•25•

523 22 34
                                    

Kiedy ciotka wyszła, Mama Nemeczka kazała mi usiąść na kanapie. Z jej twarzy można odczytać było zaskoczenie.
A w tacie Nemeczka smutek.
Bałem się, że mają coś przeciwko naszemu związku

- Dlaczego nie powiedzieliście nam wcześniej?... - Zapytała.

- Przepraszam mamo, to moja wina. Bałem się wam powiedzieć... Nie obwiniajcie Boki, On nic nie zrobił..!

Widziałem, jak blondyn powstrzymuje łzy. Było mi głupio, że moja ciocia zrobiła taką afere i problem.

Nemeczek pov:

Ledwo nie płakałem, nie chciałem skończyć związku z Boką. Kocham go, najbardziej na świecie.
Bardzo mi imponuje, jest taki odważny i pewny siebie, umie postawić na swoim, jest troskliwy, bardzo uroczy, poważny i przystojny. To moje szczęście, z nim jestem najszczęśliwszy. Kocham przy nim być, rozmawiać z nim, przytulać się.
Nie wyobrażam sobie życia bez niego.
To on zna mnie najlepiej, wie czym się interesuje i umiem się przy nim otworzyć.
Kocham go.

Postanowiłem bez słowa wyjść z salonu, nie chciałem pokazywać jak płacze. Wziąłem do rąk mój szkicownik i zamknąłem się w łazience. Zaczołem coś bazgrolić, moja ręka trzęsła się. Jednak nie to mnie niepokoiło, bardziej martwiłem się tym, że ledwo oddycham. Jednym zdaniem zaczeło robić mi się słabo. Pamiętam, że jeszcze dopisywałem jakieś napisy przy rysunku, a potem film się urwał.
Widziałem tylko ciemność, słyszałem jakieś głosy, jeszcze czułem jak łzy lecą mi po policzkach. Było to dziwne uczucie.

Boka pov:

Usłyszałem trzask w łazience. Wszyscy się przestraszyliśmy, więc podbiegliśmy do łazienki.
Była zamknięta. Zacząłem płakać, jednak ojciec Nemeczka miał inne sposoby. Przez kilka sekund patrzył na salon, potem wręcz podbiegł do swojego zestawu do szycia i wziął małą wsuwke.

- Odsuńcie się, musze czegoś spróbować...

Mówił to bardzo poważnym głosem, zmartwiłem się jeszcze bardziej i jeszcze bardziej płakałem. Przy nich mogłem to pokazac. Kiedy Mama Ernesta to zauważyła, przytuliła mnie.
Pan Nemeczek próbował, aż nagle drzwi  poluzowały się.
Zobaczyliśmy blondwłosego leżącego na podłodze. Wystraszyłem się, zobaczyłem jego szkicownik koło niego. Od razu wziąłem go do kieszeni w marynarce.
Na razie nie chciałem zobaczyć co narysował, liczyło się teraz jego zdrowie i życie.

- Co mamy robić? Wezwać lekarza?.. - Zapytała jasnowłosa.

- Musimy go zawieść do szpitala. - Oznajmiłem cicho, głos urywał mi się.
Mieliśmy dość daleko do najbliższego lekarza w okolicy.

- Mam znajomego, który może nas podwieść...

Szybko wybiegł z domu, naszczęście miał dosyć blisko do tego swojego znajomego. Dlatego szybko już z starym samochodem drugiego mężczyzny wrócił po nas.
W drodze do szpitala głowa niebieskookiego leżała na moim ramieniu, a ja trzymałem go mocno za ręke.
Widziałem jak otwiera oczy, był lekko w szoku.

- Gdzie my jedziemy? - Zapytał.

(Kto pyta nie błądzi, taki żarcik, żeby wam smutno nie było😍👍)

- Jedziemy do szpitala - Szeptnąłem - Nie martw się kochanie... wszystko będzie okej...

On uśmiechnął się, jakby cieszył się tylko z tego, że jest przy mnie...

- Kocham cie Boka...

Zabrzmiało to tak, jakbyśmy mieli się żegnać. Dlatego lekko spanikowałem. Starałem się to ukryć, jednak Mama chłopaka uśmiechała się do mnie na znak, że wszystko będzie dobrze. Nie chciałem go znowu stracić.

♡♡♡

Mineło 15 minut, auto parkowało już koło małego, starego szpitala. Zaniosłem chłopaka na rękach (romantycznie♡-♡)
Szczerze mówiąc był ździwiony, ale nie miał siły się śmiać. Chciałem dowiedzieć się jak to się stało, że zemdlał...

Ernest został zaprowadzony do sali na badania, a ja postanowiłem iść do toalety.
Było to dziwne, ale chcialem bardzo zobaczyć co narysował...
Bardzo się martwiłem i chciałem mu pomóc...
Otworzyłem szkicownik..
I...
O kurwa...
(Przepraszam, ze Boczuś przeklina, ale był to szok mocny dla niego. Staram się zeby nie przeklinali, ale czasami trzeba😭😭)

Zobaczyłem mnóstwo niepokojących rysunków i kilka cytatów koło nich.
Przeraziło mnie to...
Przeczytałem kilka np
"Nikt mnie nie potrzebuje"
"Jestem niewystarczalny i bezużyteczny"
"Po co żyje?"
I takie inne.
Nie wiedziałem co zrobić, nigdy nie pomyslałem, że Nemeczek tak o sobie myśli...
Tak go kocham, a nie domyśliłem się takich rzeczy...
Co ze mnie za chłopak?...

Postanowiłem już więcej nie czytać i usiadłem w poczekalni, czekając, aż lekarz nas wywoła żebyśmy weszli do sali.
Mineło chwile, nie powiem była to najdłuższa "chwila" w moim życiu.
Tak bardzo się martwiłem.
A co jeśli Ernest zrobił coś sobie, a ja przy tym nie byłem?...
Musze z nim koniecznie porozmawiać.

Doktor zaprowadził nas do łóżka w którym leży blondyn. Patrzył na mnie z uśmiechem, bałem się rozmawiać z nim o tym, ale musiałem. Nie moge pozwolić żeby coś mu się stało.

- Erno...

Chłopak złapał mnie za ręke.

- Zobaczyłeś mój szkicownik..?
( Nie no jasnowidz normalnie)

Pokiwałem lekko głową, a Nemeczek kazał na chwile zostawić nas samych.

- Boka, ja przepraszam...

- Nie, to ja ciebie przepraszam za to, że nie zauważyłem, że jest z tobą źle... - Wziąłem wdech, żeby powiedzieć to na jednym tchu -
Tak bardzo cię kocham Erneście! Nie chce cię stracić ponownie...

- Ponownie?...

Wyciągnąłem mały list z mojej kieszeni i włożyłem do dłoni chłopaka...

♡♡♡

Przepraszam, że wam to robie, ale musi tak być żeby następny roździał miał sens😎😎

Bardzo, ale to bardzo dziękuje za pomysł vxvalentinexv jesteś naprawdę kochan*
<33

Pozdrawiam was słoneczka i czekajcie na kolejną część która bedzie nie długo ^^

Bayooo ♡♡♡

List do blondynka | Chłopcy z Placu Broni Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz