rozdział 14

72 2 0
                                    

- Wow! Pięknie wyglądasz. - powiedział Peter, zatrzymując się w progu pokoju, w którym się znajdowałam. Spojrzałam na niego w lustrze, uśmiechając się pod nosem. Nie byłam jednak ubrana jakoś szczególnie, nie czułam się, aż ładnie, jak on to widział.

- Dzięki. - odparłam, w końcu się do niego odwracając. Fakt, miałam na czarną, dość obcisłą sukienkę, która idealnie opinała moje ciało, ale była zwykła, niczym się nie wyróżniała. - Choć to i tak nic szczególnego. Zwykła sukienka do połowy uda.

Peter podszedł do mnie prędko i złapał moją twarz w swoje duże, ciepłe dłonie. Jego oczy patrzyły w moje, a ja naprawdę mogłabym w nich utonąć.

- Jesteś mega inteligentna, a jednak wciąż skromna.

- Nic na to nie poradzę. Taka już jestem. - powiedziałam, wzruszając ramionami. Chłopak odsunął się ode mnie, siadając na łóżku i obserwując mnie z tamtej perspektywy. - Tak swoją drogą... Zabierasz gdzieś Neda dzisiaj? To ostatni czas jego "wolności", więc wiesz. - dodałam, poprawiając jeszcze włosy, które w połowie spięłam, a w połowie zostawiłam rozpuszczone i wyprostowane.

- Mam pewien plan, by gdzieś go zabrać. Ale nie musicie wiedzieć, co będziemy robić. - stwierdził, uśmiechając się tajemniczo. Pokręciłam głową sama do siebie, nie zamierzając nawet wnikać w jego plany. Żadne z nas nie musiało wiedzieć, co robiła ta druga osoba z przyszłą parą młodą.

- Tak samo wy nie musicie wiedzieć, gdzie my idziemy. - oznajmiłam, wskazując w jego kierunku. Peter zaśmiał się cicho pod nosem, a ja w tym czasie chwyciłam za niewielką torebkę, która leżała na klamce od szafy i zarzuciłam ją na ramię. - Dobra, ja spadam, bo musimy zabrać z Michelle kilka rzeczy, no i Betty zgarnąć po drodze. - dodałam, podchodząc do niego bliżej. Chłopak od razu wstał, stając ze mną na równi. - Nie wiem, kiedy wrócę.

- Ja też nie. - wyszeptał, spoglądając na moje usta. Nim zdążyłam się spostrzec, Pete cmoknął mnie szybko, ponownie Sue odsuwając, a jednak trzymając dłonie na moich biodrach. - Miłej zabawy.

- Wzajemnie.

Ostatni raz skradłam jego pocałunek, po czym skierowałam się do wyjścia. Bo mieliśmy plany na tamten wieczór.

~*~

Weszłam do mieszkania grubo po północy, starając się zbytnio nie hałasować, co było dość problematyczne, gdy w głowie szumiało, nogi się plątały, a w żyłach płynął alkohol. Nigdy nie piłam dużo, w sumie naprawdę rzadko kiedy w ogóle piłam cokolwiek, ale to była wyjątkowa sytuacja i tak jakoś wyszło, że się upiłam.

Przeklnęłam pod nosem, zaraz po tym gdy uderzyłam kolanem o stojącą w przedpokoju szafkę. Dotknęłam obolałego miejsca, rzucając skórzaną kurtkę na szafkę, zamiast ją normalnie powiesić - nie miałam na to siły, z resztą wątpiłam, żebym w ogóle trafiła w wieszak. Zostawiłam gdzieś po drodze też buty i wręcz rzuciłam się na kanapę w salonie, wtulając się w jedną z poduszek. Oczy zamknęły się same.

Nie dane mi było jednak długo pospać, bo już kilka, bądź też kilkanaście minut później ktoś zapalił światło w salonie, na co mruknęłam zła, że ktoś mnie wtedy budził.

Nie dotarł do mnie żaden głos, bo zamiast tego ktoś wziął mnie na ręce i skierował się go jakiegoś pomieszczenia - tego byłam pewna na sto procent. Już po chwili leżałam na materacu, przykryta kocem. Otworzyłam jedno oko, zerkając na Petera, po czym prędko złapałam go za dłoń, zatrzymując. Chłopak spojrzał w moją stronę.

- Zostań ze mną. - wymruczałam, nie chcąc by odchodził. Chciałam jego bliskości, choćby najmniejszej, choćby samej świadomości, że był obok. Potrzebowałam tego, jak narkoman narkotyku.

- Musisz się wyspać, Stella. - powiedział cicho, odgarniając włosy z mojej twarzy, którzy kompletnie się nie przejmowałam. Nie miały dla mnie wtedy żadnego znaczenia.

- Ale ja chcę, żebyś został.

- Prześpię się na kanapie, a ty tu odpocznij. - stwierdził, a do moich uszu dotarł odgłos jego kroków. Czułam, że wychodził, a tak bardzo tego nie chciałam. Chciałam, żeby był tu ze mną, niezależnie od tego, czy byłam trzeźwa, czy też nie.

- Pete... - jęknęłam przeciągle, wyciągając do niego rękę. Kroki ustały, a ja, jak przez mgłę, dostrzegłam, że brunet odwrócił się w moim kierunku. Zapewnie oczekiwał moich dalszych słów, więc od razu spytałam. - A pocałujesz mnie chociaż, proszę? - spytałam, nie pragnąc wtedy niczego innego. Nie miałam siły, by wstać, więc chociaż tak mogłam go jakoś powstrzymać od wyjścia.

- Z przyjemnością. - odparł, a chwilę później poczułam, jak materac koło mnie się ugina. Usta chłopaka prędko zetknęły się z moimi w czułym pocałunku. - A teraz idź spać. Pogadamy rano. - dodał po chwili, przykrywając mnie bardziej kocem. Wtuliłam się w poduszkę, czując jeszcze, jak składa pocałunek na moim czole. - Śpij dobrze, Śnieżynko.

- Branoc!

Nie słyszałam już, jak wyszedł... Oczy zamknęły się same, a ciało pogrążyło w śnie.

Inna niż wszystkie 3Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz