- Gdzie... Gdzie ja jestem?
Podniosłam się powoli do siadu, rozglądając wokoło. Było tu pusto i niesamowicie cicho. Prędko poczułam lekki ból w ciele, ale zignorowałam to i podniosłam się na równe nogi. Musiałam poszukać jakiejś żywej duszy, czy czegokolwiek, co powiedziałoby mi, gdzie jestem. To miejsce było dziwne.
Nie wiedziałam, gdzie jestem, ani gdzie się kierowałam, ale coś podpowiadało mi, żeby iść przed siebie. Już chwilę później spostrzegłam na horyzoncie dwie sylwetki okryte poświatą słońca, które zaczęło razić mnie w oczy. Nie zniechęciło mnie to jednak i zaczęłam podążać w odpowiednim kierunku, by dowiedzieć się, kim były te tajemnicze postacie. Na szczęście, gdy dochodziłam już do dwójki ludzi, słońce zaczęło zachodzić, a ja dostrzegłam, kto tak naprawdę przede mną stał.
- Babcia? Dziadek? - spytałam z niedowierzaniem, aż otwierając usta ze zdziwienia. Zatrzymałam się w pół kroku, jakby sparaliżowana samym ich widokiem.
Kobieta uśmiechnęła się do mnie ciepło, po czym podeszła do mnie bliżej. Patrzyłam na nią w osłupieniu, nie wiedząc zbytnio, co zrobić w tamtej chwili. Babcia wyciągnęła w moją stronę dłonie, za które odruchowo złapałam. Sama uśmiechnęłam się delikatnie, bo to był pierwszy raz, kiedy ich tak naprawdę widziałam.
I coś mi tu nie grało.
- Wy przecież nie żyjecie. - powiedziałam, marszcząc brwi. Odsunęłam się od kobiety, a myśli w mojej głowie zaczęły wariować. Ta sytuacja zaczynała się robić podejrzanie dziwna. - Co ja tu robię? - spytałam od razu, czując jak moje serce zaczyna wręcz walić mi w piersi z tego wszystkiego.
- Ona ci wszystko wytłumaczy, kochanie. - odparła babcia, wskazując na kogoś za mną. Odwróciłam się odruchowo za siebie, a w moje oczy natychmiast rzuciła się ruda czupryna i zielone oczy, które przecież dobrze znałam.
- Natasha. - wyszeptałam, zdziwiona i jej widokiem w tamtym miejscu. Ona przecież też nie żyła, a mimo to właśnie przede mną stała, z delikatnym uśmiechem na twarzy, jakby wydarzenia z Thanosem nigdy nie miała miejsca.
- Chodź, Stella. Wytłumaczę ci wszystko.
Spojrzałam jeszcze do tyłu, by jeszcze raz zobaczyć dziadków i może się z nimi pożegnać... Ale ich już nie było. Stałam tam przez chwilę w bezruchu, z lekko otwartymi ustami, nie wiedząc kompletnie, co się działo. To wszystko było coraz dziwniejsze, a w mojej głowie tworzyły się nowe pytania, na które nie znałam odpowiedzi. Gdzie byłam? Dlaczego w ogóle ich spotkałam? Co się wydarzyło?
- Musimy porozmawiać, Stella. - odezwała się ponownie Nat, kładąc dłonie na moich ramionach. Nie odezwałam się, a jedynie spojrzałam na nią od boku. - Chodź, przejdziemy się chwilę.
Ruszyłam za nią, nie mając innej opcji. Skoro już tam była i chciała mi wszystko wytłumaczyć, to chyba powinnam jej posłuchać. W sumie była jedyną osobą poza mną w tamtym dziwnym miejscu.
Szłyśmy przed siebie w ciszy. W tle słychać było szum, prawdopodobnie fal, ale jakoś nie zwracałam na to uwagi. Znalazłyśmy się nagle w jakimś mieście, słonecznym, a przede wszystkim wyludnionym, co było nam w sumie na rękę. Natasha ewidentnie zbierała się do tego, jak w ogóle zacząć tamtą rozmowę, a ta cisza najwyraźniej miała jej pomóc.
- Pewnie domyślasz się, gdzie jesteśmy. - powiedziała w końcu, zerkając na mnie kątem oka. Wyglądała na zagubioną i niezwykle cichą, co było do niej niepodobne. Ona nigdy taka nie była.
- Domyślam się, po tym, co się wydarzyło. - odparłam, przypominając sobie ostatnią sytuację, jaka się wydarzyła z moim udziałem. Ciekawiło mnie, co stało się z Kai'em. Czy żył? Czy coś poważnego mu się stało? Czy też trafił do szpitala?
- Czyli wiesz, że obie jesteśmy w miejscu, skąd można, ale też nie można wrócić.
- Co masz na myśli? - spytałam, nieco zdezorientowana jej słowami. Nie rozumiałam zbytnio tego, co powiedziała, co miała na myśli, a rozumiałam naprawdę wiele, trudnych dla niektórych, rzeczy.
- Jesteśmy w twojej podświadomości. - wyjaśniła pokrótce, a ja na moment zamilkłam, wpatrując się w krajobraz przed sobą, który przedstawiał plażę. I to dość znajomą plażę, na której już kiedyś musiałam być. - Wszystko tutaj, to tylko twoje wyobrażenie. To nie dzieje się naprawdę. - dodała w ramach dalszego wyjaśnienia, ale to jeszcze bardziej skomplikowało sprawę i wprowadziło zamęt do moich myśli.
- Chcesz mi powiedzieć, że to sobie wyobraziłam?
Natasha pokręciła głową, uśmiechając się pod nosem.
- Trafiłaś do miejsca, gdzie, prawdopodobnie, czujesz się najlepiej, najbardziej swobodnie. Do miejsca, które może być twoim azylem. - odpowiedziała, skręcając nagle na tą plażę, koło której szłyśmy. Już po chwili pod naszymi stopami znalazł się piasek, który zaczął się nam przelewać przez palce.
- Zawsze myślałam, że moim azylem jest dach budynku. To tam spędziłam wiele chwil i przeżywałam wiele sytuacji. - powiedziałam, zakładając kosmyk włosów za ucho. - To tam najwięcej się wydarzyło i to tam wszystko się zaczęło.
- Masz na myśli Petera? - spytała dla upewnienia, na co pokiwałam głową na potwierdzenie jej słów. - Podobno się zaręczyłaś, prawda? - ciągnęła dalej, spoglądając na mnie z uśmiechem. Wiedziała zadziwiająco dużo, jak na to, że nie żyła od jakiegoś czasu. W odpowiedzi sama się nieświadomie uśmiechnęłam, dotykając pierścionka, który miałam nieustannie na palcu. - Gratulacje.
- Dziękuję.
Doszłyśmy prawie że do brzegu i zatrzymałyśmy się w miejscu, gdzie woda spokojnie mogła zetknąć się z naszymi stopami. Obie patrzyłyśmy na spokojną taflę wody w ciszy. Natasha jednak co chwilę spoglądała w moją stronę i uśmiechała się pod nosem. Naprawdę miło było ją widzieć, całą i zdrową - martwą, co prawda, ale jednak tam była.
- Już czas, Stella. - oznajmiła spokojnym głosem, a na jej twarzy pojawił się pewnego rodzaju smutek.
- Co? - spytałam skołowana, nie wiedząc, o co jej chodziło. Jaki czas? Na co czas? Co się wydarzyło? Czy właśnie miałyśmy się rozstać na zawsze?
- Już czas wybrać, czy zostajesz tutaj, czy wracasz do nich. - wyjaśniła, stając ze mną twarzą w twarz. Złapała obie moje dłonie w swoje, nieustannie patrząc na moją twarz.
- Czyli... Już więcej cię nie zobaczę? - zapytałam, czując napływające do oczu łzy. Pożegnanie się zawsze było trudne, a to był prawdopodobieństwo ostatni raz kiedy ją widziałam i naprawdę nie chciałam tego robić. Była moją przyjaciółką i... Moją rodziną.
- Jeszcze kiedyś się spotkamy, obiecuję. - odparła, po czym niespodziewanie oparła swoje czoło o to moje. Stałyśmy tak przez dłuższy czas, napawając się ostatnimi chwilami razem. Wierzyłam jednak, że to nie było ostatnie nasze spotkanie. Gdzieś tam... Na pewno się jeszcze spotkamy. - Idź już.
Przytaknęłam skinieniem głowy, przytuliłam ją ten ostatni raz i zaczęłam powoli iść w jakimś kierunku. Intuicja podpowiadała, że to właśnie tam mam się kierować. Zatrzymałam się jednak po chwili i odwróciłam to rudowłosej, która o dziwo wciąż stała w tym samym miejscu, gdzie ją zostawiłam.
- Kocham cię, Natasha! - zawołałam jeszcze, ale nawet z daleka dostrzegłam, że się zaśmiała.
- A ja ciebie, Stella! - odkrzyknęła, a ja poczułam, że mogę w spokoju wrócić.
Bo miałam dla kogo.
CZYTASZ
Inna niż wszystkie 3
FanfictionWszystko wraca do normy. Stella i Peter wiodą spokojne życie, jako narzeczeni i jako bohaterowie. Ned i Betty zaczynają rozumieć, ile tak naprawdę dla siebie znaczą, a Michelle i Kai pomału się poznawają. Tony, Pepper i Morgan również wiodą spokojne...