14.

159 8 6
                                    

- O której wyjeżdżasz?- spytałam kobiety opierając się o próg drzwi

- Jezu Irene- złapała się za klatkę piersiową- nie strasz mnie tak- usiadła na walizce

- Nie chciałam- mruknęłam wchodząc w głąb pokoju

- Co do twojego pytania to jade o piątej- westchnęła

- Wcześnie, czyli co jutro nasze ostatnie wspólne śniadanie- burknęłam patrząc na swoje stopy

- Nie mów tak jakbyśmy się żegnali na całe życie- wstała z walizki- wiem, że ci ciężko- usiadła obok mnie- nie tylko tobie Irene- objęła mnie ramieniem- jesteś już duża, więc nie powinnaś tak tego brać do siebie- spojrzała na mnie- sama kiedyś się wyprowadzisz, założysz rodzinę i o mnie zapomnisz- zaśmiała się cicho

- A jak jestem bezpłodna to co wtedy?- zerknęłam na nią

- Widzę, że jednak humor ci dopisuje- uszczypnęła mnie w polik- masz mi urodzić śliczne bobasy, abym miała z kim obrabiać ci dupe- zaśmiała się

- Czemu sama sobie nie zrobisz dziecka?- skrzyżowałam ręce

- Z czym niby?- spojrzała na mnie- z placem czy z szczotką?

- Jak tam wolisz- parsknęłam śmiechem- do wyboru do koloru

- Jestem już za stara na dziecko- stanęła przed szafą

- Masz dopiero dwadzieścia cztery lata- rozłożyłam się na jej łóżku

- W takim wieku powinnam kupować sobie trumnę- zakryła usta dłonią- to jest plan- pokiwała głową

- Ty się lepiej puknij o tutaj- pokazałam placem na czoło

- Dobra księżniczko nie mam za bardzo dużo czasu- ustawiła się obok drzwi- chodź zrobimy śniadanie i zwijamy się obie do roboty

- Jakiej roboty? Ja mam szkołę

- Jak zwał tak zwał- rzekła przekraczając próg kuchni

- O której dzisiaj wracasz?- zapytałam podchodząc do lodówki

- Dosyć wcześniej niż wczoraj- wyjęła z półki dwie szklanki- myślę, że gdzieś o dwudziestej pierwszej maksymalnie, nie wiem jak z humorkiem Taehyung'a- mruknęła nalewając soku

- To znaczy?- usiadłam na krześle

- Niby mi mówił, że przed wyjazdem da mi trochę wolnego czasu na ,, przygotowanie się '', ale cóż nigdy nic z nim nie wiadomo

- Nikt ci nie powiedział, że będzie z nim łatwo

- No i bardzo tego żałuję- rozszerzyła oczy- teraz się muszę z tym trzepidrutem męczyć- zaczęła robić klasyczne kanapki

- Taka pracą- upiłam łyka cieczy- zresztą to twoje marzenie, prawda?

- Fakt- oblizała kącik wargi- jednak nie żałuję

- Zuch dziewczyna- klasnęłam w dłonie

- A dziękuję, dziękuję- ukłoniła się teatralnie- ach Irene zapomniałabym - odwróciła się do mnie przodem- jutro przyjdzie kurier, odbierzesz paczkę, zgoda?

- Paczkę?- zdziwiłam się- zamawiałaś coś?

- To nie do mnie- powróciła do swojej czynowości- tylko do ciebie

- Do mnie? Przecież nic takiego nie zamawiałam w ostatnim czasie- wyprostowałam się na krześle

- To prezent od rodziców- rzekła układając kanapki na talerzu- z okazji urodzin

𝐶𝑜𝑙𝑑 𝐾𝑖𝑠𝑠Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz