28. Oaza

112 5 8
                                    


Carla

Spojrzałam zza szyby na murowany, dwupiętrowy domek, który dobrze pamiętałam z dzieciństwa. To w nim udawało mi się spędzać trochę wakacji i jakieś pojedyncze weekendy. Trzasnęłam drzwiami od samochodu i zerknęłam na chłopaka, który wyciągał z bagażnika nasze rzeczy. Podeszliśmy pod same drzwi, a Tony otworzył je kluczem, zapraszając mnie do środka. W środku było dość chłodno, zważywszy na pogodę. Przecież mieliśmy środek grudnia. Wcisnęłam przełącznik, a ciemny salon został rozświetlony ukazując nam całkiem przytulnie urządzone wnętrze. Na ścianach wisiały obrazy oraz zdjęcia i na niektórych mogłam rozpoznać siebie. Co prawda przedstawiały mnie jako siedmiolatkę, ubrudzoną ziemią, ale wybaczyłam ten szczegół. Nie wszystko musiało być idealne. Postawiłam walizkę obok kremowego narożnika, na którym było mnóstwo poduszek i przeszłam do kuchni, gdzie zaczęłam wypakowywać rzeczy, które Tony ze sobą przywiózł.

– Czujesz się tu swobodnie – stwierdził, podchodząc bliżej. Zerknęłam na niego, gdy zamykałam szafkę, lekko uśmiechając się.

– Bywałam tu, kiedy byłam dzieckiem. Potem sporadycznie robiłyśmy sobie wypad z Klarą we dwie, bo nic tu wokół nie ma oprócz lasu. By dojechać do sklepu trzeba mieć samochód, bo to około dziesięciu kilometrów – wzruszyłam ramionami. – Lubię to miejsce, bo mogę tutaj odpocząć od miasta – podałam chłopakowi wyciągnięte produkty z reklamówek, a on je chował do szafek. Gdy skończyliśmy, zrobiłam nam po herbacie i rozsiedliśmy się na kanapie. Chłopak przeglądał coś na telefonie, a ja zerkałam na niego z boku.

– Gapisz się – powiedział cicho, wciąż wpatrzony w telefon.

– Zerkam jedynie na oglądany przez ciebie film, a bardziej jakiś materiał. Co to? – zmrużyłam powieki, a chłopak roześmiał się. – Nie śmiej się. A to siatkarze.

– Mecz Błękitnych, bo mieliśmy jechać z Nate'em, ale ostatnio za dużo się działo, by myśleć o przyjemnościach – westchnął. Na ekranie telefonu trwał skrót meczu i akurat Tony mocno ucieszył się, gdy nasza drużyna zdobyła punkt.

– Nie chciałeś nigdy być kapitanem? Nadawałbyś się do tego.

– Nie – odpowiedział od razu, ale po chwili podrapał się po karku z zakłopotania. – Zastępowałem Noah, gdy leżał w szpitalu i wtedy zrozumiałem, że się do tego nie nadaję. Trzeba lubić liderować, umieć prowadzić ludzi, a on to ma. Lubi mieć władzę w rękach, choć na takiego nie wygląda – parsknął.

– Jak to nie, białe koszule – zamruczałam. – I ta powaga w postawie i mowie.

– Elegancki ważniak ze słabością do swojej dziewczyny – podsumował.

– Jesteśmy okropni.

– Niech cierpi. Za ten ostatni trening, to niech mu uszy spuchną – sapnął pod nosem. Gdy filmik się skończył, chłopak zablokował telefon i zerknął na mnie. – A ty? Umiałabyś kierować ludźmi?

– W życiu. Ja się do tego kompletnie nie nadaje – odpowiedziałam pewnie, stawiając kubek na stoliku. – Może zacznijmy od tego, że ja nie lubię ludzi. To Matteo zawsze był tym, który przewodził – Matteo, ja i on.

– Wiesz, że z pozoru wygląda to zupełnie inaczej? – zapytał, ale to bardziej był stwierdzenie. Zerknęłam w jego stronę, a Tony wyprostował się, opierając na łokciach. – Nie znamy się zbyt długo, ale zdążyłem zauważyć, że na co dzień starasz się grać twardą i pewną siebie dziewczynę. Nie twierdzę, że taka nie jesteś, gdy zamkną się drzwi od twojego pokoju, ale wiem też, że jesteś wrażliwa.

Lettere a Carla (w trakcie poprawek)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz