Szybkim krokiem, cała zestresowana, poszłam w stronę sklepu. Gdy byłam już na miejscu, przeszukałam cały sklep, ale Chishiyi nie było. Pomyślałam, że jeszcze gra, lub dopiero wraca. Ale gdy nie pojawiał się już przez niecałą godzinę, zaczęłam się martwić. Bałam się.
Ponowie wzięłam swój plecak na ramię i wyszłam z sklepu. Zauważyłam przesuwający się sterowiec Króla Pik, w stronę stacji Shibuya. Powoli ruszyłam w tamtą stronę. Martwiłam się. O życie swoje, Chishiyi i Kuiny, której już bardzo długo nie widziałam. Rozmyślając o tym wszystkim w końcu dotarłam na stację. ale nie byłam tam sama. Zauważyłam Arisu i Niragiego, którzy w dłoniach trzymali broń i Chishiye leżącego na ziemi. Szybko ukryłam się za busem parę metrów od miejsca zdarzenia i zaczęłam nasłuchiwać rozmowę trójki.
— Kończy mi się czas… Wyświadcz mi przysługę. Przyłącz się do ostatniej gry bratnich dusz! — odparł głośno Suguru. Po słowach ciemnowłosego usłyszałam spadnięcie jakiegoś przedmiotu i kroki. Wychylenie się było zbyt ryzykowne. Niragi mógł szybko mnie zobaczyć, a co się z tym wiąże, na pewno chętnie by mnie zastrzelił.
— Brzmi ciekawie. Przyłącz się Arisu. — Chishiya? Co on do cholery robi.
— Chishiya!
— Wiem, że ze mną też masz na pieńku. To okazja do zemsty. Zagrajmy we troje.
— Co ty robisz? — spytał zdenerwowany Arisu.
— No dalej, ty też masz broń. Celuj! — Niragi zachęcał Arisu. Mam nadzieję, że na marne.
— Naprawdę musimy?
Nagle posypał się dźwięk strzałów. Zamknęłam oczy, próbując nie wybiec i chociaż postarać się zatrzymać to co wymyślił Niragi i na co zgodził się Chishiya.
— Niragi! Przestań!
— Robię po prostu to, co chce! Wy także! Zawsze: “Ja, ja, ja!” Zawsze chodzi o wasze potrzeby. Patrzenie, jak umierają ludzie, nie czyni was ekspertami od życia! “Życie dla innych”. Bzdury! Zależy nam tylko na sobie! Nie narzekamy, dopóki jest to nam na rękę! — Niragi nie kończył swojej wypowiedzi
— Może masz rację. — Co kurwa. — Może pasuje do nas wzajemne pozabijanie się.
— W końcu zrozumiałeś!
— Niragi, twoje słowa dotknęły mnie najmocniej. Prawie mnie przekonały, ale już nigdy… nie chce być tą samą samolubną osobą co kiedyś. Ja odpadam. Nie pociągnę za spust, aby siebie chronić.
— Ale żeś popsuł zabawę…
— Arisu… — Usagi, to chyba nie jest dobry pomysł. — Co ty robisz?
— No tak, zapomniałem o tobie. — kolejne strzały dało się usłyszeć z kilometra.
— Usagi! — krzyknął Arisu — Przestań! Ona nie ma z tym nic wspólnego!
— No tak, co to za zabawa bez bohaterki?
— Co za szaleństwo!
— Gdy ciebie zabraknie, znów będziemy trzema bratnimi duszami. Nie chcę znów być sam…
Usłyszałam huk strzału i ciszę, a po chwili krzyk Usagi.
— Chishiya!
Co? Szybko wyłoniłam się zza busa. Zauważyłam Arisu i Usagi leżących nad ciałem. Ciałem w białej bluzie. W moich oczach stanęły łzy.
— Chishiya! — krzyknęłam biegnąc do grupki. — Chishiya!
Uklęknęłam nad chłopakiem uciskając ranę, by blondyn się nie wykrwawił. Starałam się nie płakać, ale nie jest to takie proste, gdy widzisz kogoś ważnego dla ciebie, kiedy cierpi.
— Dlaczego? Dlaczego mnie uratowałeś?
— Chciałem spróbować czegoś w nie moim stylu… Chyba to wina spotkanych tu ludzi. Jak Kazuko, Kuzuryu czy Arisu.
— Wcześniej, chciałeś mi coś powiedzieć.
— No tak… — Chishiya wziął głęboki wdech. — Postrzegam ludzi z poważnym podejściem do życia, jako głupców. Tak usilnie się starają. Chcę im utrudnić życie. Ich dobra wola była dla mnie odrażająca. Zapewne to była zazdrość. Mieli to czego ja nie miałem. Czułem, że mnie krytykują, za bycie osobą wulgarną i próżną. Bałem się ich.
— Rozumiem.
— Spodziewałem się, że to powiesz Arisu.
— Strzelby… — odezwał się Niragi, a Arisu poderwał się na równe nogi, chwytając mocniej broń. — Widocznie, słabo zabijają. Nawet przez pomyłkę, nie nazywaj mnie złoczyńcą. Gdyby było siedem miliardów mnie, ty wy bylibyście ci źli. Macie szczęście, że należycie do większości.
Sterowiec króla Pik przyćmił słońce, zakrywając całą stację Shibuya.
— Zbliża się! Schowajmy ich pod autami. — Arisu poszedł do Niragiego, a ja pomogłam Usagi schować Chishiye.
— Kazuko, chodź! — krzyknęłam do mnie Usagi, gdy zauważyła, że dalej klęczę przy blondynie.
— Nie! Idźcie! — odparłam pewnie. — No już! Poradzę sobie!
Po chwili dwójka poszła, a ja ściągnęłam swój plecak, wyjmując z niego rzeczy do opatrzenia rany. Opatrzyłam ranę postrzałową za pomocą bawełnianego opatrunku. Blondyn ciągle na mnie patrzył i na ruchy które wykonuje. Po skończonej czynności usiadłam obok blondyna o powiedziałam:
— Usiądź wygodnie, tak by nic cię nie uwierało. — z troską spojrzałam na blondyna. On jedynie kiwnął głową i przybliżył się do mnie, kładąc głowę na moje ramię.
Uśmiechnęłam się pod nosem i czekaliśmy. Czekaliśmy, aż piekło się skończy.
| AUTHOR'S NOTE
723 słów.
jeszcze dwa rozdziały... i koniec chizuko. jak o tym myśle, to mam ochotę się poryczec 😗✌️
do zobaczenia, wiktoria ❤️
CZYTASZ
ostatnia wieczerza | chishiya, alice in borderland.
Fanfiction-Jesteśmy zbyt zagubieni by to sobie wyznać, ale musisz pamiętać o jednej rzeczy. - odparłam przyglądając się widokowi panoramy Tokio. - Tak? - Jesteś jak te gwiazdy nocą na odkrytym niebie. Jesteś tak daleko, a jednocześnie tak blisko mnie. To tak...