Kaeya obudził się czując pierwsze promienie słońca wpadające przez szybę. Pozycja w jakiej się znalazł była bardzo... interesująca. Childe miał głowę na jego nagiej klatce piersiowej samemu również będąc bez górnej części odzieży. Alberich zbeształ się w głowie za pozwalanie sobie na bycie tak bezbronnym w towarzystwie Tartaglii. Najgorsze z tego wszystkiego było chyba to, że wszystko co wczoraj zrobił i powiedział było na trzeźwo. Nie mógł tego zwalić na alkohol. Harbinger wtulił się w niego jeszcze bardziej przez sen, a kapitan miał wrażenie jak gdyby ktoś uderzył go mocno w brzuch. Rudzielec wyglądał tak spokojnie pogrążony we śnie jakby nigdy nie zabił. Rycerz wplątał rękę między jego niesforne kosmyki. Był już ranek. Kurwa był już ranek. To znaczyło, że po pierwsze Ajax nie wrócił do siebie na noc, więc Fatui będą gadać, a po drugie patrole rycerzy na ulicach znów wróciły do życia. Wraz ze wschodem słońca wszyscy strażnicy, którzy ucięli sobie drzemkę na służbie szybko wracali do pracy. Tartaglia nie może teraz wyjść z jego domu. Jak to będzie wyglądać dla opinii publicznej? Cóż najprawdopodobniej wysnuliby wniosek, że się razem przespali. Rzeczywiście się przespali ale bardziej w tym dosłownym sensie. Nagle Childe leniwie otworzył oczy.
- Dzień dobry Kaeya- powiedział zaspanym głosem.
- Dzień dobry Tartaglia- odpowiedział rycerz.- Jak się spało~?
- Bardzo dobrze, było tak miękko...- ziewnął Ajax.
- Och? Miękko powiadasz?- Alberich nie był w stanie ukryć demonicznego uśmieszku, który wstąpił na jego usta.
- Czemu tak na mnie patrzysz?- Childe zmarszczył brwi.
- Czyli uważasz, że moje klatka piersiowa jest miękka?- Tartaglia wytrzeszczył oczy szybko się podnosząc by odkryć na czym leżał będąc pokrywając się czerwienią.- Za dużo na ranek?
- Mhm- mruknął Ajax przeciągając się.
- Cóż muszę cię zapewnić, że jest coś jeszcze bardziej przytłaczającego- westchnął niebieskowłosy.
- To istnieje coś takiego co jest bardziej przytłaczające od ciebie? Dziękuję za informacje- rudzielec wyszczerzył zęby.
- Ach nie ma za co- zaśmiał się subtelnie kapitan.- Jest ranek Childe i patrole rycerzy są już bardzo aktywne.
- I?- Ajax uniósł brew.
- I jeśli wyjdziesz na zewnątrz z domu kapitana kawalerii rano to będzie to wyglądało niekorzystnie nieprawdaż?- Tartaglia wyraźnie się skrzywił.
- Będę musiał się wymykać z twojego domu- mruknął niezadowolony Childe.
- Na to wygląda, ale najpierw zjedzmy razem śniadanie- Alberich posłał Ajaxowi czarujący uśmiech.
To nie tak, że Diluc był jakimś stalkerem. Po prostu musiał stosować drastyczne środki do wymagających sytuacji. Gdy wczoraj ten Fatui przyszedł do jego tawerny z Klee to miał ochotę go rozczłonkować, ale tego nie zrobił bo dziewczynka była przerażona i potrzebowała wsparcia więc się opanował. Później jak do baru wszedł Kaeya i razem wyszli trzymając się za ręce, Ragvindr chciał ich obu zamordować. Zwyczajnie martwił się o bezpieczeństwo Mondstadt jak usłyszał o godzinie 5.23 rozmowę dwóch dyplomatów Fatui przy kościele (ktoś musiał pilnować miasta rano gdy rycerze "patrolujący" chrapali). Z konwersacji wynikało, że Childe nie wrócił na noc do hotelu. Jego nogi same powędrowały pod dom Albericha rozpamiętując obraz kapitana siedzącego na kolanach Harbingera. Czerwonowłosy musiał sobie udowodnić, że o czym myślał się nie stało, więc koczował ukryty w cieniu przed okiem patrolu by obserwować sytuację. Po paru godzinach z domu wyszedł niebieskowłosy zaczepiając dwójkę patrolujących rycerzy. Kaeya konwersował z nimi w najlepsze podczas gdy z wschodniego okna wyskoczył Tartaglia, który szybko zniknął jak prędko się pojawił w labiryncie uliczek. Niekompetentni rycerze nawet tego nie zauważyli zajęci rozmową. Barman zacisnął pięści. Alberich był głupcem. Co on sobie myślał sypiając z wrogiem? Diluc głęboko westchnął dla uspokojenia. Jeszcze chwila a z jego palców zaczęłyby się sypać iskry.
CZYTASZ
Ulubiony Fatui[]Chaeya[]Genshin impact
FanfictionRycerze przygotowują się nad nadejście 11 Harbingera w Mondstad. Mężczyzna podobno jest groźny i głodny krwi dodatkowo prawie zniszczył Liyue! Nikt nie wie czego się spodziewać ale na szczęście na miejscu jest kapitan kawalerii który umie poradzić s...