51. Lwia odwaga

36 3 0
                                    

insta: lifefeeling.autor

tik tok: lifefeeling.autor

Carla

Drgnęłam.

Na początku raz, a po kilku minutach, które trwały niczym sekundy nastąpił kolejny wstrząs ciała, a potem kolejny, aż do momentu, w którym zaczynałam powoli otwierać oczy. Moja podświadomość była jeszcze na jawie, ale słuch zdecydowanie był już w świecie rzeczywistym. Słyszałam szum i cichy dźwięk syczenia. Zmarszczyłam brwi i uchyliłam delikatnie powieki. Zamglony wzrok zaczął powoli się wyostrzać, a ja pierwsze co zobaczyłam to było boczne lusterko. Wtedy też zorientowałam się, że nadal jestem w samochodzie, ale gdy spojrzałam na boczne drzwi, w oknie nie było szyby. Za to było pełno odłamków szkła. Powolnym wzrokiem skanowałam swoje nogi, na których znajdowało się pełno pozostałości po szybie. Nagle wszystko przyśpieszyło. Wspomnienia zaczęły zalewać moją głowę niczym tsunami, a pulsujący ból w czaszce nasilił się tak mocno, że z oczu pociekły mi łzy. Byliśmy na treningu, wracaliśmy, uderzyło w nas auto. Mieliśmy wypadek.

– O mój Boże – jęknęłam, gdy dotarła do mnie skala problemu.

Chciałam poruszyć ciałem, ale nadal blokował mnie pas. Spięłam się, gdy ból rozszedł się po całym organizmie, ale musiałam się ruszyć. Drżącą dłonią odpięłam pas i spojrzałam w bok. Matteo siedział na swoim miejscu, z głową opartą o bok samochodu. Nie ruszał się. Co gorsza, po jego twarzy spływały strużki krwi wyciekającej z rany na jego czole. Jego dłonie całe były w siniakach i otarciach od próby mocnego trzymania kierownicy. Wyciągnęłam z kierunku jego twarzy dłoń, ale zawahałam się. W końcu przyłożyłam dwa palce na jego szyi i zamarłam. On nie oddychał. Zabrałam dłoń i skuliłam się na swoim fotelu. Wplątałam palce we włosy, ignorując ból całego ciała. On nie oddychał.

– Ja mu nie pomogę. Ja nie potrafię. Nie umiem...– zapłakałam. Spojrzałam na swoje dłonie, który były pokryte krwią. Poczułam ją również na swojej twarzy, co tylko spotęgowało mój strach.

Panika była jak bakteria, która rozprzestrzeniała się we mnie, paraliżując mnie swoją siłą. Słyszałam tak mocne bicie swojego serca, że bałam się, że sama zejdę na zawał i to za chwilę. Zamknęłam oczy i pokręciłam głową. Nie mogłam tak siedzieć i liczyć na cud. Musiałam działać. Liczył się czas. Otworzyłam drzwi od swojej strony, ale zanim wysiadłam wyjęłam telefon ze swojej kieszeni.

Wyszłam z auta i gdy stanęłam na ulicy, zgięłam się w pół. Ból, który wcześniej ignorowałam dał upust całej swojej sile, przyszpilając mnie do podłoża. Kucnęłam, głośno oddychając, a pot zebrał się na moim czole, by po chwili skapnął na jezdnię. Zacisnęłam dłonie w pięści wraz z powiekami i powoli podniosłam się. Czas, do kurwy.

Chwyciłam mocniej telefon i opierawszy się o samochód, przeszłam do drzwi od strony kierowcy, gdzie mocno chwyciłam za klamkę. Początkowo to nic nie dało, a z moich ust uszedł wrzask złości. W końcu, gdy zamek puścił, otworzyłam drzwi, a ciało chłopaka poleciało w moją stronę i tylko pas go trzymał przed upadkiem. Odpięłam go delikatnie i chwyciłam chłopaka pod ramiona. Ciężar jego ciała sprawił, że ugięły się pode mną kolana, ale nie poddałam się. Adrenalina w moim ciele przyśpieszyła, spychając ból i strach w najgłębsze zakamarki mojej podświadomości. Działa, działaj. Wyprowadziłam chłopaka przed samochód i położyłam na jezdni. Rozejrzałam się dookoła i zdziwiło mnie to, że tędy nikt nie przejeżdżał, a to przecież była ruchliwa trasa. Pokręciłam jednak szybko głową na boki i sprawdziłam puls chłopaka. Brak.

– Japierdole – wrzasnęłam rozpaczliwie.

Nie wiedziałam, ile czasu spędziliśmy w samochodzie, ale położyłam telefon obok, wykręcając numer na pogotowie. W czasie oczekiwania na połączenie, zaczęłam reanimować chłopaka, na tyle ile potrafiłam, piekląc się pod drodze, dlaczego nikt do kurwy nie odbierał tego pierdolonego telefonu. Dopiero, gdy cichy głos odezwał się z telefonu, niemal wykrzyczałam wszystko, co tylko mogłam dyspozytorce, błagając ją niemal, by teleportowała tu kogokolwiek, kto mógł mu pomóc bardziej niż ja. Kobieta wysłała pogotowie, a ja dalej reanimowałam chłopaka. Moja krew skapywała na moje dłonie oraz jego ubranie, ale to nie było dla mnie zmartwieniem. Przetarłam twarz, rozmazując ją sobie na skórze, ale wzrok był mi bardziej potrzebny niż cokolwiek innego.

Lettere a Carla (w trakcie poprawek)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz