rozdział 3

89 3 0
                                    

- Stella! Morgan! - zawołał tata, prawdopodobnie, ze salonu. Wyszłam prędko z pokoju i skierowałam się w odpowiednią stronę.

- Co się dzieje? Pali się coś? O co chodzi?

Zaraz w pomieszczeniu znalazła się też Morgan i stanęła koło mnie, łapiąc mnie za dłoń. Spojrzałam w jej stronę, nieświadomie się uśmiechając. Naprawdę dziękowałam za taką siostrę, nawet jeśli w pewnym momencie byłam dla niej okropna. Ona najwyraźniej nie miała do mnie żadnej urazy.

- Wasza mama jedzie dzisiaj do cioci Hestii, więc my też się gdzieś wybierzemy. - powiadomił mężczyzny, zerkając na blondynkę koło siebie. Morgan podbiegła do niego natychmiast i rzuciła się w ramiona, a ja stałam tam, a w głowie huczały mi tylko dwa słowa.

Wasza mama.

- Na cheeseburgery? - zapytała Morgan, patrząc swoimi brązowymi tęczówkami w oczy taty. Te jego zaświeciły lekko. Oni oboje mieli słabość do własnego tego fast foodu.

- Na cheeseburgery. - przytaknął mężczyzna, smyrając ją nosem po nosie. Wyglądało to naprawdę uroczo. - Stella? - spytał, spoglądając na mnie. Podniosłam głowę i uśmiechnęłam się delikatnie.

- Super. Cieszę się bardzo. - powiedziałam, zakładając kosmyk włosów za ucho. Spędzenie z nim czasu zawsze było świetnym pomysłem, szczególnie teraz. - To kiedy jedziemy?

- Zaraz. - odpowiedział od razu, stawiając Morgan z powrotem na ziemi. Dziewczynka natychmiast pobiegła w stronę swojej mamy, która szykowała się w przedpokoju. - Odwieziemy Pepper, a później sami gdzieś pojedziemy. - dodał, podchodząc do mnie bliżej. Uśmiech mimowolnie pojawił się na mojej twarzy.

- To ja jeszcze pójdę tylko do łazienki.

~*~

- Najlepsze cheeseburgery, naprawdę. - zachwalał tata, jedząc swojego burgera na miejscu pasażera. Wtedy to ja robiłam za kierowcę. - Na pewno nic nie chcesz, kochanie? - spytał, spoglądając na mnie. Sama zerknęłam na trzymane przez niego pudełko, które niezbyt mnie wtedy zachęcało.

- Podziękuję. Jakoś nie mam ochoty.

Odwróciłam się z powrotem w stronę szyby i patrzyłam na ludzi, którzy jedli na dworze, bądź zamawiali sobie jedzenie w okienku dla samochodów. Sami przecież kilkanaście minut temu tam staliśmy.

- Coś cię gryzie, widzę to. - odezwał się mężczyzna. Morgan nie zwracała na nas nawet uwagi, co stanowiło dla mnie pewnego rodzaju możliwość do swobodnej rozmowy z tatą.

- Niee, po prostu... - zaczęłam, jednak przerwałam, wzdychając cicho. Przymknęłam oczy na chwilę, po czym spojrzałam w jego kierunku. - Nie wiem, nie boisz się, że ludzie ogarną, że jednak żyjesz? Wiesz, o tym wiedzą tylko nasi najbliżsi, a szczerze wątpię, żebyś chciał, żeby wiedział też cały świat.

- Boisz się o prywatność, prawda? - spytał, trafiając idealnie w sedno. Miał rację, bałam się o prywatność, bo nie chciałam spotykać na co dzień dziennikarzy i odpowiadać na ich pytania. - Mieszkamy na uboczu, do miasta, do Nowego Jorku bardzo rzadko jeździmy. Naprawdę nie ma się czym przejmować. - powiedział, kładąc dłoń na moim ramieniu. Uśmiechnęłam się mimowolnie, mówił z sensem. - A nawet jeśli ktoś się skapnie, że to ja, to zawsze można powiedzieć, że jestem waszym wujkiem, bliźniakiem waszego ojca, o którym nikt nie wiedział.

- Bardzo kreatywnie. - zaśmiałam się, choć tamta opcja też byłaby trochę problematyczna. - Może kup mi tego cheeseburgera. - stwierdziłam, chcąc trochę zmienić temat naszej rozmowy.

- I to się lubi. - stwierdził z uśmiechem.

~*~

- Czy to Peter? - spytał mężczyzna, poprawiając się nieco na swoim siedzeniu.

- Możliwe. - odpowiedziałam, sama rozpoznając sylwetkę chłopaka. Zerknęłam ukradkiem na tatę, ale prędko wróciłam wzrokiem przed siebie. Uroki była kierowcą niestety. - Podjeżdżamy do niego?

- Tak! - wykrzyknęła Morgan, a na mojej twarzy mimowolnie pojawił się uśmiech. Uwielbiała Petera i nie dało się temu zaprzeczyć.

- Dzięki, Morgan.

Zjechałam bardziej na lewy pas i powoli podjechałam do Petera, który szedł do nas tyłem. Otworzyłam okno, by się z nim przywitać i chwilę pogadać.

- Witam pana. Może gdzieś podwieźć? - zagadnęłam, a chłopak odruchowo spojrzał w moją stronę, nieco zdziwiony. Nie mówiłam mu, że będziemy w Nowym Jorku, z resztą nie miałam nawet kiedy.

- Stella... - wymamrotał, ale zaraz przede mną pojawiła się głowa taty, który wyciągnął dłoń do Petera. Ten, jeszcze bardziej zdezorientowany, uścisnął ją.

- Witam, panie Parker.

- Pan Stark. - powiedział Pete, a chwilę później spojrzał też na tylne siedzenia, gdzie kręciła się właśnie Morgan. Nie potrzeba mu było dużo czasu, by i ją dostrzegł. - Morgan. - dodał, a dziewczynka pomachała mu energicznie. Wszystko doskonale widziałam w lusterku wstecznym. - Co tu robicie? - spytał, oprzytomniejąc nieco.

- A jesteśmy przejazdem. - odpowiedziałam zgodnie z prawdą. - Jedziesz z nami? - zapytałam, stukając w kierownicę. Peter spojrzał na mnie, na mojego tatę, na samochód... Ewidentnie się jeszcze wahał.

- A gdzie dokładnie? - dopytywał, a ja widziałam, że był gotowy wsiąść do tego samochodu i pojechać z nami gdziekolwiek.

- Się zobaczy. - odparł mu tata, zanim zdążyłam w ogóle otworzyć usta, by się odezwać. - To jak?

Peter spojrzał na moją twarz, jakby szukając jakiegoś potwierdzenia, czy czegoś w tym rodzaju. Ja nie miałam jednak żadnych przeciwwskazań, żeby z nami jechał, sama w końcu do niego podjechałam.

- Dobra. - przytaknął wreszcie, po czym szybko wszedł do samochodu, tuż za mną. Po chwili usłyszałam jedynie kliknięcie, więc od razu włączyłam się z powrotem do ruchu drogowego. - Ale później odstawicie mnie do domu.

- Jasna sprawa. - odparłam z uśmiechem, wymijając kolejne auta. Wyjątkowo nie było jakiegoś wielkiego ruchu na tych nowojorskich ulicach. - To w drogę. - dodałam, zerkając na tatę. Ten również spojrzał na mnie i posłała szeroki uśmiech. - Na przygodę.

Jak te kilka lat temu.

Inna niż wszystkie 3Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz