17. Powstanie chaosu

145 6 12
                                    


Sara

Z szeroko otwartymi oczami przyglądałam się scenie, która wydarzyła się w bufecie i nie byłam w stanie w żaden sposób zareagować na wybuch Nathaniela. W ostatnich dniach wydarzyło się naprawdę wiele, a momentami moje życie przypominało prawdziwy horror i kiedy myślałam, że wychodziłam na prostą, wybuch Conario przypomniał mi o tym, że żyliśmy w syfie, który swoją drogą sami wytwarzaliśmy. Klara rzuciła mi krótkie spojrzenie, a następnie wyszła z bufetu. Louis, który widział całe zamieszanie, usiadł obok mnie, a ja delikatnie podskoczyłam. Ostatni raz spojrzałam na wejście do bufetu, w którym stał Matteo. Spojrzał na mnie gniewnym wzorkiem, a następnie zniknął z mojego pola widzenia.

– Proszę – podsunął mi kanapkę, którą przyjęłam i zaczęłam od razu jeść, mimo że nie byłam specjalnie głodna. – Sara?

– Hm? – odwróciłam głowę w jego stronę.

– Co jest? Widzę, że chyba nie chodzi o kłótnie Carli i Nate'a.

Nie było sensu zmyślać.

– Źle się czuje – odparłam wprost. – Pokłóciłam się z ojcem, z którym mam coraz gorszy kontakt. Jakby wcześniej nie był on średni, ale teraz jest fatalny. Ma o wszystko do mnie pretensje, a gdy doszedł ten samochód, wybuchł...– przerwałam, czując gule w gardle. – Obwinia mnie o wszystko...– nie dokończyłam, ponieważ Louis objął mnie ramieniem, a następnie przytulił do siebie.

– Jestem przy tobie – powiedział cicho. Nie rozpłakałam się, a jedynie mocniej wtuliłam w ciało chłopaka. – Idziemy na zajęcia? – zaproponował, nie odsuwając się ode mnie. Wyciągnęłam telefon i spojrzałam na plan, po czym przewróciłam delikatnie oczami.

– Nie. To historia Włoch, a ja się źle czuję. Poza tym, mam jeszcze obraz do skończenia, więc zwinę się do domu – tym razem, to ja odsunęłam się od Louis, posyłając mu niemrawy uśmiech. Chłopak nie kupił tego, ale nic nie powiedział. Rozeszliśmy się w korytarzu, gdzie on poszedł na zajęcia z koszykówki, a ja udałam się szybko do domu.

Wchodząc do środka zastałam swojego ojca, który krzątał się po kuchni. Zignorował moje wejście, jak i to, że zbliżyłam się do blatu stołu. Zrobiłam sobie obiad, ale nawet podczas tego, nie odezwał się do mnie ani słowem. W końcu puściły mi hamulce.

– Dlaczego mnie ignorujesz? – zwróciłam się do niego. Czułam, że puls gwałtownie mi przyśpieszył. Patrzyłam na niego wyczekująco, ale on dalej stał do mnie bokiem. Salvio słynął z ciężkiego charakteru i zastanawiałam się czasem, jak moja matka z nim wytrzymywała. – Tato...

– Mówiłem ci już – zaczął ostro. Odwrócił się w moją stronę, gromiąc mnie wzrokiem. – To twoja wina, że samochód został porysowany – wskazał na mnie palcem. – To ty do tego dopuściłaś.

– Nic nie zrobiłam, nie zaciągnęłam go za rękę i nie pokazałam mu samochodu mówiąc „zniszcz mi samochód, będzie fajna zabawa" – ironizowałam. Byłam coraz bardziej zarówno zdenerwowana, jak i bliska rozpłakania się.

– Nie zmienia to faktu, że to twoja wina i ty za to zapłacisz – syknął. – Skoro porysował twój samochód, to zapewne zaszłaś mu za skórę. Mówiłem Elizabeth, że puszczanie cię na imprezy źle się skończy, a ona mnie nie słuchała, więc teraz nadeszły konsekwencje złych decyzji. Już i tak nasza reputacja wśród rodzin założycieli jest nieciekawa, a to wszystko twoja wina! – uderzył otwartą dłonią w blat, przez co podskoczyłam ze strachu.

Niebieskie tęczówki ojca wpatrywały się we mnie groźnie, obarczając winą za wszystkie krzywdy, które się wydarzyły. Skuliłam się w sobie do tego stopnia, że gdy mężczyzna odwrócił się i odszedł w kierunku innej części domu, chwyciłam się za ramię i przeszłam po cichu na górę. Tam popłakałam się, a kiedy rozbolała mnie głowa, wzięłam tabletki, spakowałam torbę na zajęcia i bez słowa wyszłam z domu.

Lettere a Carla (w trakcie poprawek)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz