Kaeya wstał następnego dnia z cudownym uczuciem w klatce piersiowej. Wszystko wydawało się nagle lepsze. Jego uczucia były odwzajemnione i to sprawiało, że był szczęśliwy.
Alberich trzymał w dłoni czekoladę. Uznał, że chociaż to może dać Dainowi za jego złotą radę. Blondyn nie był trudny do znalezienia. Jego ekstrawaganckie jak na Mondstadt ubrania dawały mu mało anonimowości także kapitan łatwo go znalazł w jednej z uliczek. Okazało się, że to nie była pierwsza lepsza uliczka tylko ta w której rycerz zabił śledzącego go agenta Fatui. Dain opierał się o ścianę alejki zupełnie jak niebieskowłosy tamtego dnia i spoglądał w miejsce, w którym leżało ciało. Jego wzrok był tam skupiony i blondyn był na tyle pogrążony we własnych myślach, że nawet nie zauważył jak magicznym trafem Kaeya pojawił się obok niego.
- Co? Masz koszmary po widoku jego krwi?- Dainsleif wzdrygnął się na niespodziewany dźwięk głosu księcia.
- Oczywiście, że nie- odpowiedział krótko blondwłosy.- Za to interesuje mnie jedna rzecz związana z tą sprawą.
- Och Dain- kapitan rzucił mu czekoladę, którą Dainsleif szybko złapał.- Nie musisz się o nic martwić. W zasadzie to przyszedłem ci podziękować za twoją radę. Okazała się bardzo owocna. Mogę teraz nawet powiedzieć, że mam chłopaka- Alberich umiejętnie zmienił temat.
- To dobrze. Sami chyba nigdy byście się nie zeszli- Dain przyglądnął się bliżej czekoladzie.- Gorzka?
- Mhm... taka jak lubisz- uśmiechnął się Kaeya ucieszony, że odwrócił uwagę blondyna.- Słuchaj bardzo chciałbym jeszcze z tobą porozmawiać, ale obowiązki wzywają.
Niebieskowłosy napięcie odwrócił się i odszedł zostawiając Dainsleifa samego bez żadnych odpowiedzi.
Tartaglia wracając do hotelu późnym wieczorem po randce z Kaeyą wspiął się do swojego pokoju przez okno. Był szczęśliwy i podekscytowany. Nie miał siły na wścibskie pytania Pantalone, dlatego właśnie wybrał okno zamiast głównego wejścia. Był tak wniebowzięty że, bał się, że odpowie prawdziwie na jakieś pytanie na temat Albericha gdyby okularnik takowe zadał. Nie chciał również aby ktokolwiek widział go z czerwonymi różami po powrocie ze spotkania z niebieskowłosym. To zdecydowanie wysyłałoby pewne sygnały. Rudzielec wstawił kwiaty do pustego wazonu po czym rzucił się na łóżko. Jego sny były spokojne.
Rankiem Childe zszedł wciąż wyszczerzony od ucha do ucha na śniadanie. Bankier zagwizdał na jego widok z lekko uniesioną brwią.
- Już sądziłem, że nie wróciłeś na noc- zaśmiał się brunet.- Zbyt zajęty tym całym Kaeyą Alberichem.
Tartaglia musiał się fizycznie zmusić by nie rozchichotać się na ten komentarz jak jakaś nastoletnia dziewczynka. Same wspomnienie przez okularnika o kapitanie kawalerii sprawiało, że Childe miał ochotę wyszczerzyć się jeszcze szerzej.
- No widzisz jaka niespodzianka?- rudzielec wziął swój talerz i prędko poszedł z powrotem do swojego pokoju.
Jego serce biło szybciej na widok róż w wazonie. Miał spotkać się z Kaeyą dzisiaj wieczorem, ale już odliczał sekundy do spotkania.
Jean patrzyła na uśmiechniętego Kaeyę, który w zastraszającym tempie wypełniał dokumenty. Podpisywał co trzeba było, pisał dokładne wyjaśnienie dlaczego dana prośba mieszkańca nie została zrealizowana. Blondynka patrzyła na to z wielkim zadziwieniem. Od kiedy Alberich lubił robotę papierkową? To było zdecydowanie dziwne, lecz dość milewidziane. Kapitan pracował w szybkim tempie, ale robił też wszystko dokładnie. Blondynka postanowiła zostawić go samego. To było miłe zaskoczenie i może zwyczajnie nie powinna tego kwestionować? Kobieta odwróciła się od uchylonych drzwi do gabinetu Kaeyi idąc w przeciwną stronę. Nagle na jej drodze stanął ktoś kogo się kompletnie nie spodziewała widzieć u rycerzy. Diluc Ragvindr stał przed nią w całej swojej chwale i wyglądał na zdenerwowanego.
CZYTASZ
Ulubiony Fatui[]Chaeya[]Genshin impact
FanfictionRycerze przygotowują się nad nadejście 11 Harbingera w Mondstad. Mężczyzna podobno jest groźny i głodny krwi dodatkowo prawie zniszczył Liyue! Nikt nie wie czego się spodziewać ale na szczęście na miejscu jest kapitan kawalerii który umie poradzić s...