ig: lifefeeling.autor
Matteo
Gabriel był wściekły, tak samo jak Remi. Biłem się bardzo długo z myślami, czy im o tym powiedzieć i przez dwa dni milczałem. Niestety, ale zaczęli mocno drążyć w sprawie spotkania i nie byłem w stanie dłużej już ich okłamywać. Hailie rozpętała piekło, ponieważ mimo wszystko, milczałem przez dwa dni. Chyba słyszało ją całe osiedle, kiedy wyzywała mnie i wszystkich po kolei. Włącznie z pierdolonym Vito. Nawet Sophia puściła wiązankę przekleństw, czym zaskoczyła nas wszystkich i rozumiałem je. Bały się, ponieważ ten pokaz wiązał się z ryzykiem, ale ja już decyzję podjąłem i nie zamierzałem jej cofnąć.
Niestety, ale jedna rzecz musiała zostać wykonana, czy tego chciałem, czy nie. Ojciec zaczął mocno naciskać na dostarczenie dokumentów, grożąc mi, jak tylko się dało. Zatrzymałem samochód na parkingu i spojrzałem na ładny dom przez przednią szybę. Zacisnąłem palce na kierownicy i poczułem złość. Ponownie obrazy przeszłości przeleciały mi przed oczami, w tym mój krzyk, rozpacz i wściekłość. Przymknąłem powieki, kiedy wspomnienia zalewały mój umysł. Pokręciłem szybko głową, chcąc się uspokoić. Musiałem panować nad emocjami, zwłaszcza podczas wizyty.
Chwyciłem papiery w dłoń i wysiadłem z samochodu. Dom Sary był ładny, a dzielnica na jakiej mieszkała, pasowała do niej. Latem, w sezonie bywało tu głośno z uwagi na główny plac przystań, ale z drugiej strony domu miała park i nie słychać było tego hałasu z placu głównego. Stanąłem pod chabrowymi drzwiami i zerknąłem na uroczą tabliczkę z nazwiskiem dziewczyny. Zapukałem delikatnie, a kiedy drzwi otworzył mi jej ojciec, aż cofnął się. Jego twarz od razu stężała. Wszedłem kulturalnie do środka zamykając drzwi. Kompletnie się mnie nie spodziewał, a że się mnie bał, to cofnął się aż pod samą wyspę kuchenną. Pieprzony tchórz.
– Co ty tutaj robisz? – zapytał przestraszony.
– Mam pewne dokumenty, które musisz podpisać. Jesteśmy sami? – zapytałem kontrolnie. Nie chciałem, by Sara była przy tym obecna, a nie widziałem jej samochodu przed domem. Mężczyzna wyprostował się, przybierając pewną siebie postawę.
– Tak. Jestem sam – odpowiedział, patrząc mi w oczy. Szukałem przez chwilę w nich zawahania, ale uporczywie mi się przyglądał, przez co dałem wiarę jego słowom.
– Wszystko jest wykonywane zgodnie z umową – zapewnił na co zakpiłem. Rzuciłem na blat plik kartek.
– Nie będę mówił ci na pan, bo nie zasługujesz na to. Podpisuj i miejmy to z głowy – wyprostowałem się i skrzyżowałem ręce na piersi. Byłem podirytowany i chciałem jak najszybciej wyjść z tego domu. Czułem, jak swędziała mnie skóra, a dłonie same rwały się, by coś rozwalić.
Ojciec dziewczyny chwycił kartki i po przeczytaniu kilku linijek tekstu otworzył oczy ze zdziwieniem. Spojrzał na mnie, a głos gdzieś mu ugrzązł.
– Dlaczego podnieśliście cenę? – zadrżał. – Ja mam dziecko na utrzymaniu – odparł, a jego niebieskie oczy wpatrzone były w moje w niemal błagalnym tonie.
Parsknąłem kpiąco. To były chyba jakieś, kurwa, jaja.
– Dziecko? Nie żartuj sobie ze mnie. Teraz zgrywasz tatusia? – Nachyliłem się nad nim. Byłem od niego o głowę wyższy, a nawet i więcej, więc bez problemu mogłem go połamać. – Widziałem siniaki na jej nadgarstkach, na pewno zrobiła ja sobie sama, co? – syknąłem. – Słyszałem, jak się do niej zwracasz, więc nie pierdol mi tu o byciu kochanym ojcem, bo nim nie jesteś. Ciesz się, że masz możliwość płacenia w ratach, bo poszedłbyś z torbami na długie lata – warknął, spoglądając na mężczyznę z odrazą. Brzydziłem się nim i wszystkim, czym sobą reprezentował.
CZYTASZ
Lettere a Carla (w trakcie poprawek)
Roman d'amourPrzeszłość jest poza kontrolą, ale jej demony wybudzają się ze snu. Lecz czy my musimy płacić za błędy innych ludzi? Kim my byliśmy? Tylko zwykłymi dzieciakami, pragnącymi przeżyć najlepsze lata swojego życia. To nie nasza wina, że tak się stało...