~~~8~~~

113 3 0
                                    

Wypłyneliśmy w pełne morze, a już niedługo zastał nas sztorm.

Niebo było czarne od burzowych chmur, a cały ten czas ja z rodzeństwem siedzieliśmy w kajucie Króla.
Może i choroby lokomocyjnej nie miałam, to w tym przypadku było mi niedobrze. Głowę oparłam o ramię Edmunda, by choć na chwilę przymknąć oczy.

Po jakimś czasie Kaspian wrócił do nas, już w suchym przebraniu.
- I jak?- Zapytał mój brat.
- Ciężko, lecz załoga daje radę... Niedługo powinno się polepszyć.- Odpowiedział mu, jednak Drinian nie był tej samej myśli.
- Aczkolwiek jeśli taka pogoda się nie uciszy, trzeba będzie zawrócić. Żywność się kończy, a błękitnej gwiazdy nie dostrzeżemy przez niemal czarne chmury. Założę się, że pewnie miniemy Ramandu.
- Lub pożre nas wąż morski.– Mruknął Edek, jednak został uciszony prze Łucję.
- Nie mów tak! Prędzej dopłyniemy do krańca świata.
-... Mówię, że załoga zacznie szemrać. Nigdy czegoś takiego nie widzia...
- To więc może będzie Ci laska powiadomić Rhince'a, że o swych krewnych już może zapomnieć!?- Przerwał mężczyźnie Kaspian, wściekły od tej rozmowy. W końcu wszystko było na jego karku, a i tak nie uszczęśliwi wszystkich.
Ten tylko Westchną.
- Muszę już wracać... Ale ostrzegam, morze lubi igrać z marynarzami.- Mruknął i wyszedł... No to ładnie...

Nastała noc. Geal zasnęła niemal od razu, kiedy weszłam do naszej kajuty, a Łucja niedługo po niej. U mnie to jednak trochę trwało zanim mogłam powiedzieć "za chwilę zasnę"...

Obudziłam się na polanie. Była ogromna, przypominała mi tą z wojny z Białą czarownicą. Nie wiedziałam co się stało i jak tam się znalazłam... Po chwili usłyszałam krzyk.
- Halo?- Zapytałam, wstając z trawy. Ruszyłam w stronę pisków i płaczu, aż w końcu, za skałami zobaczyłam moje rodzeństwo.- Zuza? Piotrek, co tu robicie?- Zdziwiłam się, lecz oni tylko zrobili mi wolna przestrzeń, bym mogła dostrzec leżącego pod nimi... Edmunda.
... Płyn uzdrawiający dziesięcioletniej Łusi nie zadziałał, dlatego rzuciła go na ziemię, płacząc.
- Widzisz Lizzie? To twoja wina. Zabiłaś go!- Donośny krzyk Piotra przeszył moją głowę.
- T-to nie tak było. Nie.- Chciałam podejść bliżej, ale rozpłynęli się w powietrzu. Jedynie Edmund leżał na trawie, wykrwawiając się.- Edek.- Kucnęłam nad nim i złapałam za rękę.
Resztkami sił wyrwał ją. Gdy na mnie patrzył, w jego oczach widziałam strach... I żal.- Proszę Cię...- Wtedy znikną i on.
Zostałam sama na polanie pełnej krwawych wspomnień, nie będąc w stanie nawet ruszyć się o milimetr. Zastygłam...

Zobaczyłam dywan. Rozejrzałam się dookoła. Siedziałam na dywanie, tuż obok łóżka.
Przetarłam oczy z łez i upewniając się czy dziewczyny śpią, wyszłam z pomieszczenia.
Przemierzałam wąskim korytarzem do miejsca gdzie spała załoga...

Przeszłam ich hamaki, aż w końcu natrafiłam na ten brata... Był tam. Spał jak tak głęboko jak niemowlę... Spał?
Po chwili zaczęłam go szturchać.
- Edek, obudź się. Edek. Edmund.- Gdy udało mi się go wybudzić, ten nagle w moją stronę skierował mój miecz.- H-hej, to tylko ja.
-... Lizzie... Przepraszam.- Chwilę mu zajęło, zanim zrozumiał co się stało, poczym schował miecz.- Co tu robisz?
- Nie mogłam spać.- Wybudził się i Kaspian, jednak ani słowem się nie odezwał.
-... Niech zgadnę, koszmar?- Edmund kontynuował po chwili, marszcząc brwi, gestem pokazał, bym położyła się koło niego. Oczywiście to zrobiłam, nikt by na moim miejscu raczej nie odmówił.

Hmm. Brakuje tylko mamy, która za czasów kiedy byliśmy małymi szkrabami, przynosiła nam do łóżka gorące mleko i z Zuzą i Piotrkiem u boku opowiadała nam bajki na dobranoc...

Przytaknełam mu.
- Albo ktoś nam mąci w głowach.- Zauważył Król.
- Czy nie przed tym. Ostrzegał nas Koriakin?- Zapytałam, przypominając sobie słowa staruszka... Rządem z nich mi nie odpowiedział. Nie umieli dobrać odpowiednich słów...

Następnego dnia, dopłynęliśmy do kolejnego ładu, aczkolwiek tym razem jesteśmy pewni, że jest opuszczona...
Z Kaspianem, Łucją i Edkiem wyruszyliśmy szukać trop, czy czegokolwiek. Poto też tu przypłynęliśmy.
- Patrzcie!- Zawołał najstarszy z nas.- Jednak ktoś tu był przed nami!- Złapał za linę, do której po chwili doszłam z pozostałymi.
-  lordowie?- Zapytałam.
- Możliwe. Jak myślicie, co tam może być?
- Sprawdźmy.- Edmund wzruszył ramionami.

Jak to tam było? "Do odważnych świat należy?" Bzdura. Siedząc w bezpiecznym miejscu i mało robiąc, również można wiele zdziałać i odkryć...

Tak jak chciał, mój bliźniak po wcześniej wspomnianej linie zjechał na dół.
Dopiero kiedy zawołał nas, zaczęliśmy ruszać za nim.
- Co to może być?- Zadaliśmy pytania, patrząc na jeziorko pełne złota.
- Pewnie posąg ze złota.- Stwierdził w końcu Kaspian, jednak mi co nie pasowało.
Z jego rzekomo otwartej buzi wylatywały bąbelki, więc...
- Nie wydaje mi się.- Złapałam przypadkowa gałązkę, a kiedy zanurzyłam ją w wodzie, ta zaczęła zmieniać się w złoto.-... Widocznie wpadł do tej wody.
- Biedny człowiek.- Szepnęła Łucja, podchodząc bliżej nas.
- Konkretniej lord.- Zauważył Edmund.- Tam jest jego miecz.
- Dlatego trzeba go wyłowić...

Kaspian powiedział, że miecze lordów są zaczarowane, dlatego i wyłowienie ich należało do prostszych rzeczy.
- Proszę.- Jeszcze mokra broń została oddana w ręce Kaspiana.
- Nom. Tego raczej się nie spodziewał.
- Może. A może go coś zastanowiło.- Wytłumaczył Edmund, jednak jego tok wymowy był dziwny. Inny.
- Co masz na myśli?- Dobre pytanie. Co on ma w tej głowie?
Edmund nie odpowiedział, a zamoczył w źródełku muszelkę.
- Czemu jej się tak przyglądasz?- Odwróciłam jego uwagę od tej nuż złotej muszli.
-... Wystarczy tylko trochę tej wody. Nie rozumiecie? Tylko parę kropel tej wody wystarczy, by zrobić z nas bogaczy!- Zaśmiał się, ale jego źrenice były powiększone, jakby był pod wpływem czegoś złego.- Jak zdobędziesz fortunę, już nikt nie będzie Ci mówić zł masz robić i jaki musisz być.- Tłumaczył bez opamiętania.
- Ale z Narnii nie można niczego zabierać.- Powiedziałam, spoglądając na Kaspiana.
- Kto mi zabroni?- Zapytał Z kpiną.

Nie. Tu się źle dzieje.

- A ja.- Wszystko poszło za daleko. Wpierw oboje się kłócili i wyzywali, a na koniec doszło do pojedynku, jednak nie takiego po przyjacielsku.

W końcu obie nie wytrzymałyśmy.
- Przestańcie!
- Uspokójcie się!- Od razu wbiegłam pomiędzy nimi. Gdybym zrobiła to sekundę później, dawno leżałbym na ziemi, wykrwawiając się...
------------------------------------------------------------

,,Bliźniacza miłość"Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz