49. Ulotność chwil

26 2 0
                                    


ig: lifefeeling.autor

tik tok jak wyżej :)

Sara

Rozłożyłam matę i jak co wtorek, usiadłam na środku i czekałam na trenerkę, która przeprowadzała zajęcia pilates lub czasem jogi. Niestety, choćbym bardzo chciała, nie mogłam opuszczać treningów, ponieważ Violetta była w stałym kontakcie z Marcello i spowiadała mu się z moich postępów. A jak nie ona to ja, przez telefon. Marcello musiał wiedzieć, że doprowadzę swoje kolano do sprawności, więc nawet z Palermo mnie pilnował. A jak nie on, to trojaczki. Zajęcia czasem były naprawdę męczące i po nich zostawałam chwilę w szkolnej szatni, by odsapnąć i pomyśleć.

Po skończonym treningu, zwinęłam matę i przeszłam do szatni, gdzie siedziałam do samego końca, aż wszyscy wyjdą. Dopiero wtedy przebierałam się i zamiast iść do domu, szłam do pracowni szkolnej, gdzie pracowałam nad obrazami. Musiałam nadrobić wszystkie zaległości, a to wiązało się z tym, że siedziałam po godzinach. Wkurzałam tym strasznie Louisa, mamę oraz Nate'a, ale nie miałam wyjścia. Nie chcąc zawieść swojego patrona, dzięki któremu wróciłam na zajęcia, chciałam dać z siebie wszystko.

Drugą kwestią było to, że nie mogłam spać po nocach. Miałam koszmary, ponieważ bałam się tego pokazu. Bałam się o Carlę oraz o...Matteo. Fakt, nasza relacja była dziwna i pokręcona, ale to był człowiek, a ja się po prostu o niego bałam.

Zeszłam ze stołka i przesunęłam obraz bliżej lampy. Skorzystałam ze swojego tableta graficznego i przyglądałam się konturom. Zajmowałam się cieniowaniem, będąc całkowicie samą w pracowni. W pomieszczeniu paliło się tylko światło przy sztaludze, a wokół mnie nie było nikogo poza kwiatami i stosami prac malarskich. W pewnym momencie drzwi od sali otworzyły się, a do środka wszedł Matteo. Przewróciłam oczami i powróciłam do malowania obrazu.

– Byłem pewien, że nikogo już nie ma...– stwierdził. Słyszałam jego kroki, aż stanął tuż za mną. Czułam to. – Jest po dwudziestej...

– Wiem, ale muszę to dokończyć – odpowiedziałam szybko. Był jeszcze jeden powód, dla którego przesiadywałam długo w szkole. Unikałam spotkań ze swoim ojcem.

– Możesz to dokończyć w domu. Jest późno, zbieraj się, odwiozę cię do domu.

– Nie musisz – odwróciłam się bokiem do chłopaka. Ubrany był w czerwoną bluzę z jakimś napisem, a włosy miał mokre, bo zapewne brał prysznic. – Poradzę sobie. Naprawdę muszę to skończyć, bo mam bardzo dużo zaległości w akademii – stwierdziłam. Matteo zmarszczył brwi, przez co od razu dodałam. – Dostałam kolejną szansę od Akademii i nie chcę jej zmarnować. Mój patron na pewno nie będzie patrzył, jak się obijam.

– Twój patron na pewno by chciał byś była wypoczęta i dobrze wyglądała, a nie jak wywłoka, która siedzi przede mną – podniósł głos. Rzuciłam mu butne spojrzenie. – Kończ to, bo inaczej siłą zaciągnę cię do samochodu, a uwierz mi, że potrafię to zrobić.

– Od kiedy ty się tak o mnie martwisz, co? – syknęłam.

– Od kiedy wyglądasz jak śmierć na chorągwi. Jazda. Pakuj manatki i uciekaj stąd – zakręcił kluczykami na palcu, a ja choć bardzo chciałam mu się postawić, byłam zmęczona. Skapitulowałam. Skończyłam obraz i po sprzątnięciu wszystkiego, nasunęłam kaptur na głowę i wyszłam razem z chłopakiem ze szkoły. Od razu uderzył we mnie chłód wieczora, więc szybko wślizgnęłam się na miejsce pasażera. Wyjechaliśmy w ciszy.

Lettere a Carla (w trakcie poprawek)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz