•12•

683 24 12
                                    

*time skip*

Narrator:

Byla juz 2 godzina. Boka nie mogl spac z myslą, ze zgodził sie na tą propozycje.
Bał się także, że Nemeczek się o tym dowie.

Mijały godziny nagle budzik bruneta zadzwonił. Chlopakowi było wszystko jedno. Nie był ani zmęczony, ani wyspany. Spojrzał chwile przez okno i wstał z łóżka.
Otworzył szafe i spojrzał, ubrał się i zszedl na dół po schodach. Zrobił sobie śniadanie, zjadł je, wziął potrzebne rzeczy na lekcje i popędził do szkoły.

W drodze do niej napotkał nie jakiego Czonakosza.

- No siema kolego. - Czonakosz powiedział.

- Hej...

- Wszystko w porządku? Ostatnio jesteś ciągle w nie chumorze.

- Ta.. wszystko gra, tylko...

- Tylko?

- A wiesz, nie ważne. Wsumie i tak to nic ciekawego. Lepiej sie spieszmy bo mamy tylko piec minut!

- Racja.

Chłopcy szybkim tępem wszedli do szkoły. Kiedy Boka tylko spojrzał na korytarz od razu jego uwage zwrocił mały blondyn.

- Hej Nemeczek!

- No hej.

- Tym razem nie bede cie unikal- Janosz sie zasmial.

- Mam nadzieje...

-Dobra chodźmy już do sali.

Blondyn tylko przytaknął. Boka i Nemeczek weszli do sali numer 11. Na zegarze wybiła godzina 8:00, zaczely sie lekcje.

- Dzieciaki, odrobiliście prace domową? - Pan Rac zapytal. Dzisiaj był wyjątkowo nie w chumorze.

- Cholera... - Brunet pomyślał - Znowu to samo...

- Psst.. Boka!

Janosz obrócił się lekko, to Gereb, chciał zaproponować mu spisanie lekcji.

- Masz spisz, tylko po kryjomu. Jak cos to nie moja sprawa.

Chlopak tylko usmiechnal się i szybko przepisał nie zauważalnie lekcje.

- Dzieki. - Szeptnął Boka

- Nie no spoko, żaden problem.

Lekcja się dłużyła, z resztą jak zawsze. Boka patrzył na zegar kościelny. Dochodziło do 8:40, juz za chwile koniec lekcji. Nagle Panu Racowi przypomniało się, że miał kogoś zapytać na tą Środe. Chłopcy już mieli nadzieje, że mu się zapomni, jednak jak widać nauczyciele nigdy nie zapominają o takich sprawach.

- Okej... to kogo sobie dziś wybierzemy na pytanie.

Nauczyciel tylko patrzył na klase i powoli wybierał. Nagle wzrok poszedł na Ernesta, ktory jak zwykle coś rysował w zeszycie.

- Ernest Nemeczek!

Blondyn tylko popatrzył z zakłopotaniem na Pana Raca.

- Słucham...

- Myśle, że jeśli nie słuchasz na lekcji to wszystko umiesz. Chodź sprawdzimy twoją wiedze.

Chłopak tylko potrzedł do tablicy. Jego ręce trzęsły się i nie mógł wydobyć z siebie ani słowa.

- Erneście, to powiedz mi jak bedzie po łacińsku "Dobra książka".

Niebieskooki tylko patrzył na swoje buty, nie znał odpowiedzi na pytanie. Nagle ktoś bardzo cicho wypowiedział jego nazwisko.
Chłopiec popatrzył się w strone drugiej ławki. Siedział tam Boka, na jego ręce pisało "Bonus liber" (nie wnikać używam tłumacza).
Ernest powiedział to.

- No wkoncu, to dobra odpowiedz. Siadaj do ławki!

Nemeczek prawie biegiem usiadł do ławki, nie wiedział jak sie odwdzięczyć Boce za to co zrobił. Był to dla niego szlachetny czyn.

No siema
Ogl kocham was kochani bardzo i jeszcze raz dziekuje za taka aktywnosc. Jestescie wspaniali.

Ja sie nie ucze Łaciny wiec jak ta "dobra ksiazka" jest zle przetlumaczona to nie wazne 👹

Jestescie najlepsi pod sloncem i nawet nie wiecie jaka przyjemnosc sprawia mi pisanie tego😍😍

Kocham was :**

Sorki za bledy

List do blondynka | Chłopcy z Placu Broni Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz