rozdział 1

125 2 0
                                    

Tamtego wieczoru, tamtej nocy żadne z nas nie wróciło do swoich domów. Większość czasu przesiedzieliśmy na dachu w swoim towarzystwie. Nie było nam nic innego potrzebne do życia. Nie liczyło się nic innego, jak ta druga osoba.

Dopiero nad ranem postanowiliśmy udać się do mieszkania Petera i May. Trochę zmęczeni, ruszyliśmy w tamtym kierunku, co chwilę zerkając w swoją stronę z uśmiechem. Nie docierało do mnie w pełni, że nie byłam już jedynie dziewczyną Petera, a jego narzeczoną i prawdopodobnie w przyszłości żoną. To było tak niewyobrażalne uczucie, że aż ciężko to opisać.

- Żyjesz jeszcze? - spytał Peter, kiedy otworzył już drzwi, przepuszczając mnie przodem.

- Umarłam jakieś dwie godziny temu. - stwierdziłam, zwiewając. Byłam cholernie zmęczona, ale i szczęśliwa tym wszystkim, co się wydarzyło. Tak niewiele potrzeba mi było do szczęścia. - Najchętniej to bym się położyła i już nie wstawała. - dodałam, opierając się czołem o jego klatkę piersiową. Chłopak objął mnie ramieniem, kładąc brodę na mojej głowie.

- Dobrze, że chociaż są jeszcze wakacje.

Chłopak złapał mnie za dłoń i pociągnął za sobą w dobrze znaną mi stronę. Nie zaszliśmy jednak za daleko, gdyż na naszej drodze pojawiła się pewna brązowowłosa kobieta w okularach i z uśmiechem na twarzy.

- O, jesteście już. Co tak długo? Całą noc was nie było. - powiedziała, stając nam naprzeciw. Peter i ja spojrzeliśmy po sobie, po czym znów na nią.

I wtedy wzrok May skierował się na moją dłoń, gdzie znajdował się pierścionek.

- Pete, czy ty...? - zaczęła, jednak odpowiedź nie była konieczna, bo każdy doskonale ją znał. Wskazała na chłopaka, wskazując palcem to na niego, to na mnie, jakby właśnie w ten sposób pytała, czy to zrobił.

- Wiedziałaś? - spytałam, unosząc brew do góry. W sumie nie zastanawiałam się, czy May wiedziała o zaręczynach, czy pomagała Peterowi wybrać pierścionek i zaplanować to wszystko.

- Od początku. - odparła, jakby to była najoczywistsza rzecz na świecie. Prędko podeszła do mnie i wzięła moją dłoń w swoją, spoglądając na moją twarz. - Pokaż jak się prezentuje. - dodała, zaczynając oglądać pierścionek z każdej strony.

- Piękny jest. - skomentowałam, sama mu się przyglądając. Był naprawdę ładny i idealnie do mnie pasował. Pete naprawdę się postarał.

- Trochę pomagałam z wybieraniem. - powiedziała cicho May, na co jedynie się uśmiechnęłam. Nie skomentowałam jej słów, bo domyśliłam się, że miała w tym też swój udział. - Ja będę spadać zaraz. Woda jest zagotowana, możecie zrobić sobie herbaty, czy czego tam chcecie.

- Dzięki, May. - odpowiedziałam z uśmiechem, który chwilę później zastąpiło ziewnięcie. - Ale póki co chcemy się choć chwilę zdrzemnąć.

- Jesteśmy padnięci. - dodał Peter, obejmując mnie ramieniem. Oparłam o niego głowę, trąc oko ze zmęczenia. To że stałam tam jeszcze o własnych siłach było cudem. - Zadzwoń, jak skończysz, dobra?

- Jasne. - przytaknęła kobieta, posyłając nam delikatny uśmiech. Zaraz dotknęła ramienia chłopaka i dodała. - Odpocznijcie trochę.

May wróciła jeszcze do swojego pokoju, a my skierowaliśmy się do tego Petera. Zanim jednak weszliśmy do środka, zatrzymałam się przed drzwiami i spojrzałam na niego. Widać było że był zmęczony, ale starał się za wszelką cenę tego nie pokazać. Z resztą radość w jego oczach przezwyciężała wszystko.

- Pójdę tylko do łazienki i widzimy się u ciebie w pokoju. - powiedziałam, wskazując kciukiem na odpowiednie drzwi. - Dam też tacie znać, że wpadniemy do niego później.

Inna niż wszystkie 3Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz