~~3~~

252 5 1
                                    

Płyniemy już łódką od jakiś piętnastu minut i jedyne co się zmieniło to krajobraz. W końcu wpłyneliśmy do lasu.

-... Co one tak stoją?- Przerwałam ciągnąca się w nieskończoność ciszę.
- To drzewa, co mają robić?- Odpowiedział Karzeł
- Kiedyś tańczyły.- Przyznała Łucja.
- Mhh... Wy odeszliście za to najechali Telmarowie.  Niedobitki naszych doszli do puszczy. A drzewa... Zamknęły się w sobie tak, że niedługo potem zamilkły na wieki.- Ten fakt stał się jeszcze bardziej dobijający przez ton rozmówcy.
- Ale nie rozumiem czemu Aslan dopuścił do czegoś takiego!
- Aslan? On nas porzucił jak wy. Może dlatego.
-... Nie chcieliśmy was zostawiać.- Bronił nas Piotr.
- I tak to już straciło znaczenie.

Tak bardzo chciałabym by jego słowa były kłamstwem, ale... Ma rację. To już niema znaczenia...

Udało nam się dopłynąć do brzegu.
Podczas gdy ja z trójką starszego rodzeństwa wyciągaliśmy na brzeg łódkę, łucja odeszła od nas.
- O, witaj!- Przyrwaliśmy, słysząc głos młodszej.
Zostawiliśmy pojazd jak jest i zaczęliśmy zmierzać do niej.
Do kogo mówiła? Do małego niedźwiadka. Słodziak.- Nie, nie. My z wizytą.
- W-wasza wysokość się cofnie.- Upomniał ją niziołek. Ta nie posłuchała i szła dalej do przodu.
Nagle ten misiek staną tylko na tylnich łapach i zawył. Następnie zaczą biec w stronę Łusi.
- Zostaw ją!- Krzyknęła Zuza. Nie posłuchał, więc wycelowała w niego strzałę. Chłopaki i ja podbieglismy do brunetki.

Nikt nic nie robił, więc z myślą że nie mogę zostać najmłodszą w rodzinie, wyrwałam miecz z ręki Piotrka i zaczęłam biec do siostry.
Nagle Łucja się wywróciła i gdybym w ostatniej chwili nie pociągnęła jej za rękaw sukienki i nie zdzieliła zwierzęcia mieczem, jedenastolatka byłaby martwa.

Pomogłam młodszej wstać.
- Dzięki.- Wyszeptała będąc w objęciach blondyna.
- Spoko. W końcu ktoś w tej rodzinie musi...
- Czemu nie posłuchał?- Przerwała mi Zuza, wiedząc że nie do końca chciałam urazić Piotrka, a mu dopiec.
- Pewnie był bez śniadania.- Odparł Narnijczyk.
- Co?
- Niestety. Tak długo traktowano je jak dzikusy, że w końcu się nimi stały... Nie wiem jak za waszych czasów było ,ale teraz Narnia nie jest już tak kolorowa. - I to mnie właśnie martwi.

Szliśmy i szliśmy. Już lepiej mi było w tej łódce choć były komary, ale jednak!

-.. Ale wy mnie poważnie traktujecie?- Zapytał  Karzeł.
- Nawet jeśli byśmy nie chcieli, to i tak musisz nas zaprowadzić do kaspiana.- Odpowiedziałam mu z racją.
- A tak właśnie. Kiedy będziemy?
- Wtedy kiedy będziemy.- Słuszna słuszność Piotrku.
- Ale Zuza ma rację. Nogi mi powoli siadają.
- Może jeszcze na rączki księżniczkę wziąść?- Zażartował, ale ja zrobiłam minę jakby mówił serio. Blondyn parskną i przykucnął. Wtedy oparłam się o jego plecy i już po chwili była przez niego niesiona.
- Ja też tak chcę!- Burknęła że śmiechem Łucja.
- Rozmawiaj z Edkiem.- Spojrzałam ukradkiem na bliźniaka.

Ten widząc moją jak i minę młodszej siostry przewrócił oczami i dziewczynka podbiegła go bruneta.

Już teraz tylko Zuza musiała się męczyć. Heh!

- Przecież się nie zgubiłem.- Szepnął blondyn do siebie, myśląc że chyba nie usłyszałam.
- No jednak zgubiłeś.- Odpowiedziałam mu spoglądając na karła.
- Nie, nie zgubił się, tylko drogę. A różnica jest.
- Bo ale ostatnio widziałeś Kaspiana w drżącej puszczy. Trzeba przejść najpierw przez Bystrą rzekę.
- Lecz tu jej niema.
- Widać, że się mylisz.-

Od kilku minut postanowiłam nie męczyć jako tako brata dlatego teraz szłam o własnych nogach. Łusia też.
Nagle zatrzymaliśmy się, będąc krok od klifu.
- Można się jakoś dostać na drugą stronę?
- Tak. Spadając.- Na te słowa kącik ust lekko sie podniósł.
Nie to, że mnie to śmieszyło jednak odzywki naszego nowego kompana były... Dziwne, ale miały coś w sobie.

Karzeł polecił nam pójść na około, przejść przez jakiś bud? Nie... Bród. Właśnie jakoś tak.
- Aslan! To Aslan!- Zawołała jedenastolatka. Na to wszyscy jak jeden mąż odwróciliśmy się w jej stronę.- Widzicie, tam jest...- Gdy z powrotem się odwróciła, też zobaczyła pustkę.
- Jeszcze go widzisz?- Zapytał niezbyt przekonany niziołek.
- Nie zwariowałam! Był tam i kazał za sobą iść.
- W tych lasach jest pewnie dużo lwów.- Wyjaśnił Piotr.
- Ale Aslan jest tylko jeden.
- Słuchajcie... Nie skoczę w przepaść za kimś kto nie istnieje.

W między czasie gdy Ci się sprzeczali, ja podeszłam bliżej przepaści i przyjrzałam się drugiej stronie klifu.
Wierzę Łucji. Aslana nie da się pomysłu z nikim innym, poza tym jeśli my wróciliśmy, on też mógł. Tylko...
Nagle poczułam jak grunt pode mną się ugina i zaczynam spadać w dół.

- Lizzie!- Usłyszałam jeszcze przerażony głos Edmunda i oddalające się twarze całego rodzeństwa i karła.

W końcu zderzyłam się z wodą, która z takiej wysokości była twarda jak kamień.

Czułam straszliwy ból w klatce piersiowej.

Czułam jak zaczynam schodzić na dno... W zasadzie, to nie spodziewałam się iż będzie tak głęboko. A jednak...

Woda zaczęła wypełniać moje płuca...
Wypuscilam ostatnie resztki powietrza z siebie... I w ułamku sekundy przestałam czuć cokolwiek jak i cokolwiek wiedzieć prócz ciemności...
-----------------------------------------------------------

,,Bliźniacza miłość"Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz