Rozdział 36

1.2K 85 5
                                    

Widząc z samego rana wiadomość od rodziców z kąśliwą uwagą na temat jej częstotliwości odwiedzin rodzinnego domu, wcale nie poczuła się lżej. Jeszcze przed chwilą musiała rozmawiać z krewnym Roberta, który podobno miał przejąć całe biuro. Od razu stanowczo odmówiła kontynuowania tam pracy. Obawiała się, że nowy szef okaże się równie niebezpieczny, co poprzedni.

Stwierdziła, że musi się chociaż postarać wyjść rodzicom naprzeciw i jeszcze raz jasno uświadomić ich, że nie zamierza wychodzić za żadnego obcego faceta ani przejmować ich kliniki. Nie wiedziała, czy to Ralph tak wpłynął na jej umysł i nagle zrobił z niej wojowniczkę, czy po prostu chciała zakończyć tę sprawę raz na zawsze.

Westchnęła ciężko, wciąż odczuwając skutki ostatniej próby morderstwa i dziwnych sztuczek demona. Głowa wciąż jej dokuczała, ale nie było już aż tak tragicznie. Nie znaczyło to jednak, że potrafiła normalnie funkcjonować. Ostatnie wydarzenia tak przygniatały ją do parteru, że nawet nie potrafiła zjeść jakiegokolwiek śniadania.

Skubała więc kawałek bułki z praktycznie zerowym apetytem, zastanawiając się, jak to wszystko będzie teraz wyglądać. Naprawdę chciała mieć nadzieję, że rodzice w końcu dadzą jej spokój, ale znając ich upór, raczej nie mogła spodziewać się niczego dobrego. Kiedy tylko pomyślała o swojej sromotnej porażce, momentalnie odechciało jej się gdziekolwiek jechać. Nie, żeby wcześniej miała ochotę to robić.

- Przestań, puella. Jakby co, to znowu pomieszam im w głowach - stwierdził Ralph, jak gdyby nigdy nic zabierając jej bułkę sprzed nosa i pakując ją sobie do ust. - Masz tego więcej?

Bez słowa pokazała mu szafkę, w której trzymała pieczywo. Nie zdziwiła się, gdy już po chwili została ona splądrowana, tak samo jak lodówka, z której zniknął cały zapas wędlin, jakie posiadała.

- Nie odezwiesz się? - mruknął z pełnymi ustami. Cholernie chciał napić się jej krwi, ale postanowił jej o tym nie mówić.

Wzruszyła ramionami, lekko przecierając twarz dłonią. Pomyślała o tabletkach przeciwbólowych, które miała gdzieś w szufladzie, a Ralph postanowił spełnić jej niemą prośbę. Już po chwili miała przed sobą właściwe opakowanie i szklankę z wodą. Miała nadzieję, że tym razem była z właściwego źródła, bo doskonale pamiętała akcję z wodą z sedesu.

Chyba była zbyt zmęczona i obolała, by go o to pytać, bo po prostu wzięła tabletkę i popiła ją kilkoma długimi łykami. Czuła się, jakby miała naprawdę porządnego kaca, ranę na szyi i ciągle wiszące nad nią zagrożenie życia. W sumie prawie wszystko się zgadzało.

Przez dobry moment zastanawiała się, czy jej ulubiony sąsiad jest jeszcze w kamienicy i czy znów wykaże się niezwykłą uprzejmością, pożyczając jej swój samochód. W końcu wzięła się w garść i narzucając na ramiona cienką bluzę, zeszła o piętro w dół i zapukała do jego drzwi. Cień Ralpha towarzyszył jej podczas całej rozmowy, która swoją drogą zbyt długa nie była. Jej sąsiad chyba słusznie zauważył, że nie czuła się najlepiej, więc podał jej kluczyki praktycznie od razu.

- Dziękuję - powiedziała, jak najmilej tylko mogła i oddaliła się do swojego lokum, by do końca się przygotować.

Ubrała się nieco porządniej, bo w wyobraźni już widziała dezaprobatę w oczach swojej matki na widok zwykłych, szarych dresów, które swoją drogą trochę za bardzo na niej wisiały. Wyszczotkowała zęby i uczesała włosy, nie chcąc jednak męczyć się choć delikatnym makijażem. Zgarnęła torebkę z salonu i wolnym krokiem skierowała się na zewnątrz, wprost do garaży obok kamienicy.

Ralph cały czas uważnie za nią podążał.

***

- Myślę, że jedziesz trochę za wolno - mruknął demon, krótkim ruchem głowy wskazując jej na auta tuż za nią. - Tamten w Audi już mocno się wkurwił, trąbi na ciebie co pięć sekund.

Demon PactOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz