Minęły cztery dni od mojej próby samobójczej. Ostatnie co pamiętałam to jak ktoś mnie zabrał z łazienki po tym jak podcięłam sobie żyły. Harry powiedział mi tego samego dnia, że opiekunowie domów mieli ostrą rozmowę ze swoimi wychowankami. Jednak wątpię, że Snape przemówił swoim Ślizgonom do rozumu. Właśnie jadłam kolację z pozostałymi.
-Hermiona? Chcesz... No wiesz... Pogadać o tym wszystkim?- Zapytał się Ron na co oberwał z łokcia od Harry'ego.
-Ron to, że Hermiona nie dała ostatnio rady nie znaczy, że musimy ciągle o tym gadać.- Powiedział Harry. Miał rację. Po tym co się wydarzyło nie miałam ochoty na rozmawianie o swoich problemach. Byłam tak zdenerwowana ciągle, że dla pewności na swoich patrolach miałam przy sobie sztylet od Profesora Snape'a. Sprawiło to, że ciągle miałam go przy sobie ukryty pod ubraniami.
-Słuchajcie myślicie, że dla mnie ta cała sytuacja się podoba? Wyryty napis, koszmary, gorsze traktowanie przez Ślizgonów. To się na mojej psychice odbija.- Powiedziałam biorąc po chwili łyk soku. Zaraz po kolacji wszyscy poza mną poszli do dormitorium. Patrolowałam korytarze szkoły w ciszy. W pewnej chwili ktoś szarpnął mnie za szatę, a następnie uderzył z otwartej dłoni. To działo się tak szybko, że nawet nie wiem co i jak. Upadłam na podłogę. Ta postać mocno szarpnęła mnie za włosy i przyszpiliła do ściany. Spojrzałam przerażona na tego kogoś kto trzymał mnie mocno przy ścianie. Ręka ten osoby znajdowała się przy mojej szyi lekko ją uciskając. Poczułam krew na wargach oraz, że trochę brakuje mi tlenu. Krew musiała mi ona lecieć z nosa. Przyjrzałam się osobie która trzymała mnie. Już po włosach się domyśliłam, że to Draco Malfoy. Chłopak najpierw uderzył mnie brzuch przez co strasznie zabolało aż ledwo się skuliłam. Chłopak chciał zadać kolejny cios lecz... Zaczął się do mnie przystawiać. Przeraziłam się mocno. Przypomniałam sobie o sztylecie który dał mi Profesor Snape. Z trudem go wyciągnęłam i przejechałem ostrzem po jego ręce. Fretka wrzasnęła odsuwając się ode mnie łapiąc się za ranę. Trzymałam ostrze w dłoniach wystawiając je w jego stronę. Ręce z przerażenia mi drżały. Nagle na korytarzu pojawił się Mistrz Eliksirów.
-Co tu się dzieje?- Zapytał się chłodno patrząc to na mnie to na tego idiotę. Osunęłam się na podłogę po ścianie. Nie słuchałam tego co mówił Malfoy. Upuściłam ostrze. Spojrzałam słysząc jak coś albo raczej ktoś upada na posadzkę. Okazał się nim Dracon. Snape... Patrzył na niego jakby z odrazą. Po chwili przybiegła McGonagall która zaczęła się o wszystko wypytywać opiekuna Slytherinu.
-Malfoy dobierał się do twojej mądralińskiej Gryfonki, a że ten idiota miał przy sobie mój sztylet który zapewne ukradł Granger w obronie własnej go zraniła, a ja dołożyłem mu śliwę.- Powiedział chłodno. Zaskoczyło mnie, że nie powiedział prawdy jeśli chodzi o kwestię sztyletu. No tak. Nikt nie mógł się dowiedzieć, że dobrowolnie mi go dał. Dodatkowo dziwiło mnie to, że podniósł on rękę na Malfoya.
CZYTASZ
W objęciach Węża
Fiksi PenggemarHermiona Granger jest jedną z najlepszych uczennic w Hogwarcie o czym wie każdy nauczyciel w Szkole Magii i Czarodziejstwa. Nawet Severus Snape który ma w swoim zwyczaju nie okazywania emocji przy uczniach. Lecz co jeśli zagadkowe sny Granger okażą...