Rozdział 2

2.3K 119 9
                                    

Kot gardził kocią karmą. Dowiedziała się o tym, dwa dni bezskutecznie próbując podawać mu saszetki z różnych firm, które i tak lądowały potem w koszu. To, że czarny kocur jadł jej obiady, nie znaczyło, że ona z chęcią pozjada resztki z jego miski.

Nie wiedziała, co takiego ją podkusiło, by tak po prostu się nim zaopiekować. Co prawda nie robiła niczego oprócz codziennego dawania mu jedzenia, ale jednak miała wrażenie, że kot całkowicie przestał się jej bać. Ona, wbrew pozorom, ani trochę. Nadal podchodziła tylko na bezpieczną odległość i nie odważyła się spróbować go pogłaskać.

Kocur nie wydawał się być tym faktem urażony. Gdy tylko najadał się do syta, najczęściej jej smażonym makaronem, znikał gdzieś między śmietnikami i nie pokazywał jej się do następnego dnia. Ruth zrozumiała, że pokazywał się jej tylko świeżo po jej powrocie z pracy. Nawet gdy czasami wychodziła wieczorem po prostu coś wyrzucić, nie było po nim śladu.

Niestety jej dziwny niepokój wcale nie znikał. Codziennie miała wrażenie, że ktoś ją obserwuje, ale nikogo nie było w pobliżu. Ostatnie dwie noce spędziła na cogodzinnych pobudkach i nerwowym rozglądaniu się na boki, kiedy była wręcz przekonana, że coś chodziło tuż za ścianą. Nawet po włączeniu światła i dokładnym rozejrzeniu się po kuchni, nie potrafiła się uspokoić.

Dziwne obawy znowu zwalała na swoje przemęczenie, a także troskę o bezdomne zwierzę pod jej kamienicą. Aż dziwne, że nikt go nie zauważył. Była pewna, że jedna lub druga sąsiadka od razu by je do siebie przygarnęła. A może się przed nimi ukrywało?

Odgarnęła włosy ze spoconej twarzy, zaraz potem cicho jęcząc. Było jej tak duszno, że czym bardziej nie potrafiła zasnąć. Nawet jeśli otwierała okno do szeroka, zaduch panujący w jej mieszkaniu ani trochę się nie zmniejszał. Zaczynała mieć po dziurki w nosie tej fali upałów krążących w jej mieście.

Powoli usiadła na łóżku, przysłuchując się dźwiękom dochodzącym z ulicy. Mimo później pory, nadal słyszała samochody na ulicach i kroki jakichś ludzi. Chociaż musiała przyznać, że lepiej się czuła, gdy nie towarzyszyła jej idealna cisza. Odkąd pamiętała, zawsze coś się tutaj działo i nagła zmiana mogłaby okazać się dla niej zbyt oszałamiająca.

Zastygła na chwilę, dostrzegając na ścianie dwa malutkie światełka. Ktoś świecił latarką? A może szyba odbijała światło z lampy? Zaśmiała się z samej siebie, kiedy jej mózg podsunął jej na myśl żółte oczy. Jeszcze raz przetarła twarz dłonią i położyła się na poduszkach.

Nie zasnęła tej nocy, ciągle myśląc o swoim dziwnym zachowaniu.

I oczekujących na nią klientach z samego rana.

***

- Cena to pięćset siedemdziesiąt tysięcy. Najlepsza oferta, jaką możemy państwu przedstawić - oznajmiła z miłym uśmiechem przyklejonym do twarzy.

- Rzeczywiście nie jest aż tak drogo, jak myślałam... A dom jest naprawdę śliczny - odparła klientka, sugestywnie spoglądając na swojego narzeczonego, który skrzywił się nieznacznie.

Ruth szczerze mu współczuła - nie dość, że w większości to on wykładał pieniądze na ślub (klientka uwielbiała o tym rozprawiać na lewo i prawo), to jeszcze brał na siebie kredyt na dom. Może i był dość bogaty i miał sporo oszczędności, jednak nie chciał pozbywać się wszystkiego ze swojego konta i zadłużać się na kilkadziesiąt lat.

- Zastanowimy się... - burknął pod nosem, cały czas krytycznie przyglądając się wnętrzu, zupełnie jakby jedna wada miała osądzić jego wybór. Raczej niczego nie znalazł, Ruth poznała to po jego spojrzeniu.

Demon PactOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz