Carla
Nigdy wcześniej nie zastanawiałam się nad sensem ludzkiego istnienia. Nie zawracałam sobie tym głowy, ile warte jest ludzkie życie i w jak bardzo krótkim czasie może się ono zakończyć. Nie brałam pod uwagę tego, że mogłabym się z kimś pożegnać, aż do dwutysięcznego dziewiętnastego roku, kiedy część mojej duszy została wyrwana i rozerwana, przez co do dnia dzisiejszego ciężko było mi pogodzić się z tym, co się stało. Od tamtego dnia stałam się bardziej skryta, a niemy konflikt pomiędzy mną, a moimi rodzicami, zaostrzył się i trwał aż do dzisiaj.
Teraz historia znowu zatoczyła koło, bo w szpitalu znów leżał ktoś bardzo mi bliski. I o ile Matteo dochodził bardzo szybko do siebie, tak Sara ciągle spała, a lekarze określali jej stan jako stabilny, niekiedy mówiąc, że cały czas trzeba być na wszystko przygotowanym. To mnie destabilizowało, ponieważ w ciągu dnia moje myśli były skupione na Sarze, przez to nijak nie mogłam się skupić na nauce i byłam rozdrażniona.
Spojrzałam na pomnik, a następnie na wyrytą datę, a obok postawione znicze oraz kwiaty. Zwęziłam powieki, biorąc delikatny wdech, który miał mnie uspokoić, a sprawił jedynie, że zadrżały mi dłonie. Przełknęłam ślinę i schyliwszy się, postawiłam duży znicz w kształcie serca i po krótkiej zadumie, odeszłam stamtąd. Moja głowa parowała od wszystkiego, dlatego zdecydowałam się pojechać na trening Aerialu, gdzie spędziłam ponad godzinę, walcząc z tym, by nie spaść na matę. Chwyciłam mocniej koło i oddychając głośno, usiadłam na nim bokiem. Wykonywałam wszystkie polecenia trenerki, a pot lał się ze mnie strumieniami. Jednak czułam satysfakcje i po skończonych zajęciach długo siedziałam w szatni zanim ostatecznie zdecydowałam się doprowadzić do porządku i wyjść z budynku.
Uniosłam wzrok na zachmurzone niebo, które dość mocno odzwierciedlało mój humor. Skrzywiłam się i po wejściu do samochodu szybko udałam się do domu. Tam zastałam znajome głosy i gdy podeszłam bliżej kuchni, z niej wyłonił się ojciec Matteo. Rosły mężczyzna widząc mnie, zatrzymał się, a następnie spojrzał z dość posępną miną.
– Witaj Carlo, jak samopoczucie? – zapytał, unosząc kącik ust. Wyjęłam dłonie z kieszeni i wyprostowałam się. Nie chciałam po sobie dać znać tego, jak bardzo nie znosiłam tego człowieka.
– W porządku – odparłam krótko, trzymając z nim kontakt wzrokowy.
Ojciec chłopaka przełożył trzymaną teczkę do drugiej dłoni i słychać było, jak wciągnął powietrze. Wchodziłam już po schodach, gdy jego cichy głos zatrzymał mnie.
– Jak się miewa twoja koleżanka? – zapytał na pozór uprzejmie, ale wyczułam kpinę. Odwróciłam się pół bokiem i natrafiłam na jego spojrzenie. Stalowe tęczówki przypatrywały mi się uważnie, a kącik przy ustach niebezpiecznie drgnął. Co za świr.
– Jest w stanie śpiączki – odparłam od razu. – Ale lekarze mówią, że jej organizm się szybko regeneruje, więc lada dzień powinna się obudzić – odpowiedziałam nieco mocniej, akcentując ostatnie słowa.
To nie do końca była prawda, ale on nie musiał o tym wiedzieć. Ojciec chłopaka na moje słowa uśmiechnął się szerzej, a w tych oczach rozbłysło coś niebezpiecznego. Zmarszczyłam brwi, ale nie dane było mi cokolwiek powiedzieć, ponieważ za plecami ojca chłopaka pojawiła się moja matka. Bianca posłała mi wręcz mordercze spojrzenie i zwróciła się do mężczyzny. Fabio odwrócił się i posłał mojej matce serdeczny uśmiech. Nie mogłam znieść tych sztucznych uśmiechów, dlatego przewróciłam oczami z obrzydzenia.
– Carlo, życzę dużo zdrowia Sarze – zwrócił się ponownie do mnie, obdarzając mnie tym razem nieco bardziej zuchwałym uśmiechem. – Przyda się dziewczynie dużo...spokoju. Zwłaszcza po tym, co przeszła, nieprawdaż? – utrzymywał ze mną kontakt wzrokowy jeszcze przez kilka sekund, by następnie odwrócić się i zniknąć w holu, gdzie już czekała na niego moja matka.
CZYTASZ
Lettere a Carla (w trakcie poprawek)
RomancePrzeszłość jest poza kontrolą, ale jej demony wybudzają się ze snu. Lecz czy my musimy płacić za błędy innych ludzi? Kim my byliśmy? Tylko zwykłymi dzieciakami, pragnącymi przeżyć najlepsze lata swojego życia. To nie nasza wina, że tak się stało...