~~5~~

181 5 0
                                    

- Lizzie, obudź się. Lizzie!- Usłyszałam głos, wchodzącego do mojej komnaty Edmunda.
Ja tylko mruknęłam coś pod nosem i przekręciłam się na drugi bok.- Nie, musisz wstać. Piotr zwołuje naradę. Teraz!
- Nigdzie nie idę!
- Wiesz jak już późno? Ominęłaś śniadanie.
Nagle poczułam jak na mojej głowie wylądowało coś ciężkiego... A nie. To tylko moja sukienka.

- Edek!- Krzyknęłam podnosząc się do siadu i rzuciłam w niego poduszką.
- No co!? Też bym wolał dłużej pospać!

- Dobra, odwróć się.- Mruknęłam, wstając. Gdy chłopak się odwrócił i staną tyłem do mnie, Zdiełam z siebie sukienkę nocną, a potem szybko ubrałam się w odzież codzienną... Tak, ta samą co miałam wczoraj. Ale na razie nie mamy niczego innego, więc no.

- Nadciąga armia wroga.- Ogłosił Piotr, zaczynając obradę.
Blondyn stał oczywiście na środku, Łusia z Zuzką siedziały na kamiennym stole, za to ja z bliźniakiem zajęliśmy miejsce na schodkach. W okół nas byli też Kaspian i najważniejsi Narnijczycy z wojska.-... możliwe, że jego zamek został bez załogi.
- Co więc proponujesz?- Zapytała myszka.
- Musimy zaplanować...
- Powinniśmy...- Siedemnastolatkowie odezwali się w tym samym czasie, jednak Kaspian się odsuną na bok i dał mówić mojemu bratu.
- Trzeba uderzyć na nich, zanim oni uderza na nas.
- Ale to niezdobyta twierdza.- Zaprzeczył brunet.
- Zawsze jest ten pierwszy raz.
- Tak, zaskoczymy ich.- Odezwał się karzeł.
- Ale tu mamy przewagę.
- Tu możemy się chronić bez końca.- Poparła Kaspiana Zuzia.

No to mamy dwa do dwóch.
Nagle wszystkie oczy powędrowały na mnie i Edmunda. Że co, demokracja?
- Wiecie...- Zaczęliśmy w tym samym czasie.
- To jest grób nie twierdza.- Przyznałam rację Piotrowi.
- Właśnie. A nawet jeśli, to wezmą nas głodem. W końcu żywność nam się skończy.- Dodał Edek i oparłam głowę o jego ramię.

- Ja mogę skoczyć po orzechy.- Zasugerowała wiewiórka.
- Świetnie i może w nich nimi postrzelamy.- Parskną Ryczypiska przez co zwierzątko osunęło się do tyłu.- Ja wolę ruszyć w pole.

-... Gdy wejdziemy do środka, pokonacie wartowników?- Zapytał po chwili najstarszy Pevensie Jednego z Centaurów.
Ten przez chwilę sie nie odzywał, ale w końcu rzekl:
- Lub zginiemy w walce, wodzu.- Ukłonił się delikatnie przez Piotrkiem.

- Tego się właśnie obawiałam.- Wyszeptała nagle Łucja.
- Co powiedziałaś?
- Czemu uważacie że są tylko dwa wyjścia. Zginąć tu, lub gdzie indziej.
- Chyba nie słuchałaś.
- To ty nie słuchasz.- Uniosła się- Już zapomniałeś koto tak na prawdę pokonał białą czarownicę?
Momentalnie przez jej słowa przeszły mnie ciarki, a Edmund przeczesał swoje włosy.
-... Wydaje mi się, że czekaliśmy na Aslana zbyt długo...

Zaczęliśmy akcje tuż po zachodzie słońca.
Pierwszy poleciał Edmund. Gryf miał za zadanie podstawić go na jednej z najwyższych wieżyczek by dał znać latarka kiedy jest droga wolna.

Niedługo potem Zuzia, Piotrek i Kaspian ruszyli, oni mieli zająć się potajemnie Mirazem, za to Narnijczycy czekali w lasach na atak.
No tak. A co ze mną? Ja z myszkami musiałam się zająć bramą.
Dlatego Gryf podleciał ze mną od tyłu gdzie ruszyliśmy czekał z braćmi by otworzyć mi wrota.
- Dobrze się spisaliście.- Rzekłam i dosłownie rzuciłam swoim mieczem w strażnika, który szedł w naszą stronę.

Od razu pobiegliśmy pod wskazane miejsce, przy okazji odebrałam z powrotem swoją broń.
Na miejscu zastaliśmy ogromne krętło do otwierania bramy.
Westchnęłam głośno i w czwórkę zaczęliśmy działać. Było to bardzo ciężkie.
-... Słyszycie?- Zdziwiłam się.
- Sprawy przybrały niezłego rozpędu.- Odpowiedział mi Ryczypisk.

Hmm, ale jestem ciekawa co się tak na prawdę stało...

Ruszenie w ogóle tego czegoś było niemiłosiernie ciężkie, szczególnie gdy wszystko opierało się w szczególności na tobie.
Ale po mału dawaliśmy radę...

- Za Narnię!- Usłyszeliśmy po chwili.
W tym samym czasie udało nam się dokręcić do końca. Wybiegliśmy szybko na pole bitwy. Myszy już dawno zniknęły mi z pola widzenia.

Za mną było kilku wrogów dlatego bez ociągania ruszyłam w ich stronę i dźgnęłam każdego mieczem..
Wdrapałam się na dach.
Pode mną było około dwudziestu łuczników i...
- Edmund, uważaj!- Krzykną z samego dołu Piotr, widząc sytuację brata.

Zanim ktokolwiek zdołał się ruszyć, ja zjechałam na ich poziom i na jednego się zwaliłam, przy okazji dwóch zrzuciłam na dół.
- Edmund, uciekaj!- Rozkazałam i wbiegłam pędem do środka wieżyczki, od razu się zamknęłam. Oby Edek zdążył się ukryć w wieżyczce po drugiej stronie!

Zaczęłam się rozglądać dookoła. Spojrzałam przez okno. Na Aslana, jestem w pułapce!
Ale chwila. Jeśli zdołam przejść po tym mostku do Edka, może uda mi się uciec z tego bagna!

Wystawiłam nogę poza okno. No, muszę przyznać, że bardzo, ale to bardzo tu wysoko.
Nigdy nie miałam lęku wysokości, więc bez najmniejszego namysłu przezkoczyłam przez dość ciasne przejście i stanęłam na murku.
Rozłożyłam ręce by utrzymać równowagę następnie zrobiłam kilka wzwinnych kroków do przodu.
Wzięłam głęboki wdech i kolejne centymetry za mną... Jeszcze druga połowa.
- Lizzie?- Usłyszałam szept bliźniaka.
Wpatrywał się we mnie, opierając się o mur wieżyczki.
- To ja.- Zaśmiałam się. Gdy już byłam od niego na wyciągnięcie ręki, noga mi się osunęła i zanim się obejrzałam, wpadałam.
- Nieeee! Lizzie!- Krzyczał.

Nie zdążyłam już mu nawet odpowiedzieć, bo zauważyłam jak sam skacze w moją stronę.
Co on robi!?
Nagle zderzyłam się z czymś miękkim, a za razem twardym.
To gryf!
Od razu wznieśliśmy się do góry.
Gdy już byłam krok od Edmunda, przyciągnęła go do siebie i przytuliłam.
-... Już dobrze. Już jesteś bezpieczna.- Mówił, czując jak się cała trzęsę.

Wznieśliśmy się nad terenem walki... Już po wszystkim. Po prostu patrzyliśmy na tych wszystkich poległym, dużo też było tam Narnijczyków. A wiecie co w tym wszystkim było najgorsze? Że nie byłam w stanie im pomóc...

-----------------------------------------------------------

,,Bliźniacza miłość"Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz