•26•

499 20 32
                                    

- Co to?... - Zapytał. - Po co mi ten list?...

- Pamiętasz jak pytałem się ciebie czy ty napisałeś do mnie list?

- Ychm...

- Nemeczek, nie chce cię więcej uszukiwać...
Bardzo cię kocham i powinieneś wiedzieć prawde.

Chłopak powoli odpakował list z koperty, a potem go otworzył i przeczytał.

...

- Boka... c-czy ja umarłem?...

Zacząłem płakać, nie miałem jak odpowiedzieć. Moja głowa leżała na klatce piersiowej Ernesta.

- Boka?...

- Tak, umarłeś, ale teraz żyjesz i to najważniejsze.

- Ale... ale jak ty jesteś tutaj...?

- Po twojej śmierci miałem ciężkie życie...
Musiałem ożenić się w bardzo młodym wieku, a dobrze wiesz, że tego nie chciałem... Chciałem żyć z tobą.

- Boka, ale jak ty się tu dostałeś...?

Zacząłem znów przypominać sobie to piekło które przeżyłem, te ostatnie dwa tygodnie były dla mnie tak cudowne. Nie chciałem wracać do rzeczywistości...
Wziąłem bardzo głeboki wdech, a potem wydech.

...

- Wziąłem kilka tabletek za dużo i poprostu pojawiłem się tu.

- Jezus, Janosz. Dlaczego to zrobiłeś?..
Dla mnie?

- Tak, dla ciebie. Teraz możemy żyć razem.

Nemeczek złapał mnie za dłoń. Widać, że spanikował.

- Napewno... wtedy.. kiedy umarłem...
Patrzyłem na ciebie z góry. Myślisz, że nadal tam jestem?

Zadawał mi bardzo głupie pytania, na które odziwo odpowiadałem. Coraz bardziej martwił mnie marzec, który nadchodzi szybkimi krokami. Co mam zrobić żeby nie doszło do śmierci Nemeczka?

Nagle do sali wszedł lekarz, usiadłem już na krześle i patrzyłem jak bada blondynka.

- Myśle, że Pan Ernest może już udać się do domu.

Zaprowadziłem chłopaka do rodziców, którzy czekali na nas. Odrazu udaliśmy się do auta i pojechaliśmy do domu.

Skip time

Była już noc, dochodziło do 3 godziny.
Nie mogłem zasnąć, patrzyłem raz na okno, a raz na Ernesta.
Głuptas jak zwykle przytulał się do mnie, jednak dzisiaj wyjątkowo mocno.
Bałem się, że zniechęci się do mnie po tym co mu powiedziałem.
Ciekawiło mnie także, czy ktoś w tym innym świecie zauważył, że nie żyje.
Czy nadal leże na moim łóżku?

Zacząłem mocniej oddychać, blondyn złapał mnie za włosy.

- Kocham cię. - Powiedział, bardzo nie wyraźnie. Jakby przez sen.

Pocałowałem go w czoło i jakimś cudem zasnąłem. Kiedy otworzyłem oczy była 6:34. Za godzine i 26 minut mamy lekcje.
Dzisiaj najluźniejszy dzień tygodnia czyli wtorek, mamy dzisiaj wf, matematyke, fizyke, biologie i łacine.
Tylko pięć lekji. Miałem jednak problem z fizyką, a domyślałem się, że będzie nie zapowiedziana kartkówka.

Wstałem z łóżka, chciałem zrobić z siebie pożytek i postanowiłem zrobić naleśniki na śniadanie. Wyjąłem mleko, mąke, jajka i jakieś dżemy własnej roboty.
Zacząłem gotować. Naleśniki to jedna z rzeczy które najlepiej mi wychodzą, więc zrobiłem to bardzo szybko, 30 min.

Nemeczek pov:

Obudził mnie zapach naleśników, spojrzałem na zegarek, była dokładnie 7:15.
Wyszłem z pokoju i zobaczyłem Janosza który pichci coś w kuchni.

- Potrzebujesz pomocy? - Zapytałem.

- Nie Erno, nie trzeba. - Uśmiechnął się do mnie, zawsze jak tak robi mam motylki w brzuchu. Wtedy mocno się rumienie, dlatego postanowiłem usiąść na kanapie w salonie i zasłonić się poduszką. 

Brunet położył naleśniki na stole. Położył dżemy i sztućce. Stół był już nakryty.
Kiedy on wstał, że zrobił to wszystko?!

- Wygląda smakowicie, nieprawdaż Nemeczku? - Zaśmiał się.

Kiedy mówi tak szlachecko, zawsze chce mi się śmiać, więc tym razem też się śmiałem.
Już zapomniałem o tym co mówił mi Boka.
No dobra.. nie zapomniałem, ale staram się zapomnieć.

- Te naleśniki wyglądają tak dobrze, że zjadłbym je w sekunde. - Odpowiedziałem.

Wtedy z pokoju obok wyszła moja mama.
Wyglądała na zaskoczoną.

- To wy to wszystko zrobiliście? Pachnie smakowicie.

- Boka to wszystko zrobił - Poprawiłem.

Chłopak podrapał się po włosach i uśmiechnął się lekko.

- No nie spodziewałam się Janosz! Jestem z ciebie dumna!

- Dziekuje pani

Mama się uśmiechnęła i usiadła do stołu.

- Andrasz zje sobie jak wstanie - Zaśmiała się

Więc jedliśmy, aż dobiła 7:40 ogarneliśmy się i szybko pobiegliśmy do szkoły.

Na wf'ie musieliśmy biegać, ale ja zamknąłem się w toalecie szkolnej pod pretekstem, że musze iść do toalety.
Przesiedziałem tak pół godziny, aż ktoś zapukał mi do kabiny szkolnej.

- Ej stary - To oczywiście był Czonakosz, tylko on tak do mnie mówi - Pan od wf'u cię woła, masz przesrane.

Otworzyłem kabine i udałem się powolnym krokiem do sali gimnastycznej.

- No Erneście, gdzie byłeś tak długi czas?

Próbowałem coś wymyśleć, aż wtrącił się Czonakosz.

- Panie, Ernest próbował zawiązać buty. Musiałem mu troche pomóc. Jak widać nadal się nie nauczył.

- No dobra, Tym razem ci odpuszcze. Na następne zajęcia musisz nauczyć się wiązać sznorówki.

Cała klasa śmiała się, a najbardziej Czonakosz, który wymyślił to całe kłamstwo. Jednak mnie uratował od jedynki, więc byłem mu wdzięczny.

Skip time

Po szkole cała nasza paczka udała się na plac broni. Graliśmy w palanta, jednak dzisiaj nie miałem ochoty w niego grać. Dlatego usiadłem przy jednym z sągów i rzucałem patyk Hektorowi.
Dosiadł się do mnie Boka, którego nadal śmieszyła sytuacja na wf'ie.

- Jak tam? - Zapytał

- Okej, tylko Czonakosz zawsze musi wymyślać jakieś głupoty o mnie?

Powiedziałem to tak głośno, że nawet Czonakosz to usłyszał.

- TAK MUSIAŁEM! - Wykrzyknął.

Potem razem z Boką dołączyliśmy się do grania i tak minął nam ten cudowny wieczór.

☆☆☆

Cześć słońca!!

Dawno nie było roździałów, ponieważ jestem chora i słabo się czuje :[

Troche nudniejszy rozdział, ale jest więc mega :>>

Błagam wpadajcie do vxvalentinexv i Bookacsek bo piszą cudowne książki o boka x nemeczek, napewno się wam spodobają ^^

Wpadajcie też do oli43xd , bo ma cudowne one shoty <33

Kocham was słoneczka i bayooo ♡♡

List do blondynka | Chłopcy z Placu Broni Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz