rozdział 25

97 7 0
                                    

- Masz ze sobą jakąś sukienkę? - spytał Peter, kiedy szukałam z rana jakichś ubrań. Spojrzałam na niego z uniesioną brwią, bo po raz pierwszy tak naprawdę słyszałam takie pytanie z jego ust. Nikt nigdy w sumie nie pytał mnie, czy miałam sukienkę. A miałam.

- Czemu pytasz? - odparłam pytaniem na pytanie, marszcząc brwi. Chłopak wzruszył ramionami, uśmiechając się tajemniczo.

- Po prostu odpowiedz.

- Jakaś się może znajdzie. - powiedziałam zgodnie z prawdą, zerkając na swoją walizkę. Pamiętałam, że pakowałam tam jakąś sukienkę, choć nigdy na co dzień w nich nie chodziłam. Nie były dla mnie. - Mogę wiedzieć, co kombinujesz? - spytałam, skupiając na nim całą swoją uwagę. Chciałam wiedzieć, co takiego miał na myśli, pytając o tamtą rzecz.

- Zobaczysz wieczorem. - odparł jedynie, na co pokręciłam głową sama do siebie. Nie zamierzałam wnikać w jego plany, skoro tak skutecznie nie chciał mi wyjawić, co planował.

- Zbyt tajemniczy jesteś, ale okey, nie będę pytać. - stwierdziłam, wzruszając ramionami. Zaraz podniosłam się na równe nogi, trzymając w rękach wybrane ubrania. Minęłam chłopaka już chwilę później, klepiąc go w ramię.

- Trzymam za słowo.

~*~

Nastał wieczór, ja miałam na sobie letnią, jasnoniebieską sukienkę do połowy uda, natomiast Peter założył białą koszulkę i jakieś czarne spodnie, które najwyraźniej musiał ze sobą zabrać pod moją nieuwagę. Oboje aktualnie znajdowaliśmy się w jednej z restauracji, siedząc przy jednym ze stolików z dala od reszty gości, których wciąż przybywało.

- No, Peter, nie wiem, co powiedzieć. Kompletnie nie spodziewałam się, że zaprosisz mnie na kolację. W dodatku w takiej restauracji. Jest pięknie.

- Już dawno miałem to zrobić, a że nadarzyła się okazja... - powiedział, wzruszając delikatnie ramionami i nieustannie mi się przyglądając. Spojrzałam na niego, widząc, jak bardzo świeciły mu się wtedy oczy. Był podekscytowany, widziałam to. - W ogóle, pięknie wyglądasz. - dodał, a mnie aż zabiło mocniej serce.

Dlaczego tak na mnie działasz, Parker?

- A dziękuję bardzo. Ty też niczego sobie. Nie wiedziałam, że w ogóle masz taką koszulę. - odparłam zgodnie z prawdą, wskazując głową na jego odzienie. Niby wiedziałam, że miał w szafie garnitur i dwie albo trzy koszule, ale naprawdę nie sądziłam, że weźmie je na nasze wspólne wakacje.

- Wiesz, czasami się przydaje, właśnie na takie okazje. - stwierdził, zerkając na samego siebie. Uśmiechnęłam się pod nosem na tamten widok. Mogłabym tak na niego patrzeć godzinami.

Nie musieliśmy długo czekać na jakąś obsługę, bo dość szybko podeszła do nas jedna z kelnerek. Dziewczyna musiała być na oko niewiele starsza od nas, miała ciemne włosy i dwukolorowe oczy, schowane za szkłami okularów.

- Dzień dobry. Można przyjąć już zamówienie? - spytała uprzejmie, zerkając na nas oboje. Zerknęłam na Petera, a później na nią, posyłając w jej stronę szczery uśmiech. 

- Jasne.

Podaliśmy jej nazwy dań, a chwilę później dziewczyna odeszła, zostawiając nas samych. O dziwo czekanie na zamówienie nie było tragicznie długo, bo już po kilku minutach kelnerka wróciła z naszym jedzeniem. Parowało jeszcze z niego, a przyjemny zapach docierał do naszych nozdrzy, sprawiając, że aż ślinka ciekła. Dosłownie.

- Hmmm... Świetnie to wygląda. A pachnie obłędnie. - skomentowałam, biorąc do rąk odpowiednie sztuczce. Pragnęłam już, by włożyć kawałek kurczaka, którego zamówiłam, do ust i zasmakować go.

- Ciekawe, jak smakuje.

Nie słuchałam go za bardzo, zajęta konsumowaniem. Mięso idealnie rozpływało się w ustach, miało świetny smak, wyglądało obłędnie... Czego można było więcej chcieć?

- Brak słów, naprawdę. Nie wiem, co powiedzieć. - odezwał się Peter, na co zaśmiałam się pod nosem. Jemu najwyraźniej też musiało smakować, ale naprawdę nie było się czemu dziwić.

- Nie mów nic. Zajmijmy się jedzeniem, później będzie czas na rozmawianie.

~*~

Robiło się już ciemno, gdy wyszliśmy z restauracji, najedzeni do syta i szczęśliwi. Byłam wdzięczna Peterowi za tamten wieczór, który mimo wszystko wciąż trwał. Nie spodziewałam się, że w ogóle kiedykolwiek pójdę na taką kolację, której wcale nie oczekiwałam z jego strony, a jednak gdzieś w duchu tego pragnęłam.

- Dziękuję jeszcze raz, że mnie tu zabrałeś. Było niesamowicie, a to jedzenie... Obłędne.

- Jeden minus dla rodziców, którzy nie potrafili dopilnować swojego syna. Poza tym było naprawdę świetnie. - stwierdził, dając mi swoje ramię, na którym mogłam się oprzeć. Objęłam je jedną ręką, zerkając na niego ukradkiem.

- Z tym się akurat muszę zgodzić. Był uroczy, ale z drugiej strony mogli go bardziej pilnować. - powiedziałam zgodnie z prawdą, przypominając sobie na oko czteroletniego chłopca, który wręcz latał po całej sali i przeszkadzał innym ludziom, w tym nam. Wina leżała wyłącznie po stronie jego rodziców, bo mogli go bardziej pilnować, a nie pozwalać na taką samowolkę. - Gdybyśmy my mieli dziecko, to byś lepiej się nim zająć, co?

Zaryzykowałam z wypowiedzeniem tych słów, ale nie żałowałam. Kiedyś rozmowa o dzieciach w końcu musiała się odbyć, a ja wolałam mieć ją, zanim zaszłabym w ewentualną ciążę.

Spojrzałam na Petera, oczekując jego reakcji. I wcale nie musiałam na nią długo czekać, bo chłopak spojrzał na mnie z pewnym błyskiem.

- Chciałabyś mieć kiedyś dzieci? Ze mną? - spytał cicho, wskazując na siebie, jakby niedowierzając w to, co powiedziałam. Uśmiechnęłam się pod nosem, bo wizja rodziny z nim była... Niesamowita.

- Powiem ci, że z nikim innym nie chciałabym ich mieć. - powiedziałam od razu, opierając na moment głowę na jego ramieniu. Zaraz jednak uniosłam się lekko, by spojrzeć na jego twarz, bo zamierzałam spytać o jeszcze jedną, dość istotną rzecz. - A ty byś chciał je mieć?

- Tylko z tobą. - zapewnił niemalże od razu. W jego głosie słychać było ekscytację, a słowa po chwili zaczęły wypływać z niego same. - Najlepiej dwójkę, chłopca i dziewczynkę. Jedno podobne byłoby do ciebie, drugie do mnie...

- Widzę, że przemyślałeś już wszystko. - zaśmiałam się, bo jego wizja była dość podobna do mojej. Cieszyłam się, nie mogłam powiedzieć, że nie. Tamta rozmowa najwyraźniej była nam potrzebna, do ustalenia sobie niektórych rzeczy.

- Znaczy, jeśli... - zaczął od razu, najwyraźniej zdając sobie sprawę, co tak naprawdę powiedział. Położyłam dłoń na jego policzku, przystając na chwilę.

- Nie, spokojnie. Żartuję sobie. - oznajmiłam, natychmiast dostrzegając na jego twarzy ulgę. Prędko złapałam jego policzki w swoje dłonie, spoglądając w jego ciemne tęczówki. - Ale w sumie... Też chciałabym mieć dwójkę, i też chłopca i dziewczynkę. Taką uroczą parkę. Byłoby cudownie.

- Idealna rodzinka, co? - spytał, jakby dla upewnienia, na co od razu przytaknęłam. Chłopak objął mnie ramionami w talii, ja swoje zarzuciłam na jego kark, a nasze czoła zetknęły się ze sobą. Nie obchodziło nas nawet, że staliśmy tak naprawdę na środku ulicy.

- Inaczej sobie tego nie wyobrażam.

Inna niż wszystkie 3Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz