Ledwo zdąrzyłem otworzyć oczy, a tam mój mały blondynek siedzi na łóżku i tylko czeka jak wstane.
- Wstałeś?... - Zapytał.
- No raczej, chyba mam otwarte oczy.
- Nie żartuj - Zachichotał - Wiesz jaki dzisiaj dzień?
Chwile musiałem się nad tym zastanowić, w końcu dzisiaj czwartek. Co może być w czwartek? Po chwili zastanowienia odpowiedziałem na pytanie.
- Myśle, że tego dnia poznaliśmy się, nie prawdaż?
- Tak!! Boka zgadłeś!
- Widzisz, ja zawsze będe pamiętać kiedy poznałem tak wspaniałą osobe jak ty.
Posyłam mu lekki uśmiech i biore ubrania z komody. Następnie udaje się do łazienki.
Kiedy wychodze Nemeczka nie ma już w pokoju, dlatego postanawiam zobaczyć czy jest w salonie.- Erno?..
- Tu jesteeem!
Idę za głosem chłopaka, jest w kuchni.
- Co robisz? - Zapytałem - Twoich rodziców nie ma?
- Pojechali do babci żeby podać Jej lekki i takie tam. Dlatego dzisiaj cały dom mamy dla siebie! - Uśmiechnął się lekko, a jego oczy zaczęły lekko błyszczeć. Wpatrywałem się tylko na nie, czasem nie moge oderwać od nich wzroku.
- Dobra Boka, jemy śniadanie i idziemy do szkoły, a potem zabiore cie gdzieś..!
- Gdzie?...
- To niespodzianka!!
Szczerze nie przepadam za niespodziankami, jednak od niego są one o wiele przyjemniejsze i ekscytujące. Przez wszystkie lekcje myślałem tylko o tym. Lekko nawet przysypiałem, co rzadko mi się zdarza. Na przerwach zamykałem się w łazience z Ernestem i Czonakoszem żeby pogadać o sprawach placu i oczywiście nie tylko o nim. Ten dzień w szkole minął mi bardzo przyjemnie. Nawet nie miałem już takiej złej relacji z Gerebem, zaczęliśmy się uśmiechać na powitanie, więc to już coś.
Kiedy ostatni dzwonek na przerwe zadzwonił, odrazu wyszłem z Ernem ze szkoły.- To gdzie idziemy? Co to za niespodzianka? - Z wielkim podekscytowaniem zapytałem.
- Wiesz, chce żebyśmy weszli na drugi etap związku i poszli na drugą oficialną randke.
- Drugą?
- Drugą oficialną, nie licze zwykłych niespodziawanych randek i spotkań!
Śmiejąc się lekko wziął mnie za ręke i poszliśmy tam gdzie Ernest miał zamiar mnie zabrać.
- To całkiem długa droga... - Powiedziałem.
- Taak, aleee opłaca się. Mówie ci!!
Zaufałem mu i nadal szliśmy w wspomniane miejsce.
- Już jesteśmy bardzo blisko!
Jak mówił, tak było. Widziałem już z daleka piękny można to nazwać ogród.
Lśniąca zielona trawa która wyglądała jakby miała mi sięgać do kostek i wiele kwiatów, to miejsce pasowało mi do Nemeczka. Było pełne radości, ale także spokoju i ciszy.
Miał racje, to idealne miejsce na randke.- I co o tym myślisz?.. - Zapytał. - Pięknie tu co nie?
- Tak... - Rozglądałem się po całym ogrodzie, był on tak piękny, że nie mogłem się napatrzeć.
- Usiądź Boka... - Blondyn poklepał po ziemi, jak to robił zazwyczaj kiedy chciał żeby ktoś usiadł.
Usiadłem więc, a Ernest złapał mnie za dłoń.
CZYTASZ
List do blondynka | Chłopcy z Placu Broni
RandomJanosz Boka nie mógł przestać myśleć o małym blondynku. W wieku 33 lat postanowił napisać do niego list, którego mały Nemeczek i tak nie zobaczy. Jednak?.. Rozdzialy postaram się zeby były czesto.