•33•

466 24 35
                                    

Spoglądam jeszcze raz z nie dowierzaniem. Nie, to nie może być on... Przecież to nie możliwe.

...

- Erno..?

- Cześć słońce! Cieszę się, że się obudziłeś!! - Uśmiechnął się uroczo. - Mam dla ciebie niespodzianke!!...

Przez chwile się zastanawiałem, jak on tu wogóle stoi. Jednak po chwili się otrząsnąłem i zacząłem lekko płakać, nie mogłem uwierzyć, że moje marzenie się spełniło.

- Boże Ernest, jestem taki szczęśliwy...

- Co? Dlaczego? - Zapytał śmiejąc się.

- Nie, nie ważne... Co to za niespodzianka? - Otarłem łzy i uśmiechnąłem się lekko.

- Słuchaj... postanowiłem, że obaj lubimy koty co nie?

Kiwnąłem głową.

- No właśnie. Dlatego pomyślałem sobie, że zaadoptujemy jednego. Wkońcu mamy warunki, mieszkamy razem to czemu nie...

- Tak! To świetny pomysł!!... - Położyłem moją dłoń na jego.

- Serio? Okazało się, że Kotka Gereba urodziła ostatnio pięć kociąt. To wkońcu dobra okazja do spotkania się z Deżem!

- Też tak myśle... - Ścisnąłem dłoń Nemeczka jeszcze mocniej. - Erno, ja dziękuje ci za wszystko...

- Kocham cię... - Uśmiechnął się do mnie i pocałował w czoło. - Cieszę się, że się obudziłeś...

Nadal nie wierze, że On żyje...
Tak się cieszę, ale z drugiej strony trochę mnie to przeraża. Co jeśli to znowu jakiś skok w czasie i po kilku tygodniach znowu gdzieś się przeniose. Pieprze takie życie.
Jednak cieszę się, że z nim jestem i wykorzystam ten czas jak najlepiej...

- Janosz..?

- Tak?...

- Dlaczego to zrobiłeś...?

Cholera.

- Nemeczek...

- Czy to przeze mnie? - Wziął gwałtowny wdech. - Przepraszam...

- Nie, nie.. To nie przez ciebie widzisz.. - Przez chwile przestałem mówić, musiałem wymyśleć coś na poczekaniu. Przecież nie powiem mu, że tak jakby wybłagałem jakąś dziwną postać o twoje życie, a przed tobą miałem żone i totalnie nie wiem co się z nią stało. Co dopiero mówić o moich dzieciach, które chyba w tej rzeczywistości nie istnieją. W końcu odezwałem się.- Musiałem to zrobić żeby cię znowu zobaczyć...

- Co masz na myśli...?

- To bardzo długa historia...

- Rozumiem. - Przytulił mnie mocno i zaczął tak samo mocno szlochać. - Tak się martwiłem, Boka nie rób tego więcej błagam! Nie mogę cię stracić... Jesteś moim szczęściem!...

- Nie zrobie... Obiecuję. - Uśmiechnąłem się żeby go lekko pocieszyć. Nagle do sali wszedł z sympatycznym uśmiechem lekarz.

- Panie Erneście, proszę opuścić na chwileczke sale. Musimy zrobić kilka badań.

Po badaniach chłopak znów przyszedł do mnie. Przypomniało mi się, że przeczytałem książke którą dostałem rzekomo od Czonakosza.

- Oh, Nemeczek. To twoje co nie?

- Tak! Z kąd to masz? Szukałem tego całe wieki!

- Dostałem od Czonakosza. Mówił, że pożyczył od ciebie i zapomniał oddać.

- Rzeczywiście!

- Kto napisał tą książke? Jest bardzo piękna...

- Tak się składa, że ja. Chciałem ją wydać dopiero kiedy ty ją zrecenzujesz...

- Ona jest cudowna! Jest o wiele lepsza niż te wszystkie romanse razem wzięte!

- Dzięki, jesteś kochany!

Spędziliśmy cały dzień na rozmowie i śmianiu się w najlepsze.

~♡~


List do blondynka | Chłopcy z Placu Broni Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz