11. To już nie to samo

677 22 7
                                    

- Muszę wam coś powiedzieć. Niestety, ale nie mogę być już szefem stacji ani ratownikiem medycznym.- Miała laga. Wszyscy na siebie popatrzyliśmy.- To wasz nowy szef Pułkownik Bieliński. Zapoznajcie się, a ja idę po resztę swoich rzeczy.

- Tak więc jak już wasz kolega powiedział od dzisiaj to ja jestem szefem.

- Ale Benio przecież nie ma już raka. Wyzdrowiał i czuje się dobrze.- Powiedziała Baśka.

- To nie znaczy, że ten zawód nie zagraża jego, a także zdrowiu pacjentów. Musi poszukać sobie pracy z mniejszą dawką adrenaliny.- Powiedział i wyszedł.

Patrzyliśmy na siebie w totalnej ciszy. Było mi przykro, że Benio nie będzie już naszym szefem. Zawsze o nas dbał i nie wywyższał się. Był naszym przyjacielem, wszystkich traktował równo.

- To już nie będzie to samo...- Powiedziała Martyna.

- Miałem już w swoim życiu wielu szefów, ale Benio był tym najlepszym.- Odezwał się Strzelecki.

- To prawda.

Zobaczyłam, że nawet Górze zakręciła się łezka w oku po przyznaniu Piotrowi racji.

Benio był moim pierwszym szefem więc nie mogłam powiedzieć czy był lepszy od wcześniejszych, ale z tego co mówili moi przyjaciele wywnioskowałam, że był najwspanialszy.

- Szkoda mi go.

- Tak jak nam wszystkim.

Nagle do bazy wszedł Kuba. Zobaczyłam, że był przygnębiony. Nie musiałam się nawet zastanawiać z czego wynika jego nastrój. On też już wiedział.

- Benio był najlepszym szefem...- Powiedział opierając się o blat.

- Wezwanie mamy.- Powiedział Wiktor i razem z Piotrkiem i Martyną opuścili bazę.

- Zbieram się już bo mój dyżur skończył się kilka minut temu.- Powiedziałam zakładając kurtkę.

- Mogę się zabrać?- Zapytał Nowy.

- Jasne.

Jechaliśmy s ciszy, ale w końcu Gabryś postanowił ją przerwać.

- Już nie lubię tego Bielińskiego czy jak mu tam.

- Wygląda na totalnego gbura. Będzie nami rządził.

- Aż mi się nie chce iść jutro na dyżur.  Bez Benia to nie będzie to samo. 

Reszta drogi minęła nam w zupełnej ciszy. Nowy bujał gdzieś w myślach, a ja byłam skupiona na drodze, która była śliska przez deszcz, który wtedy padał.

Po kilku minutach zaparkowałam przed blokiem Gabrysia, a ten wysiadł i podziękował poczym wszedł do budynku.

                                               ***

Kolejny dzień na szczęście w miarę ładny. Słońce próbowało przebić się przez chmury, które przykrywały całe niebo. Kropił lekki deszcz, ja przeciągałam się w łóżku, jednak postanowiłam wstać i się ogarnąć.

Po wyjściu z łazienki rozłożyłam w salonie matę do ćwiczeń i włączyłam jakiś filmik z ćwiczeniami na youtubie. Trzydzieści minut rozciągania to dobry początek dnia.

Po pół godziny skończyłam i poszłam wziąć prysznic. Weszłam do łazienki i zaczęłam się myć masując przy okazji moją skórę.

Gdy wyszłam założyłam szlafrok i poszłam zjeść owsiankę do, której wystarczyło dodać jogurt i owoce. Wszystko posypałam jeszcze orzechami włoskimi i wzięłam się za jedzenie tej pyszności.

Ubrałam się, założyłam buty, kurtkę, wzięłam torebkę i wyszłam z mieszkania.

                                               ***

Dyżur zaczął się dość spokojnie. Złamanie ręki, bóle głowy jedno nieuzasadnione wezwanie. Siedzieliśmy w bazie gdy nagle dołączył do nas Pułkownik.

- Jak dyżur?- Zapytał kładąc swoje ręce na biodrach.

- Spokojnie.- Odpowiedział Nowy.

- Julia, przyjdź do mnie po dyżurze musimy porozmawiać.

- A o czym?

- Dowiesz się jak przyjdziesz.- Powiedział i wyszedł.

- Coś przeskrobałaś?- Zapytał Nowak.

- No chyba sobie żartujesz, przecież nic nie zrobiłam.

- Wezwanie.- Wstał i chwycił kurtkę.

Pobiegliśmy do karetki. Nowak wskoczył za kółko i po chwili odjechał, a mnie zastanawiało dlaczego miałam iść do Bielińskiego. Jego ton którym mi to przekazał był poważny i stanowczy. Może na prawdę coś źle zrobiłam? Nie no nie możliwe.

Po kilku minutach dojechaliśmy na miejsce. Był to mały drewniany domek. Wysiedliśmy wzięliśmy sprzęt i udaliśmy się w stronę drzwi.

- Dzień dobry to ty zadzwoniłeś po pomoc?- Zapytałam chłopca, który otworzył nam drzwi.

- Tak. Mama leży i się nie rusza.- Powiedział oszołomiony. Widziałam po nim, że nie do końca wiedział co się dzieje.

- Pokażesz nam gdzie jest mama?- Zapytał Nowak.

- Tam jest.- Poszliśmy za chłopcem.

- Britney, zajmij się chłopcem.

- Poradzisz sobie?

- Jak coś to powiem.

Kucnęłam przed dzieckiem. Musiałam zadać mu kilka pytań. Był bardzo dzielny.

- Kochanie, ile masz lat i jak masz na imię?

- Wojtek.

- A ile masz lat?

- Sześć. Co będę z mamą?

- Zajmiemy się nią. Powiesz mi czy mamę coś bolało? Brzuch, głowa?

- Powiedziała, że boli ją tutaj.- Wojtek wskazał na klatkę piersiową.

- Super, coś jeszcze?

- Zaczęła strasznie szybko oddychać i potem upadła.

- A czy twoja mama skarżyła się już na te bóle wcześniej?

- Tak. Ma to już kilka dni.- Popatrzyłam na niego i byłam pełna podziwu. Zazdrościłam jego matce, że ma takiego odważnego synka.

Nagle Nowy zawołał mnie do siebie. Zaczęłam mu pomagać.

- Zatorowość płucna?- Zapytał.- Podaj tlen.

                                                ***

Byliśmy już w bazie, a chłopiec i jego mama byli już w szpitalu. Na całe szczęście wszystko dobrze się skończyło.

__________
Jak wam się podobał ten rozdział?

Dajcie znać co myślicie❤️

Złamać granice przyjaźni Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz