Sara
Z szeroko otwartymi oczami przyglądałam się scenie, która wydarzyła się w bufecie i nie byłam w stanie w żaden sposób zareagować na wybuch Nathaniela. W ostatnich dniach wydarzyło się naprawdę wiele, a momentami moje życie przypominało prawdziwy horror i kiedy myślałam, że wychodziłam na prostą, wybuch Conario przypomniał mi o tym, że żyliśmy w syfie, który swoją drogą sami wytwarzaliśmy. Klara rzuciła mi krótkie spojrzenie, a następnie wyszła z bufetu. Louis, który widział całe zamieszanie, usiadł obok mnie, a ja delikatnie podskoczyłam. Ostatni raz spojrzałam na wejście do bufetu, w którym stał Matteo. Spojrzał na mnie gniewnym wzorkiem, a następnie zniknął z mojego pola widzenia.
– Proszę – podsunął mi kanapkę, którą przyjęłam i zaczęłam od razu jeść, mimo że nie byłam specjalnie głodna. – Sara?
– Hm? – odwróciłam głowę w jego stronę.
– Co jest? Widzę, że chyba nie chodzi o kłótnie Carli i Nate'a.
Nie było sensu zmyślać.
– Źle się czuje – odparłam wprost. – Pokłóciłam się z ojcem, z którym mam coraz gorszy kontakt. Jakby wcześniej nie był on średni, ale teraz jest fatalny. Ma o wszystko do mnie pretensje, a gdy doszedł ten samochód, wybuchł...– przerwałam, czując gule w gardle. – Obwinia mnie o wszystko...– nie dokończyłam, ponieważ Louis objął mnie ramieniem, a następnie przytulił do siebie.
– Jestem przy tobie – powiedział cicho. Nie rozpłakałam się, a jedynie mocniej wtuliłam w ciało chłopaka. – Idziemy na zajęcia? – zaproponował, nie odsuwając się ode mnie. Wyciągnęłam telefon i spojrzałam na plan, po czym przewróciłam delikatnie oczami.
– Nie. To historia Włoch, a ja się źle czuję. Poza tym, mam jeszcze obraz do skończenia, więc zwinę się do domu – tym razem, to ja odsunęłam się od Louis, posyłając mu niemrawy uśmiech. Chłopak nie kupił tego, ale nic nie powiedział. Rozeszliśmy się w korytarzu, gdzie on poszedł na zajęcia z koszykówki, a ja udałam się szybko do domu.
Wchodząc do środka zastałam swojego ojca, który krzątał się po kuchni. Zignorował moje wejście, jak i to, że zbliżyłam się do blatu stołu. Zrobiłam sobie obiad, ale nawet podczas tego, nie odezwał się do mnie ani słowem. W końcu puściły mi hamulce.
– Dlaczego mnie ignorujesz? – zwróciłam się do niego. Czułam, że puls gwałtownie mi przyśpieszył. Patrzyłam na niego wyczekująco, ale on dalej stał do mnie bokiem. Salvio słynął z ciężkiego charakteru i zastanawiałam się czasem, jak moja matka z nim wytrzymywała. – Tato...
– Mówiłem ci już – zaczął ostro. Odwrócił się w moją stronę, gromiąc mnie wzrokiem. – To twoja wina, że samochód został porysowany – wskazał na mnie palcem. – To ty do tego dopuściłaś.
– Nic nie zrobiłam, nie zaciągnęłam go za rękę i nie pokazałam mu samochodu mówiąc „zniszcz mi samochód, będzie fajna zabawa" – ironizowałam. Byłam coraz bardziej zarówno zdenerwowana, jak i bliska rozpłakania się.
– Nie zmienia to faktu, że to twoja wina i ty za to zapłacisz – syknął. – Skoro porysował twój samochód, to zapewne zaszłaś mu za skórę. Mówiłem Elizabeth, że puszczanie cię na imprezy źle się skończy, a ona mnie nie słuchała, więc teraz nadeszły konsekwencje złych decyzji. Już i tak nasza reputacja wśród rodzin założycieli jest nieciekawa, a to wszystko twoja wina! – uderzył otwartą dłonią w blat, przez co podskoczyłam ze strachu.
Niebieskie tęczówki ojca wpatrywały się we mnie groźnie, obarczając winą za wszystkie krzywdy, które się wydarzyły. Skuliłam się w sobie do tego stopnia, że gdy mężczyzna odwrócił się i odszedł w kierunku innej części domu, chwyciłam się za ramię i przeszłam po cichu na górę. Tam popłakałam się, a kiedy rozbolała mnie głowa, wzięłam tabletki, spakowałam torbę na zajęcia i bez słowa wyszłam z domu.
CZYTASZ
Lettere a Carla (w trakcie poprawek)
RomancePrzeszłość jest poza kontrolą, ale jej demony wybudzają się ze snu. Lecz czy my musimy płacić za błędy innych ludzi? Kim my byliśmy? Tylko zwykłymi dzieciakami, pragnącymi przeżyć najlepsze lata swojego życia. To nie nasza wina, że tak się stało...