22. Zawieszenie

198 10 13
                                    


Carla

Nigdy wcześniej nie zastanawiałam się nad sensem ludzkiego istnienia. Nie zawracałam sobie tym głowy, ile warte jest ludzkie życie i w jak bardzo krótkim czasie może się ono zakończyć. Nie brałam pod uwagę tego, że mogłabym się z kimś pożegnać, aż do dwutysięcznego dziewiętnastego roku, kiedy część mojej duszy została wyrwana i rozerwana, przez co do dnia dzisiejszego ciężko było mi pogodzić się z tym, co się stało. Od tamtego dnia stałam się bardziej skryta, a niemy konflikt pomiędzy mną, a moimi rodzicami, zaostrzył się i trwał aż do dzisiaj.

Teraz historia znowu zatoczyła koło, bo w szpitalu znów leżał ktoś bardzo mi bliski. I o ile Matteo dochodził bardzo szybko do siebie, tak Sara ciągle spała, a lekarze określali jej stan jako stabilny, niekiedy mówiąc, że cały czas trzeba być na wszystko przygotowanym. To mnie destabilizowało, ponieważ w ciągu dnia moje myśli były skupione na Sarze, przez to nijak nie mogłam się skupić na nauce i byłam rozdrażniona.

Spojrzałam na pomnik, a następnie na wyrytą datę, a obok postawione znicze oraz kwiaty. Zwęziłam powieki, biorąc delikatny wdech, który miał mnie uspokoić, a sprawił jedynie, że zadrżały mi dłonie. Przełknęłam ślinę i schyliwszy się, postawiłam duży znicz w kształcie serca i po krótkiej zadumie, odeszłam stamtąd. Moja głowa parowała od wszystkiego, dlatego zdecydowałam się pojechać na trening Aerialu, gdzie spędziłam ponad godzinę, walcząc z tym, by nie spaść na matę. Chwyciłam mocniej koło i oddychając głośno, usiadłam na nim bokiem. Wykonywałam wszystkie polecenia trenerki, a pot lał się ze mnie strumieniami. Jednak czułam satysfakcje i po skończonych zajęciach długo siedziałam w szatni zanim ostatecznie zdecydowałam się doprowadzić do porządku i wyjść z budynku.

Uniosłam wzrok na zachmurzone niebo, które dość mocno odzwierciedlało mój humor. Skrzywiłam się i po wejściu do samochodu szybko udałam się do domu. Tam zastałam znajome głosy i gdy podeszłam bliżej kuchni, z niej wyłonił się ojciec Matteo. Rosły mężczyzna widząc mnie, zatrzymał się, a następnie spojrzał z dość posępną miną.

– Witaj Carlo, jak samopoczucie? – zapytał, unosząc kącik ust. Wyjęłam dłonie z kieszeni i wyprostowałam się. Nie chciałam po sobie dać znać tego, jak bardzo nie znosiłam tego człowieka.

– W porządku – odparłam krótko, trzymając z nim kontakt wzrokowy.

Ojciec chłopaka przełożył trzymaną teczkę do drugiej dłoni i słychać było, jak wciągnął powietrze. Wchodziłam już po schodach, gdy jego cichy głos zatrzymał mnie.

– Jak się miewa twoja koleżanka? – zapytał na pozór uprzejmie, ale wyczułam kpinę. Odwróciłam się pół bokiem i natrafiłam na jego spojrzenie. Stalowe tęczówki przypatrywały mi się uważnie, a kącik przy ustach niebezpiecznie drgnął. Co za świr.

– Jest w stanie śpiączki – odparłam od razu. – Ale lekarze mówią, że jej organizm się szybko regeneruje, więc lada dzień powinna się obudzić – odpowiedziałam nieco mocniej, akcentując ostatnie słowa.

To nie do końca była prawda, ale on nie musiał o tym wiedzieć. Ojciec chłopaka na moje słowa uśmiechnął się szerzej, a w tych oczach rozbłysło coś niebezpiecznego. Zmarszczyłam brwi, ale nie dane było mi cokolwiek powiedzieć, ponieważ za plecami ojca chłopaka pojawiła się moja matka. Bianca posłała mi wręcz mordercze spojrzenie i zwróciła się do mężczyzny. Fabio odwrócił się i posłał mojej matce serdeczny uśmiech. Nie mogłam znieść tych sztucznych uśmiechów, dlatego przewróciłam oczami z obrzydzenia.

– Carlo, życzę dużo zdrowia Sarze – zwrócił się ponownie do mnie, obdarzając mnie tym razem nieco bardziej zuchwałym uśmiechem. – Przyda się dziewczynie dużo...spokoju. Zwłaszcza po tym, co przeszła, nieprawdaż? – utrzymywał ze mną kontakt wzrokowy jeszcze przez kilka sekund, by następnie odwrócić się i zniknąć w holu, gdzie już czekała na niego moja matka.

Lettere a Carla (w trakcie poprawek)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz