Sara
Niebiesko – brązowe tęczówki wpatrywały się we mnie intensywnie. Zaschło mi w gardle, kiedy uśmiechnął się nieznacznie poprawiając roztrzepane włosy. Wyglądał tak jakby właśnie przekonał się do teorii, którą ktoś mu kiedyś powiedział, a on postanowił, że udowodni jej prawdziwość. Był pewny siebie, ale nie podszedł do mnie. Stał przy samochodzie opierając się o otwarte drzwi. Kiedy zlustrował mnie całym wzrokiem spuścił na chwilę głowę dalej się uśmiechając. Jednak ten uśmiech był drwiący. Teoria, której udowodnił prawdziwość nie docierała do niego. Bawiła go. Nie dowierzał w absurd sytuacji. Po chwili jego wzrok przeniósł się na stojących za mną chłopaków. Nie odwróciłam głowy, kiedy mierzył ich od góry do dołu. Uśmiech zniknął z jego twarzy. Zrobił się poważny i z tą samą miną wsiadł do samochodu, samochodu, do którego wcześniej ktoś próbował mnie uprowadzić.
– Sara? – usłyszałam swoje imię i ocknęłam się. Uniosłam głowę i spojrzałam na zmartwioną Noemi. Siedziała na łóżku, a pomiędzy kolanami trzymała pudełko w rogalikami z czekoladą. Na jej głos pozostałe dziewczyny również na mnie spojrzały. – Wszystko w porządku?
Nic nie było w porządku.
– Tak. Przepraszam, ale zamyśliłam się – odpowiedziałam i bardzo chciałam brzmieć spokojnie, ale głos był zbyt nerwowy.
– Jeżeli chcesz się wygadać, powiedz to, co myślisz – powiedziała szybko.
– Nie wiem, co...mam myśleć. Obraz tego człowieka wyrył się w mojej pamięci na tyle mocno, że mam wrażenie, iż za chwilę znów go zobaczę – zerknęłam w bok, a wspomnienia ubiegłej nocy zalały moją głowę.
On wyglądał tak samo, jak ja. Mieliśmy takie sam kolor włosów, te same oczy, tą samą twarz, ale kurwa przecież to nie było możliwe. Ja nie miałam rodzeństwa, byłam jedynaczką od zawsze. To musiał być zbieg okoliczności. Tragicznych okoliczności. Z tego wszystkiego wyrwał mnie dzwonek telefonu. Stuknęłam palcem w ekran, gdzie przyszła wiadomość:
Matteo: Spotkaj się ze mną na ławce za hotelem. Teraz.
Jeszcze tylko jego brakowało do pełni nieszczęścia.
Przewróciłam oczami. Po chwili namysłu schowałam urządzenie do kieszeni. Przeprosiłam dziewczyny i wyszłam z budynku. Zaszłam od tyłu i usiadłam na ławce. Próbowałam się nie rozkleić zaciskając zęby i biorąc serie wdechów, ale jak tylko wracałam myślami do wczoraj, pękałam.
Sara, weź się w garść.
Pokręciłam głową akurat jak kątem oka dostrzegła, że idzie pan i władca. Ubrany w czarne spodnie, Jordany i błękitną kurtkę. Roztrzepał włosy i z najbardziej naburmuszoną miną szedł w moją stronę. Królewicz się znalazł.
– Spóźniłeś się – wstałam podchodząc do niego.
– To nie moja wina, że ten hotel jest tak duży.
– Do rzeczy, nie mam czasu – stanęłam przed nim dość mocno zirytowana. Posłałam mu poważne spojrzenie, a na jego twarzy malował się uśmiech rozbawienia. Po chwili jednak zniknął, gdyż dostrzegł, że jestem na granicy i nie mam ochoty na żarty. – Jeżeli nie masz mi nic do powiedzenia, to daj mi spokój.
Nie odpowiedział. Wsadził rękę do kieszeni i wyjął z niej mój złoty zegarek. Odruchowo chwyciłam się za nadgarstek, gdzie zazwyczaj był.
– Skąd?
– Znalazłem przy samochodzie. Domyśliłem się, że należy do ciebie – wystawił rękę, a kiedy chciałam go zabrać, cofnął dłoń.
– Matteo, nie mam ochoty na zabawę z tobą – westchnęłam.
CZYTASZ
Lettere a Carla (w trakcie poprawek)
RomancePrzeszłość jest poza kontrolą, ale jej demony wybudzają się ze snu. Lecz czy my musimy płacić za błędy innych ludzi? Kim my byliśmy? Tylko zwykłymi dzieciakami, pragnącymi przeżyć najlepsze lata swojego życia. To nie nasza wina, że tak się stało...