•27•

521 19 42
                                    


Siedziałem przy biórku, dziś środa czyli zaczynamy później lekcje, za to kończymy bardzo późno.
Boka wyszedł bo owoce do sklepu, a mama i tata robią coś poza domem. Dlatego miałem trochę wolnego czasu. Za oknem wiał lekki wiatr, który dawał tylko atmosfere lutowej pogodzie. Patrzyłem wprost w podręcznik od historii, próbowałem się skupić na lekcjach. Jednak akurat na tym przedmiocie nie mogłem, nie lubie wkuwać dat i wydarzeń. Dlatego postanowiłem jak zazwyczaj wyciągnąć mój szkicownik. Ostatnio ciągle rysuje martwą naturę, nie mam pomysłu co rysować, ponieważ ostatnio nic nie czuje. Ciągle męczą mnie myśli o tym liście, o Boce, o tym wszystkim o czym się dowiedziałem.

Spoglądam jeszcze raz na podręcznik, potem na list i postanawiam znów go przeczytać. To jak opisał swoje uczucia do mnie jest niesamowite i słodkie. Te słowa dobrane do siebie. Tylko jest jeden problem...
W jaki sposób umarłem?...
Co mogło się stać i kiedy się to stało? Ile miałem lat? A co jeśli stanie się to niedługo?...

Popadam w paranoje...
Postanawiam pójść do rodziców.

Skip time:

Myślałem sobie o czymś siedząc na ławeczce przy ogrodzie. Janosz miał już wracać, gdzie on jest? Zaczynam się troche martwić...
Nagle zobaczyłem Kolnaya stojącego na bramie, troche się ździwiłem, może On ma odpowiedź na to gdzie jest Boka.

- Nemeczek!

Podbiegłem do niego.

- Hej Kolnay, co się stało?

- Zbiórka na placu, Boka kazał mi przekazać też żebyś się nie martwił.

Pobiegliśmy na plac, czekali już na nas Gereb, Barabasz, Czele, Rychter, Lesik, Weiss i Boka. Usiedliśmy przy chłopakach, a potem Janosz zaczął mówić.

- Okej słuchajcie, Gereb chce nam coś ważnego powiedzieć.

Jasnowłosy uśmiechnął się lekko i poprawił swoją lśniącą grzywkę.

- Więc, ostatnio zobaczyłem czającego się obok placu Feriego Acza. Chciał chyba wejść na plac.- Powiedział. - Myślę, że musimy jakoś zareagować. Co jeśli planuję wywołać wojnę?

- Nie sądze, że Acz tak poprostu wywoła wojnę. - Wtrącił się Czele - A tak wogóle gdzie jest Czonakosz?

- Pojechał do babci. - Odpowiedział Weiss. - Ostatnio z nim rozmiawiałem, mówił, że jego babcia jest ciężko chora.

- Nie pomijając, co o tym myślisz Boka? - Zapytał Gereb.

- Na razie dajmy spokój, nie chce słyszeć o żadnej wojnie...

- Ale musimy przecież jakoś zareagować!

- Ehh... chyba jestem zmuszony do pogadania z Aczem.

- Pogadać? W jakim sensie? - Zapytałem.

- Nie mam ochoty i siły robić wojen, po drugie nie chce żeby komuś z nas coś się stało...

- Każdy wie, że chodzi ci o Nemeczka. - Pysknął Gereb

Boka lekko zaczerwienił się, niewiadomo czy ze złości, czy poprostu z zawstydzenia.

- Nawet jeśli, to co?

- Nic, poprostu widać, że coś między wami iskrzy.

- Ktoś jest tu chyba zazdrosny. - Dodałem

- Nie jestem zazdrosny! Tylko...

- Nie istotne. - Przerwał mu Boka - Kończymy zebranie, możecie się rozejść.

Boka pov:

Zdenerwowało mnie, że Deżo znowu próbuje się przede mną popisać.
Postanowiłem więc z nim porozmawiać, z resztą dawno nie rozmawialiśmy.

- Deżo... -Chłopak obrócił się w moją strone.- Jeśli chcesz ze mną szczerze pogadać to to zrób, ja nie gryze.

Uśmiechnąłem się lekko na zachęte.

- Janosz... przepraszam cię za tamtą rozmowę, ale chce żebyś był ze mną szczery. Jesteśmy przyjaciólmi co nie?

- Szczery?

- Tak, powiedz mi jesteś z Nemeczkiem?

On serio nigdy nie odpuszcza. Co ja mam mu odpowiedzieć "Tak jesteśmy razem, nawet razem mieszkamy" albo "Tak jesteśmy i pochodze z przyszłości żeby być z nim" .
To poprostu z moich ust brzmi dziwnie.
Dlatego postanawiam jak najciszej odpowiedzieć na pytanie chłopaka.

- Tak.

- Wiedziałem, ale tak szczerze nie pasujecie do siebie.

- Kto to mówi? - Westchnąłem lekko- My tym bardziej do siebie nie pasowalibyśmy.

- Taak... wiem. Przepraszam, poprostu jestem taki zazdrosny.

- Schowaj tą zazdrość do zeszytu jak to robi Nemeczek. - Zaśmiałem się ironicznie.

Gereb dołączył do grania w palanta, a ja zacząłem uczyć się do dzisiejszego testu z matmy. To pierwszy raz kiedy nie wkuwam na sprawdzian, Ernest mnie dużo nauczył.
O wilku mowa, Ernest dosiadł się do mnie i łapiąc mnie za kolano zapytał.

- Do czego się uczysz?

- Do sprawdzianu z matmy...

- No kurcze! Znowu zapomniałem, naucz mnie błagam!...

Poczochrałem jego włosy i zacząłem mu tłumaczyć zadania. Nie zaprzeczam, Blondyn jest słaby w matmie, ale da się to jakoś wyszlifować co nie?
Po długim uczeniu się tego badziewia udaliśmy się do budynku zwanym szkołą, ale też można nazywać to więzieniem dla uczniów. Nie oceniam.

Skip time

Wracaliśmy z Ernem do domu, przy okazji wstąpiliśmy do sklepu kupić obiecane mamie Nemeczka owoce. Chłopak na chwile zaciągnął mnie na łąke, żeby pozrywać lawendę. On zawsze nią pachniał, szczególnie jego włosy. Dziękuje Bogu, że mam go przy sobie teraz. Dostałem taką szanse na lepsze życie.

Erneście tak cię kocham

☆☆☆

Joł joł joł słoneczka \(*3*)/

Roździały nie bedą pojawiać się tak często jak kiedyś :((
Ponieważ nie mam weny, moje życie to jakiś bardzo śmieszny żarcik, jakoś nie mam głowy na ciąg dalszy :<<

Pamiętajcie, że was kocham i jak coś się dzieje jest naprzykład źle u was, to ja śpiesze z pomocą :>>

Nie zrozumcie mnie źle, to że mówie o tym że nie bedą się pojawiać często nie mam na myśli miesiąc lub 2 tygodnie. Bardziej chodzi mi o to, że kiedyś pojawiały się co dwa dni, a teraz zależy to od mojej weny i nastroju :<

Jesteście wspaniali i jeśli możecie, dajcie mi jakieś rady co zrobić żeby ta książka była lepsza :]]

Chce tez bardzo podziekowac za 2 tys pod moją książką, jesteście kochani, najlepsi pod słońcem <33

Kocham was skarby miłego dnia <33





List do blondynka | Chłopcy z Placu Broni Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz