odpowiada.

- Wątpię.

- Mamo, masz taką minę, jakbyś chciała, aby berło Devana zamoczyło się w twoim miodku. – wtrąca Enrique.

- Enrique! – wrzask jego żony mógłby wybudzić zamarznięte mamuty na Antarktydzie. – Za ten tekst powinieneś stracić możliwość mówienia!

- W takim razie musiałabyś uciąć mi język.

- W końcu to zrobię!

- Na pewno. – szczerzy zęby w uśmiechu. – Przecież bardzo lubisz mój język. Zwłaszcza w miejscu, w którym produkujesz smaczny miodek.

- Chłopcy, zostaliście wychowani na poważnych mężczyzn, a nie na wiecznie napalonych fiutów! – męski, gruby baryton rozbrzmiewa w pomieszczeniu. Wszyscy w tym samym momencie odwracamy swoje głowy w tym samym kierunku.

- O mój Boże! – babcia zrywa się z krzesła z szybkością biegnącej pantery. – Mój Diego! – zarzuca swoje ramiona na barki mojego dziadka, którego nie widziałam od kilku lat. Zazwyczaj, gdy spędzałam tutaj wakacje, wypływał w rejs i wracał dopiero kilka miesięcy po moim powrocie do Nowego Jorku. Diego Rodriguez to wysoki mężczyzna z bujną czupryną. Pomimo swojego wieku w dalszym ciągu ma ciemne włosy i równie ciemny zarost na policzkach. Jego spojrzenie zawsze bywa przeszywające, budzące respekt, ale w rzeczywistości to najmilszy człowiek, jakiego znam. Poza tym potrafi jednym zdaniem przywołać wszystkich do porządku.

- Moja Christina. – wypowiada i mocno ściska jej drobne ciało. – Tęskniłem.

- Ja bardziej!

- Nie spieraj się ze mną, dobra? – kwituje radośnie. – Najważniejsze, że jestem już z wami. – odsuwają się od siebie, choć po minie mojej babci sądzę, że wolałaby zostać z nim sama, by móc nacieszyć się jego towarzystwem. Zbyt mało czasu spędzają wspólnie. – Kogo moje stare oczy widzą? – dziadek spogląda wprost na mnie. – Moja piękna Luna.

W rytmie weselnych dzwonówOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz