Pantalone nie mógł się nie uśmiechnąć na scenę, która się przed nim rozgrywała. Jak uroczo! Stojąc w oknie brunet zobaczył te jakże cudowną interakcji dwójki mężczyzn. Childe i jakiegoś niebieskowłosego rycerza. Mężczyzna zaniósł jedenastego pod hotel po czym dwójka wpadła sobie w ramiona i niebieskowłosy odszedł. Tartaglia spoglądał za nim tęskno w dal aż w końcu znikł mu z pola widzenia. Dziewiąty zapewne wyszedłby, żeby trochę im poprzeszkadzać jednak postanowił zostać w środku zważywszy na to, że oficjalnie na papierach rycerzy w Mondstadt być go nie powinno. Okularnik dlatego niestety nie mógł opuszczać terenu hotelu. Jeśli rycerze dowiedzieliby się o jego nieuzgodnionym przebywaniu w mieście to mogłoby to zaburzyć i tak już kruche relacje Mond ze Snezhnayą.
Następnego ranka Childe obudził się bez nikogo po swojej pustej stronie łóżka. Rudzielec ociągając się z lekka wstał, a nogi i zszedł na dół. Przy stole siedział Pantalone z uśmiechem niewróżącym niczego dobrego. Tartaglia ostrożnie wziął sobie talerz powoli nakładając jedzenie. Okularnik bez najmniejszych skrupułów wypalał mu dziurę w czaszce oczami. Wzrok bruneta z tym chorym uśmieszkiem nie opuszczał go na ani sekundę. Czy to był jakiś dziwny nawyk, który przyswoił od Dottore?
- Dzień dobry drogi Childe- zaszczebiotał Pantalone.
- Dzień dobry- Ajax również się przywitał, choć z pewną rezerwą.
- Jakie masz plany na dziś?- to pytanie zmyliło Childe'a.
- Cóż... zapewne będę przygotowywał się do nadzoru pierwszej wymiany trunków z Mondstadt. W końcu to będzie już za dwa dni- odpowiedział dyplomatycznie rudzielec.
- Ojej- brunet zrobił smutną minkę.- Nie odwiedzisz tego rycerza, który wczoraj tak ładnie cię odprowadził? No gdzie są twoje maniery Childe!
Rudzielec mentalnie chciał zapaść się pod ziemię. Ten dzień zapowiadał się fantastycznie.
- Jeśli ci na tym zależy to mogę do niego zajść jak będę w okolicy- bankier głośno parsknął.
- Powiedz mi... jak się nazywa ten rycerzyk? Wydaje się całkiem ciekawy- Pantalone miał błysk w oczach, który nie zapowiadał nic dobrego.
- Kapitan Kaeya- odparł szybko Tartaglia.
- Ten Kapitan Kaeya? Czyli ten sam mężczyzna, który wysłał ci posiłek- zaśmiał się brunet.- Powiedz mu tylko, żeby nauczył się gotować albo lepiej nie wpuszczaj go do kuchni. Jego danie sprawiło, że myślałem, że umrę śmiercią tragiczną.
- Nie wiem o co ci chodzi. Jadłem to samo co ty i nic mi się nie stało- wzruszył ramionami Tartaglia.- Może twój żołądek zbyt przyzwyczaił się do kuchni Fontaine?
- Może...- mruknął niewyraźnie bankier.
Childe nie czekał na dalszy ciąg tej rozmowy. Rudzielec ulotnił się z hotelu w tak ekspresowym tempie, że Pantalone nawet nie zauważył kiedy go nie było.
Tartaglia dysząc oparł się o budynek siedziby rycerzy. Wpędził Albericha w kłopoty. Co jeśli Fatui się nim teraz zainteresują? Childe wiedział, że rycerz był całkiem sprawny fizycznie oraz miał głowę na karku, lecz wciąż martwił się o to co by się stało jakby ktoś niepożądany się nim zainteresował. Ajax musiał go ostrzec.
Alberich miał poranny patrol, więc wcześnie wstał. Kaeya idąc przez mondstadzkie uliczki spokojnie jadł swoją kanapkę, którą uznał za swoje śniadanie. Może bardziej by się pofatygował z jedzeniem jeśli Childe byłby przy nim. Wtedy mógłby mu się odwdzięczyć za te przepyszne danie z wczoraj. Kapitan uśmiechnął się na samą myśl o zdenerwowanym wyrazie twarzy rudzielca gdy wepchnął mu widelec do buzi. Za drugim okrążeniem Kaeya poczuł, że coś było nie tak. Ktoś go śledził w dodatku nie zbyt umiejętnie. Czyżby to był znów Diluc? Nie, czerwonowłosy nie miał powodów do śledzenia go przy patrolowaniu. Któż to mógłby być w takim razie? Cóż nie pozostawało nic innego niż się przekonać. Niebieskowłosy spokojnie poszedł w ciemniejszą alejkę, która nie była częścią jego patrolu, ale jego stalker chyba się nie zorientował. Zanim Kaeya zdążył cokolwiek zrobić usłyszał głośne stuknięcie. Rycerz prędko się odwrócił i zobaczył Daina, a tuż pod jego stopami agenta Fatui.
CZYTASZ
Ulubiony Fatui[]Chaeya[]Genshin impact
FanfictionRycerze przygotowują się nad nadejście 11 Harbingera w Mondstad. Mężczyzna podobno jest groźny i głodny krwi dodatkowo prawie zniszczył Liyue! Nikt nie wie czego się spodziewać ale na szczęście na miejscu jest kapitan kawalerii który umie poradzić s...