48. Wspomnienie tego jedynego

51 2 0
                                    

Carla

Zbiegłam po schodach w akompaniamencie chłopięcego krzyku. Skręciłam w prawo, a następnie pobiegłam do dużego stołu, gdzie uderzyłam otwartą dłonią w jego blat.

– Pierwsza! – krzyknęłam radośnie. Odwróciłam się przodem do chłopca, który dobiegał i był niepocieszony. – Znowu przegrałeś! – wystawiłam w jego stronę język.

– To jest niesprawiedliwe! – fuknął. – Wybiegłaś z pokoju, a następnie krzyknęłaś „start". Oszukujesz, Carla – nadął się.

– Za to ty znowu oszukiwałeś w karty! – wskazałam na niego palcem. – Widziałam, jak podglądałeś na moje, więc wzięłam odwet – skrzyżowałam ręce na piersi.

– Jesteś złośliwa. Nie chcę się z tobą bawić – odwrócił się do mnie tyłem.

Pokręciłam ze śmiechu głową i w dwóch krokach podeszłam do Matteo i czule przytuliłam się do jego pleców. Trochę się nadąsał, ale szybko jego ramiona opadły, a on zaczął się śmiać.

– Kto pierwszy na górze, ten dostanie ciasto – krzyknął, wyrywając się z mojego uścisku.

Pobiegł na górę schodami, a ja dopiero po chwili zorientowałam się, że wyścig nadal trwa. Biegłam, ile umiałam, ale on był ode mnie szybszy, toteż znalazł się na górze szybciej. Zdyszana stanęłam przed dumnym z siebie chłopakiem, który dzierżył w dłoni wygrane ciastko. Zdenerwowałam się, więc bez słowa odeszłam w kierunku swojego pokoju. Tam zastałam Vito, na widok, którego rozpromieniłam się.

– Co tu robisz? – zapytałam, podchodząc do niego.

Chłopak potargał mi włosy, a następnie zabrał jeden z zeszytów leżących na moim biurku. Nie rozumiałam nic z tego, ale cieszyłam się, że Vito był obok. Nagle poczułam, jak ktoś łapie mnie za warkocz. Odwróciłam się z jękiem i uderzyłam przechodzącego Matteo w ramię. On jedynie parsknął śmiechem i przeszedł dalej. Tupnęłam nogą, burcząc pod nosem. – Zrób coś z nim. On mnie ciągle ciągnie za włosy albo oszukuje w grach!

– Carla...– westchnął Vito.

– Słuchaj no ty, księżniczko – Matteo odwrócił się w moją stronę, unosząc brew. – To ty zaczęłaś oszukiwać w bierkach. Ruszałaś specjalnie patykami lub stołem, gdy podnosiłem je z góry.

– Nieprawda!

– Dzieciaki! – Vito podniósł głos. – Uspokójcie się, bo zaraz mi bębenki rozsadzi od waszych krzyków. Poza tym, rodzice są w domu. Jak nie przestaniecie się wydzierać, to przyjdzie mama i dopiero będziecie mieli przechlapane – popatrzył na nas z góry.

– Dobra, już nie będziemy – mruknęliśmy obydwoje.

Spojrzałam na Vito, który uśmiechnął się i po minięciu nas, wyszedł z pokoju. Przekręciłam głowę w kierunku Matteo, który patrzył się na moje włosy.

– Robak ci chodzi – wskazał palcem.

– Gdzie?! – rozpaczliwie zaczęłam pocierać włosy, chcąc się go pozbyć. Nagle usłyszałam głośny śmiech chłopaka, a gdy uniosłam głowę, prawie płakał ze śmiechu. Zdenerwowałam się. – Podła świnka! – fuknęłam, gdy dał mi pstryka w nos i uciekł z pokoju. Pobiegłam za nim w akompaniamencie jego krzyków oraz Vito.

– Carla? – rozległ się głos.

Podniosłam głowę i natrafiłam na spojrzenie matki, która wpatrywała się we mnie wyczekująco. Zerknęłam na kobietę, która stała przede mną, a w dłoniach trzymała duży, biały znicz w kształcie aniołka. Dopiero to sprawiło, że wróciłam do rzeczywistości. Byliśmy w sklepie, przy cmentarzu, gdzie sprzedawali znicze.

Lettere a Carla (w trakcie poprawek)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz