Praca barmanki nie była moim marzeniem, ale byłam dorosła i musiałam jakoś zarobić na swoje utrzymanie. Fakt faktem, tata naprawdę sporo nas odciążał w sprawach finansowych, May też starała się nam pomagać, jak najlepiej umiała, ale nie mogliśmy z Peterem być całe życie na czyimś utrzymaniu.
Dlatego też tamtego dnia po raz kolejny udałam się do pobliskiego baru, gdzie dostałam posadę barmanki. Właściciel od razu mnie polubił, więc pracę mogłam zaczynać niemal od razu. I tak też się stało.
- Cześć, Amy. - przywitałam się, widząc za ladą jedną z pracownicy baru, z którą złapałam całkiem dobry kontakt w ostatnim czasie.
- Hej! Jak dobrze, że już jesteś. Latam tu od rana i mam już dość.
Amy była blondynką z różowymi końcówkami i dwukolorowymi tęczówkami, w dodatku była córką właściciela, co dawało jej pewne przywileje. Nie zmieniało to jednak faktu, że była dość zakręconą - w pozytywnym tego słowa znaczeniu - dziewczyną z masą pomysłów w głowie, które starała się zawsze realizować. Śmiało można było powiedzieć, że była w jakimś stopniu moim przeciwieństwem.
- Ostatnio był wielki ruch, myślisz, że dzisiaj też będzie?
- Mamy piątek, a to już wiele mówi. Z resztą, ludzie lubią tu przychodzić. - stwierdziła, wzruszając ramionami i ani na moment nie odrywając się od swojej pracy, czyli od wycierania blatu przed sobą. - W ogóle spotkałam tu wczoraj świetnego kolesia, obiecał, że dzisiaj też wpadnie. Jest mega przystojny, uczy się na MIT, jak ty. Pewnie go kojarzysz. - powiedziała rozentuzjazmowana, jak zawsze z resztą. Ja natomiast weszłam na zaplecze, by prędko odłożyć swoje rzeczy, a przy tym wciąż słuchając dziewczyny.
- A jak mu na imię?
Nie odpowiedziała od razu, bo jej wzrok poleciał na drzwi, które ktoś nagle otworzył. Oczy Amy zaświeciły, a na twarzy pojawił się szeroki uśmiech, gdy dostrzegła omawianego chłopaka.
- Oh... - westchnęłam, zauważając, na kogo tak patrzyła. I niemalże od razu dostrzegłam, że nie był sam, a ze swoimi znajomymi ze szkoły, do której przecież oboje uczęszczaliśmy.
- Cześć! - zawołała Amy, machając do całej grupy. Już chwilę później odwróciła się w moją stronę, z rozmarzeniem wręcz wymalowanym na twarzy. - Pewnie kojarzysz Iana, co? Jest na pierwszym roku.
- Tak, znamy się. - odparłam od razu, zawiązując bordowy fartuch na biodrach. Zaraz spojrzałam przed siebie, gdzie podeszli moi znajomi ze szkoły. - Cześć, wszystkim.
- O, Stella, nie wiedziałem, że tu pracujesz. Pierwszy dzień? - odezwał się Ian, posyłając w moją stronę dość zdezorientowane spojrzenie, którym nie przejęłam się zbytnio. Ja naprawdę nic do niego nie miałam, ale przez samo jego zachowanie i postawę jakoś przestawałam go automatycznie lubić.
- Niekoniecznie.
- Nie widziałem cię tu wcześniej. - ciągnął, uśmiechając się do Amy, która, miałam wrażenie, była gotowa zacząć się z nim wtedy całować. To naprawdę obrzydzało, mimo że nic się nie wydarzyło.
- Bo pracowałam na inne zmiany. - wyjaśniłam pokrótce, wzruszając ramionami. To akurat był fakt, nie zawsze mogłam też przychodzić do baru, na szczęście dzięki Amy mogłam załatwić wszystko. - Podać wam coś?
~*~
- Stella, podaj jeszcze po jednej kolejce! - zawołał Blaise, machając w moją stronę ręką. Pokiwałam głową na potwierdzenie, po czym zabrałam się za szykowanie dla nich kilka piw, które pili od jakiegoś czasu.
Wszystkie kufle dość szybko znalazły się na blacie przede mną i równie szybko zjawił się po nie Ian, z tym swoim szelmowskim uśmiechem.
- Dziękuję pięknej pani.
- Nie bajeruj, Ian. Mam chłopaka, a bardziej narzeczonego. - powiedziałam bez większych emocji, patrząc na niego z obojętnością. Musiałam dać mu jakoś znać, że jego podrywy na mnie nie działały, bo jedynego chłopaka, którego kiedykolwiek pokochałam, to Peter.
- Mówisz tak, by mnie spławić. - stwierdził, a ja momentalnie uniosłam brew do góry. Ja praktycznie nigdy nie kłamałam, a tym bardziej w tamtej chwili. Wszystkie moje słowa były wtedy prawdą, a to, że w to nie wierzył, to już tylko i wyłącznie jego sprawa.
- Mówię prawdę. Mam narzeczonego i nie zamierzam go zmieniać. - odparłam mu chłodno i nad wyraz spokojnie. Prędko zerknęłam na sprzątającą kawałek dalej dziewczynę, która nie zwracała zbytnio na nas uwagi. - Z resztą, Amy za tobą szaleje ewidentnie, więc może to ją gdzieś zabierz. A ode mnie się odczep.
- Nieustępliwa jesteś. - skomentował, nie przestając ani na moment. Zmarszczył brwi, uśmiechając się nieustannie, co robiło się coraz bardziej wkurzające.
I wtedy przypomniał mi się pewien incydent, który miał miejsce jeszcze w Europie.
- Poprzedni chłopak, który próbował mnie poderwać, po raz trzeci, skończył z poparzoną ręką. Nie pytaj lepiej jak. - wyszeptałam, nachylając się w jego stronę z najbardziej niewinnym uśmiechem, na jaki było mnie stać. Chłopak nie zareagował, słuchał, a to było mi całkiem na rękę. - Ale wiedz, że możesz skończyć gorzej, niż on, jeśli się ode mnie nie odczepisz. Nikt z was nie wie, do czego mnie stać.
- Ian! Idziesz? - zawołała Esmeralda, a cała grupa spojrzała w naszą stronę. Natychmiast odsunęłam się od Iana i zajęłam myciem naczyń, które nagromadziły się w zlewie. Udawałam, że nic się nie stało, że nic nie mówiłam, choć miałam nadzieję, że chłopak zrozumie.
- Wołają cię, idź. - powiedziałam, jak gdyby nigdy nic, zerkając na niego jeszcze. Jego wzrok mówił sam za siebie, z czego byłam niesamowicie dumna. - I zapamiętaj moje słowa, bo nie będę się powtarzać.
Ian odszedł, a do mnie doszło, że czasami potrafiłam być tą złą, tą nieustępliwą, która nie dawała wejść sobie na głowę.
Och, jak bardzo się zmieniłam w ostatnich latach.
CZYTASZ
Inna niż wszystkie 3
FanfictionWszystko wraca do normy. Stella i Peter wiodą spokojne życie, jako narzeczeni i jako bohaterowie. Ned i Betty zaczynają rozumieć, ile tak naprawdę dla siebie znaczą, a Michelle i Kai pomału się poznawają. Tony, Pepper i Morgan również wiodą spokojne...