— Gra start!
Weszliśmy do jednej z hal, w której umieszczony był wielki telewizor, z naszymi zdjęciami, a pod nimi numer poziomu. Jak na razie każdy wynosił zero. Tylko jak przydzielone będą punkty?
Nikt się nie ruszał przez dłuższą chwilę. Zabawa dopiero się zaczynała.
— No ruszcie się! — krzyknął blondyn na swoich kolegów. — Może, za pierwszy cel, wybiorę sobie… Ciebie — wskazał na mnie swoim brudnym paluchem i zaczął do mnie podchodzić. Stałam i się nie ruszałam. Musiałam być gotowa na każdy jego ruch. Możliwe było to, że miał nóż i zaraz mnie nim dźgnie, albo ma pistolet i strzeli do mnie.
I gdy chłopak już miał się zamachnąć, ktoś mu przeszkodził. A tym ktoś był ciemnowłosy. Zabrał jego rękę i wykręcił mu ją w nienaturalny sposób. Chłopak opadł na ziemię, a jego koledzy z przerażeniem wpatrywali się w Niragi’ego. Nagle dało się usłyszeć syrenę i głos kobiety:
— Suguru Niragi otrzymuje: 100 punktów.
Czyli jesteśmy przeciwnikami sami dla siebie.
— Ruszcie się! — odparł wkurzony blondyn i wstał z podłogi. Razem z Niragim zaczęli okładać się pięściami.
Chyba mam deja vu.
Kolega blondyna, zaczął do mnie podchodzić. Nie dam ci się tak łatwo. Gdy chłopak miał już mnie uderzyć z liścia, odepchnęłam jego rękę i drugą dłonią ułożoną w pięść uderzyłam go jak najmocniej mogłam w brzuch. Chłopak opadł na ziemię i spojrzał na mnie spod byka. Wyglądał co najmniej śmiesznie. I tak każdy siebie nawzajem zaczął się bić. Ktoś kogoś walną w żebro, ktoś inny kogoś innego w podbrzusze. Prowadziłam ja razem z Niragim i niestety szalony blondyn o imieniu Masoto.
— Do końca gry została 1 minuta.
Czarnowłosy jakby dostał poprzez komunikat nowego życia, wziął swoją broń i strzelił w Masoto. Wydał z siebie dziwny okrzyk i…
— Gra zakończona. Wygrani to Kazuko Nakamura, Suguru Niragi i Taichi Suzuki. — I tak właśnie laser zabił wszystkich przegranych. Widać było, że Taichi - jeden z mieszkających w plaży - jest wręcz zrozpaczony, śmiercią swojego kolegi, ale w tym świecie nie ma miejsca na płacz. Musisz walczyć choćby nie wiem co.
W końcu zgarnęliśmy kartę: Ósemkę pik, wyszliśmy z budynku, weszliśmy do auta i ruszyliśmy w stronę Plaży. Droga zajęła nam trochę więcej czasu, ponieważ nasz kierowca co chwilę popłakiwał, przez co był delikatnie rozkojarzony.
— Przestań się mazgaić — zaczął Suguru. — Rzygać mi się już chce tym twoim płaczem.
Popatrzyłam przez chwilę na niego, a on odwrócił wzrok w moją stronę. Chwilę mu się przyglądałam, ale odwróciłam wzrok. Po parunastu minutach byliśmy już na miejscu. Szybko wyszłam z pojazdu kierując się w stronę holu, gdzie zaczęłam szukać Kuiny i Chishiyi. Większość ludzi już powracała z aren gier. Niektórzy cieszyli się jak głupi do sera, a niektórzy płakali jak bobry. Szukałam ich przez dobre dziesięć minut, ale w końcu się poddałam i poszłam do baru. Może jeszcze nie wrócili.
— Co podać? — zapytał się barman, ten sam z którym dzisiaj rozmawiałam. Miał na imię Jake i pochodził z Tajlandii.
— Kawę latte i kanapkę z pastą jajeczną i kurkami.
— Już podaje.
Po zjedzonym posiłku nie mając nic do roboty ruszyłam do swojego pokoju. Rzuciłam się na łóżko i nawet nie wiem kiedy zasnęłam.
— Yutaka! — krzyknęłam rozpaczliwie, patrząc jak nieznajomy mi mężczyzna dźgnął mojego brata w brzuch. W panice wzięłam broń, która leżała na podłodze i strzeliłam parę razy w bandytę. Jego ciało bezwładne opadło na posadzkę, a jego wzrok mówił jedynie o tym jakim to jest chujem.
Podeszłam do swojego brata, a łzy w moich oczach popłynęły strumieniami po policzach.
— Proszę nie zostawiaj mnie!
— Kazuko… — odparł ledwo. — Musisz być silna, ze mną czy beze mnie. Jesteś silna pamiętaj o tym. — Yutaka kaszlnął. Kaszlnął krwią.
— Ale ja nie dam rady! Proszę, bardzo cię proszę, nie zostawiaj mnie!
— Kocham cię, ty moja mała pszczółko. — zaśmiał się po raz ostatni. Spojrzał na mnie po raz ostatni. Już nigdy nie usłyszę jego głosu, jego słów pocieszenia.
Zerwałam się z łóżka do pozycji siedzącej. Pot spływał z mojego czoła, a łzy opadały swobodnie na policzki. Zemszczę się. Na tych którzy stworzyli te gry, na tych którzy zabili mojego brata, na tych którzy zabili mnie jako człowieka.
Oj już czas Kazuko, by pokazać kto jest prawdziwym Jokerem w rodzinie Nakamura.
| AUTHOR'S NOTE
680 słów.
ogólnie to zasnęłam wczoraj pisząc ten rozdział, ale obudziłam się dzisiaj o 3:20, to pomyślałam, że teraz opublikuje, bo czemu by nie.
dziękuję bardzo za każdą gwiazdkę i komentarz!!
love u, wiktoria.
CZYTASZ
ostatnia wieczerza | chishiya, alice in borderland.
Fanfiction-Jesteśmy zbyt zagubieni by to sobie wyznać, ale musisz pamiętać o jednej rzeczy. - odparłam przyglądając się widokowi panoramy Tokio. - Tak? - Jesteś jak te gwiazdy nocą na odkrytym niebie. Jesteś tak daleko, a jednocześnie tak blisko mnie. To tak...