5. Gra pozorów

245 13 54
                                    

Sara

Przeszłam przez próg i weszłam na szkolny, zatłoczony korytarz. Podeszłam do szafki, z której wyciągnęłam książki i jednym ruchem dłoni ją zamknęłam. Spojrzałam na koniec korytarza, gdzie Madd wesoło machała do mnie. Poprawiłam kaptur szarej bluzy i podeszłam do dziewczyny, witając się z nią całusem w policzek.

– W końcu jesteś – powiedziała z szerokim uśmiechem. – Byłam pewna, że zaspałaś.

– Trochę tak było – skrzywiłam się. – Wczoraj siedziałam do późna, trochę czytałam, trochę słuchałam muzyki. Nie chciało mi się spać, a gdy spojrzałam na zegarek, dochodziła pierwsza. Położyłam się i trochę mi zajęło zanim zasnęłam – mówiłam, idąc obok niej. W pewnym momencie zatrzymałyśmy przed zejściem w dół do bufetu i stanęłyśmy na wprost wejścia.

– Ja wczoraj miałam do późna korepetycje z biologii – westchnęła, spuszczając jednocześnie ramiona. Skrzywiłam się, posyłając dziewczynie pełne współczucia spojrzenie. – Mój ojciec jest nieugięty i wraz z początkiem roku szkolnego, a co za tym idzie klasą maturalną, wziął sobie za cel zajechanie mnie na śmierć – poprawiła okulary na nosie, a jej zielononiebieskie tęczówki zabłyszczały.

– Raczej chce dobrze – powiedziałam.

– Niby tak, stara się jak może. Jednak musi też zrozumieć, że potrzebuje też czasu dla siebie i...dla chłopaków – uśmiechnęła się. – Może się to wydawać dziwne, bo przecież mają dziewczyny, poza Cortez'em, ale traktujemy siebie jak rodzeństwo i jesteśmy dość blisko ze sobą.

– Dało się zauważyć podczas ostatniej kłótni, gdzie chłopaki stanęli murem przed tobą.

– Oh, tak – kiwnęła głową. – Mówiłam ci, że kocham ich jak braci, ale potrafią być również bardzo wkurzający. Zwłaszcza, gdy mnie zaczepiają – parsknęła.

Odwróciłam głowę w bok i od razu tego pożałowałam. Na korytarz wchodził właśnie Matteo, który poprawił czarny kaptur od swojej bluzy i po podejściu do grupy chłopaków, przywitał się z nimi uściskiem dłoni lub poklepaniem po plecach. Zdążyłam zapomnieć o tym, że chodzimy do jednej szkoły. Niestety moje przypatrywanie się mu musiało zwrócić uwagę jego kolegów, ponieważ szturchnęli go w ramię, a on automatycznie powiódł wzrokiem tam, gdzie mu wskazał jego kumpel. Od razu odwróciłam głowę wracając spojrzeniem do Maddie.

– A gdzieś Louis? – zapytała z uśmiechem.

– Znając jego pewne zaspał lub stoi w korku.

– W takim razie nie pozostaje nam nic innego, jak trzymać za niego kciuki. Będzie miał ciężki orzech do zgryzienia, ponieważ Scarza to niezły skurwiel, ale myślę, że sobie poradzi. Twój przyjaciel ma charyzmę i jest bardzo czarujący – dodała i delikatnie zamruczała.

– Tylko mi nie mów, że cię podrywał? – przymknęłam powieki.

– Ależ skąd! – broniła się. – Nie chciałabym, by nowy kolega dostał od razu gonga od trojaczków.

– No tak, zapomniałam – parsknęłam cicho.

– Jest bardzo sympatyczny i równie mocno o ciebie dba. Widać, że jesteście bardzo zżyci – powiedziała i przez chwilę złapałyśmy kontakt wzrokowy.

Jej tęczówki biły ciepłym blaskiem, takim siostrzanym i powodowało to wszystko nieodgadnioną u mnie chęć przytulenia dziewczyny. Mówiła szczerze, a i jej spojrzenie było prawdziwe. Ona naprawdę cieszyła się z naszej przyjaźni. Mimo, że znała nas zaledwie parę dni. Gdy zadzwonił dzwonek Maddie pożegnała się ze mną, a ja ruszyłam w kierunku klasy. Przechodząc obok grupy chłopaków słyszałam w swoją stronę gwizdy i wycia, ale nie reagowałam na to. Chciałam przyjąć zasadę, że jeżeli go zignoruje, da mi spokój.

Lettere a Carla (w trakcie poprawek)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz