<3

895 32 51
                                    

*skip time bo czemu nie🙄*

Byl wieczór, chłopcy porozchodzili się do domów, Boka postanowił odprowadzić Nemeczka pod jego dom.

Szli tak, aż w końcu byli pod domem blondyna. Wtedy Boka postanowił zatrzymać na chwilę chłopca.

- Erno..

- Słucham?

- Wiem, że nie powinienem, ale chcesz pojsc ze mną na taki spacerek jutro po szkole?.- Brunet zapytał.

- Pewnie! Jeszcze pytasz!! - Nemeczek przytulil Boke na pożegnanie .

Janosz przy powrocie do domu zauważył sklep z pierdółkami. Wiedział, że Ernest lubi takie rzeczy. Postanowił kupić coś dla chłopca, można powiedzieć, ze miał zamiar wyznać mu swoje uczucia. Bał się, że podczas snu wroci do swojego prawdziwego zycia. Nigdy nie cieszył się tak ze śmierci jak teraz.

Kiedy Chłopak był już w domu ugotował kolacje. Wtedy do drzwi ktoś zapukał. To byl Feri.

- Co ty tu robisz do cholery? - Boka był zdziwiony sytuacją.

- B- Bo

Feri nie mógł wykrztusić z siebie ani slowa.

- Bo Nemeczek pobił się na ulicy!

Na chwilę Boka nie mógł w to uwierzyć. Przecież Nemeczek był bezbronnym chłopcem i nigdy by się z nikim nie pobił.

Chlopcy szybko wyszli z budynku na ulicę.
Wtedy Janosz się przeraził, zobaczył Nemeczka siedzące na ulicy. Z nosa ciekła mu krew.

- Erno!! - Chłopiec szybko podbiegł do blondynka.

- Boka przepraszam cię, nie martw się o mnie błagam wszystko jest w porządku!
- Nemeczek nie mógł powstrzymać łez, szybko podbiegł do Boki i go przytulil.

- Przepraszam Boka, przepraszam!

Boka nie mógł pojąć co się dzieje. Był bardzo niezapokojony.

- Ernest musisz iść ze mną do domu.

Blondyn od razu się zgodził.

Chlopcy weszli do mieszkania.
Boka od razu nalał Nemeczkowi wodę i wziął chusteczkę żeby wytrzeć jego krew.
Nemeczkowi było bardzo głupio, tak bardzo, że na chwilę przykrył się kocem i przepraszal boke za to, że tu jest i zawraca mu głowę.

- Przepraszam generale, przepraszam!!

- Nie przepraszaj przecież to ja ci to zaproponowałem. Po drugie nie mogę patrzeć w jakim jesteś stanie. A po trzecie mow Boka! - Po tym zdaniu Janosz zachichotal nieśmiałe. Razem z nim zaczął śmiać się Ernest który ledwo to robił, bo nie mógł się prawie ruszać.

- Kto ci to zrobił? - Boka znów zapytał.

- Nie no nic się przecież nie stało, po co ci te informacje...

Nemeczkowi znów pogorszył się chumor.

- Nic się nie stało!?
Człowieku jesteś cały we krwi!
Powiedz kto to!

- To serio nie ważne.

Nemeczek nalegał, ale po kilku minutach wszystko Boce wyśpiewał.

- No... to.. b- był..  Gere- b...
Trochę go wkurzyłem, b- bo powiedziałem, że nie....

Wtedy Nemeczek na chwilę przestał mówić, nie mógł przecież powiedzieć Boce, że się o niego pokłócili.

- że? - Brunet zapytał.

- Że... że.. nie przyjdę na jutrzejsze zebranie na placu..

Nemeczek czul się źle, że oklamal Boke.
Ale Boka we wszystko uwierzyl. Zaczął przemywać rany Ernestowi w niezręcznej ciszy.

Nagle blondyn złapał Boke za reke. Zrobiło się jeszcze bardziej niezręcznie. Do drzwi zaczął ktoś pukać. Boka spojrzał kto to.

- Policja..

Brunet otworzył drzwi. Przed nimi stała mama Ernesta i dwoje policjantów.

- Dzie- dziendobry... - chłopiec ledwo wydusił z siebie te słowa.

- Czy znajdziemy tu Ernesta Nemeczka?

Coś w Boce drgnęło, nie mogł wydać swojego przyjaciela, ale nie chciał też ponieść konsekwencji.
-Niech Państwo chwilę poczekają...

Mama Nemeczka była zapłakana martwiła się o swojego synka.

- Nemeczek musisz podejść...

Blondyn potrzedl i bardzo się przestraszyl zaczął płakać. Boka przytulil go do siebie i razem słuchali co miała im do powiedzenia policja.

Nie wiem czy krótki czy długi rozdział, ale jest. Jestem bardzo leniwa osoba więc jestem z siebie bardzo dumna.

Chcecie jeszcze rozdzialow, bo nie mam pojęcia czy to pisać czy nie😭😭.

Sorki za błędy😭😭

List do blondynka | Chłopcy z Placu Broni Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz