ig: lifefeeling.autor
tik tok: jak powyżej :)
*
Mawiają, że po burzy wychodzi zawsze słońce. Cóż, może w teorii. Niestety w praktyce często pozostaje pochmurne niebo. Bardzo chciałam, by to słońce wyszło dla mnie, a w szczególności dla mojej mamy, ale nic na to się nie zapowiadało. Pojechałam do niej do szpitala i jak od ostatniego czasu, przesiedziałam z nią do obiadu. Martwiłam się o jej stan zdrowia, a przez to nie spałam i byłam coraz bardziej zmęczona tym wszystkim.
Kiedy rozległo się ciche pukanie do drzwi, odwróciłam głowę i spostrzegłam Marcello. Uśmiechnęłam się lekko i wyszłam z chłopakiem na korytarz. Od razu mogłam się do niego przytulić, a on delikatnie pocierał moje plecy.
– Z twoją mamą jest coraz lepiej, więc lada dzień powinna wyjść już ze szpitala – powiedział, przez co otworzyłam szerzej oczy i odsunęłam się od niego. Spojrzałam na jego twarz, na której błądził delikatny uśmiech. Marcello w dresach, przekręcił zegarek i spojrzał na godzinę.
– Mówisz poważnie? – zapytałam cicho.
– Tak. Podpytałem lekarzy. Zrobią jej jeszcze dodatkowe badania i lada dzień będzie wychodzić. Nie martw się Sara. Z twoją mamą jest dobrze. Ale mam jeszcze inną wiadomość – pochmurniał, a jego spojrzenie przygasło.
– Nie wiem, czy chcę wiedzieć...
– Wylatuję już w środę. Widziałem się już z chłopakami i...– zaczął, ale urwał w połowie. Poczułam uderzenie jakby w pierś. Marcello wyjeżdżał i to na stałe. Polubiłam bardzo jego towarzystwo i nie chciałam by wyjeżdżał.
– W środę? To właściwie zaraz...– wydukałam.
– Wiem. Miałem mieć jeszcze trochę czasu, ale potrzebują mnie właściwie na cito. Jest wielu ludzi, którzy czekają na rehabilitację, a jak sama wiesz, dobrych rehabilitantów jest jak na lekarstwo – wzruszył ramionami. – Chciałem zapytać, czy nie chciałabyś przyjechać na lotnisko. Oczywiście, jeżeli możesz i chcesz – zaznaczył.
– Będę – oznajmiłam krótko. Marcello uśmiechnął się i zaraz pożegnał, idąc w stronę dyżurki dla pielęgniarek.
Odwróciłam głowę w kierunku mamy, która rozmawiała z lekarzami. Nie chcąc jej przeszkadzać miałam zamiar wrócić do domu, ale wtedy przypomniałam sobie, że w tym szpitalu leżał Max. Zadrżałam, a mój oddech przyśpieszył. Nie powinnam była nawet pomyśleć o tym, by iść do tego człowieka. Nie wiem, dlaczego o tym pomyślałam. To idiotyczne. Ale kierowana jakąś popierdoloną siłą poszłam w kierunku oddziału ortopedycznego, gdzie ukradkiem zaglądałam do pokoi, aż nie natrafiłam na ten właściwy. Chłopak wyglądał tragicznie. Tak jak wspomniał Nate, miał połamane obydwie nogi oraz prawą rękę. Do tego ogromna ilość siniaków sprawiała, jakby zderzył się z ciężarówką. Podłączony był do mnóstwa kabli, a sam zapach szpitalnych środków przyprawiał mnie o mdłości. Poczułam ogromny strach, a każdy kolejny krok był coraz cięższy. Dlaczego ja sobie to robiłam. Nie powinien on mnie interesować. Dostał to, na co zasłużył. Czy to nie brzmi jak hipokryzja?.
Pokręciłam głową, odpychając ten irytujący głos w mojej głowie. Weszłam do środka, a żołądek miałam na maksa ściśnięty ze stresu. Max zwrócił się w moją stronę, uśmiechając się paskudnie. Już mi gorzej.
– W końcu jesteś – zaczął z chrypą w głosie. Zmarszczyłam brwi, nie rozumiejąc go.
– Co?
CZYTASZ
Lettere a Carla (w trakcie poprawek)
RomansaPrzeszłość jest poza kontrolą, ale jej demony wybudzają się ze snu. Lecz czy my musimy płacić za błędy innych ludzi? Kim my byliśmy? Tylko zwykłymi dzieciakami, pragnącymi przeżyć najlepsze lata swojego życia. To nie nasza wina, że tak się stało...