~1~

577 7 0
                                    

     *********        1940      *********
************************************

Późny wieczór. Za oknem ciemno jak zazwyczaj o tej porze jest.

Wpatrywałam się na krajobraz za oknem. Jedyne oświetlenie dawały gwiazdy na niebie. Niestety nie tylko gwiazdy. Właśnie zaczyna się kolejne bombardowanie.

Wstałam z fotela i pobiegłam do kuchni gdzie zastałam mamę. Latała po pomieszczeniu, zbierając potrzebne rzeczy.
- Pójdź proszę po parę koców, dobrze?- Zapytała lekko podniesionym głosem. Przytaknełam i zawróciłam do mojego pokoju, koło którego przed chwilą przebiegałam.

Otworzyłam jedna komodę i zaczęłam wyjmować okrycia.
- Lizzie.- Usłyszałam przestraszony szept młodszej siostry. Leżała w łóżku, przykryta po samą głowę pierzyną.
- Łucja, wstawaj!- Wzięłam ją za rękę i zaczełyśmy się kierować w stronę schronu.
Mama jak i Zuza były już w schronie.
Tuż na mną biegli moi bracia. Nagle Edek zawrócił do domu. Blondyn od razu za nim.
Czując łzy zbierające się w moich oczach, wrzuciłam do środka koce i pomogłam młodszej wejść do środka.
Usiadłam pod jedną ścianą, czekając na braci.

- Czemu jesteś takim idiotą!- Wrzasnął Piotr, popychając brata tuż obok mnie. Od razu go przytuliłam. - Nie chce przez ciebie umrzeć!- Gdy mama pokazała mu, że zawrócił tylko po zdięcie taty, uspokoił się.-... czy ty zawsze musisz robić na złość?- Zamkną drzwiczki od schronu i usiadł przy nas...

********* Kilka Dni Później **********

Stoimy na peronie. Wszystkie dzieci są wywożone zdała od wojny o opiekunów.
Właśnie nadszedł czas pożegnania.
- Ciepło ci?- kobieta zadała pytanie najmłodszej córce. Ta tylko w odpowiedzi kiwnęła główką. O tyle dobrze, że nie plakała. Jeszcze.
-... Nie musielibyśmy jechać gdyby tata tu był.- Dodał Edmund.
- Gdyby tu był, wojny by nie było.- Odpowiedział mu Piotrek.
-... Słuchaj brata, dobrze?- Teraz mama podeszła do bruneta. Ten na nią spojrzał, nie odpowiedział.
-... Będzie.- Zapewniłam kobietę, uśmiechając się słabo.
Mama na mnie spojrzała i przytuliła.
- Wierzę, że wytrzymasz to.
- O-obiecuję mamo.
- Zawsze wiedziałam, że jesteś tym najdzielniejszym dzieckiem.- Pocalowałam mnie w policzek i poszła się pożegnać z resztą.

Ma rację. Już od kąd pamiętam zawsze trzymałam na swoim i nie poddawałam się. Nawet jeśli zdarzyło mi się przez to trafić do szpitala. Po prostu mam inny charakter. W przeciwieństwie do rodzeństwa, jestem typem samotnika. Jedyne czego potrzebuje to rodzeństwo. Nawet nie chce szukać drugiej polówki, bo... Nie potrzebuję. Dobrze mi w gronie takim jakim jestem. I już...

To może teraz wygląd?
Długo tu nie opowiadać. W skrócie dziewczęca kopia Edmunda. Różnicy tyle, że jestem niewiele niższa i włosy mam do klatki piersiowej no i mam kształty kobiece, no bo kopia dziewczęca. I tyle...

Usłyszeliśmy gwizdek konduktora.
Pomachaliśmy rodzicielce i weszliśmy do pociągu. Jak już ruszyliśmy, zaczęliśmy szukać wolnego przedziału.

Gdy już rozsiedliśmy się na swoich miejscach, dopiero zrozumiałam co się stało... Kogo zostawiłam w tym niebezpiecznym miejscu i co się dzieje dookoła.
Pewnie niektórzy z was nie do końca przejmują się aż tak co działo się podczas drugiej wojny światowej. Nikt w przyszłości po prostu nie  będzie rozumieć co teraz czujemy... Przeżywamy. To będzie dla nich jednym słowem obce...

Rozmyślając nad tym, oparłam głowę o ramię Edmunda... Po chwili odpłynęłam do krainy Morfeusza...

~~~~~

-... Lizzie.- Poczułam szturchnięcie, więc otworzyłam oczy. Przede mną stała Łusia. Rozejrzałam się dookoła. Rodzeństwo było już zwarte i gotowe do wyjścia. Czyli w pociągu zostaliśmy już tylko my. Piotr podał mi moją torbę i wyszliśmy z pojazdu.

Zaczęliśmy się rozglądać. Jakby wieś. Ale ładna wieś.
Gdy usłyszeliśmy nadjeżdżający samochód, zbiegliśmy z peroniku, a pojazd nas obtrąbił, objeżdżając.
-... Przecież wiedzieli, że przyjeżdżamy.- Zaczęła zdruzgotana Zuzia.
- Może nas źle zaadresowali.- Powiedział Edek i spojrzeliśmy w nasze karty.
- Wio!- Koło nas zatrzymała się bryczka z starszą panią. Nie jakoś bardzo, ale zmarszczki dawały siwe znaki.
- Pani może po nas?
- Nie mam innego wyjścia... To cały wasz bagaż?- Przytakneliśmy.- Kłopot z głowy.- Wskazała byśmy wsiedli i tak zrobiliśmy.

Niedługo po tym dojechaliśmy do pięknego jakby dworku.
I to podwórze. No coś pięknego.
Od razu po wejściu do środka zaczęła nam objasniać zasady.
- Pan profesor nie miewa gości za dużo, w szczególności dzieci. Więc musimy objaśnić parę zasad. Nie zjeżdżać po poręczach. Zakaz hałasowania i biegania cały czas po domu... Nie dotykać! Rzeczy pana profesora.- Gosposia skarciła wzrokiem Zuzkę bo zamierzała dotknąć wazonu.
Wraz z chłopakami zaczęliśmy się podśmiewywać.
- A już w ogóle nie macie prawa zaklucać spokoju profesora.- Wskazała na drzwi. Od razu ruszyliśmy dalej.
Na chwilę Łucja zaginęła w akcji, lecz szybko nas dogoniła...

~~~~

Właśnie przesiadujemy w pokoju moim i dziewczyn. Chłopaki mają osobny.
Ja z Piotrkiem siedzimy na parapecie sluchając radia, Zuza chodzi po pokoju, a lisia kręci się w łóżku.
Gdy nuż mieli mówić ile w tym tygodniu poległo, wyłączyłam sprzęt.
-... Drapie ta kądra.- westchnęłam z blondynem i podeszliśmy do młodszej.
- Wiesz, że wojna w końcu się skończy.- Zaczą.
- A jak na razie będziemy tu i będzie fajnie. Zobaczysz. Już nie długo wrócimy do domu.
- Ta, jeśli będzie jeszcze stał.- Do pokoju wszedł bliźniak.
- A sieć cicho.- Odpowiedziała zirytowana Zuzka.
- Tak, mamo!
- Ej! Obiecuję że będziemy się świetnie tu bawić. Okej?- Dziewczynka spojrzała na brata nieprzekonana lecz wyjścia zbyt dużego nie miała...
-----------------------------------------------------------

,,Bliźniacza miłość"Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz