007. super przyjaźń

730 38 40
                                    

Kuina leżała na leżaku, a ja stałam nad nią. Muszę przyznać, że jedyne co można robić ciekawego na plaży to jeść, pić i spać. No i gadać z ludźmi. A jako, że się nudziłam postanowiłam wymęczyć Kuinę.

— Kuina, wstawaj! — walnęłam delikatnie dziewczynę w ramię, a ona nawet się nie ruszyła. — Stoję nad tobą już jakieś 10 minut.

— Idź do swojego ukochanego. — brunetka zaśmiała się, a ja spojrzałam na nią pytającym wzorkiem. — Myślisz, że nie widzę, że się do siebie zbliżyliście?

— Może i tak, ale nie jest to mój żaden ukochany.

— To czemu się rumienisz?

— Co?! Nie rumienie się, po prostu… Słońce, to przez słońce! — zaśmiałam się nerwowo.

Ta mała cholera mnie przechytrzyła. Od pewnego czasu, to prawda zbliżyliśmy się do siebie, ale ja nie wiedziałam co czuje do blondyna. Na pewno coś więcej niż przyjaźń. Super przyjaźń? Tak. To na pewno to. Ale jednak tak siebie zapewniałam, że to nie może być miłość, że nie zauważyłam osoby idącej przede mną.

Wpadłam na, z postury mogę wywnioskować, że to mężczyzna. Gdy już miałam, go zwyzywać, usłyszałam ten uspokajający głos.

— Przepraszam. — Chishiya spojrzał mi prosto w oczy. Robił to za każdym razem gdy się spotykaliśmy. Potrafił patrzeć mi w oczy parę minut. Ale chociaż ja próbowałam utrzymać z nim kontakt wzrokowy to nie udawało mi się to, bo od razu się peszyłam i odwracałam wzrok.

— Nic się nie stało. — uśmiechnęłam się do niego serdecznie, a on odwzajemnił uśmiech. Staliśmy ta przez chwilę, po czym w pośpiechu powiedziałam:

— Um, muszę już iść… To pa! — odwróciłam się na pięcie i poszłam w stronę dachu. Idealne miejsce na rozmyślanie. Ale ze mnie idiotka. Usiadłam na posadzce i obserwowałam panoramę pustego Tokio. Milion myśli kłębiło się w mojej głowie. Tysiące sytuacji z moje życia, które tak bardzo chciałam zapomnieć. I to jedno. Wyniszczające mnie od środka.

— Kazuko! — krzyknęła dziewczyna. Szybko do niej podbiegłam. Jej głos brzmiał jakby potrzebowała pomocy. Naiwne dziwadło.

— Co się dzieje? — zapytałam przejęta wchodząc do klasy. Drzwi z hukiem się zatrzasnęły a z ukrycia wyszła grupa licealistek, które z całego serca mnie nienawidziły.

— Naiwna Kazuko… — blondynka do mnie podeszła głaszcząc mnie po moich długich włosach. Pociągnęła za nie po czym wyjmując nożyczki odcięła mi ich większą połowę długości.

— Zostaw mnie! — krzyknęłam gdy dziewczyna wyciągnęła nóż z swojego plecaka.

— Trochę pocharatamy ci tą buźkę.

Broń w mojej ręce była ukryta za moimi plecami.

— Powiedziałam zostaw mnie! — strzał. Wszystko działo się tak szybko. Huk, ciało opadając bezwładnie na podłogę. Krzyk. Łzy. Przyszedł nauczyciel. Na początku spojrzał na ciało, potem na mnie. Widząc pistolet w mojej ręce, wypowiedział bezdźwięczne:

— O mój boże.

— Dzwońcie po karetkę

Ale jej nie udało się uratować. Chociaż powinnam się cieszyć, że blondynka niż mi już nie zrobi, zostałam wyrzucona z szkoły. Moje plany poległy. Dostawałam notoryczne listy od policji, by zwrócić się na komisariat w celu wyznania co się stało tamtego popołudnia. Ale je olewałam. Potem dołączyły pogróżki od koleżanek blondynki. Więc uciekłam. Ukradłam wszystkie swoje jak i mojej babci oszczędności. Napisałam krótki list.

"Przepraszam, ale już mnie nigdy nie zobaczysz. Wybacz babciu, tak będzie lepiej.

Kocham cię, twoja Kazuko."

I uciekłam. Znalazłam szkołę, ale ciągłe wyzywanie się nie kończyło. Dalej nie wiem jak to się stało, że policja mnie później nie szukała. Może uznali, że nie żyje.

No i kończymy na dniu, w którym znalazłam się tutaj. Z biegiem czasu wolałam, żyć tutaj niż w tamtym świecie. Wolałam udawać nową osobę i grać w mordercze gry, niż wrócić tam i być poniżaną.

Łzy spływały po moich policzkach. Nawet nie zauważyłam kiedy zaczęłam płakać. Usłyszałam otwieranie drzwi. Miałam w dupie czy to Kuina, Chishiya czy Niragi. Po prostu siedziałam tak z opuszczoną głową i nic nie robiłam.

Głos kroków był coraz bliżej mnie. Osoba usiadła obok mnie i spojrzała na mnie. Przynajmniej tak mogę wnioskować przez palące uczucie. Otarłam łzy rękawem koszuli i spojrzałam na osobę siedzącą obok mnie.

Zdziwi was to, gdy powiem, że to mój ulubiony blondyn?

Czekaj, co?

— Ponownie się spotkaliśmy, to chyba przeznaczenie. — zaśmiałam się z jego słów.

— Zapewne tak.

— Dlaczego płaczesz? — zapytał ciągle na mnie patrząc. Miałam ochotę wydłubać mu te oczy.

— Tak po prostu, by oczyścić oczy. — powiedziałam sarkastycznie, a Chishiya się zaśmiał.

— A tak na prawdę?

— Dużo myśli chodzi po mojej głowie, to tyle. — chłopak kiwnął głową w akcie zrozumienia.

— W ogóle… — zaczęłam. — Ile masz lat? Znamy się dosyć długo, a ja nadal nic o tobie nie wiem.

— Oh, mam 23 lata.

— Pff, staruch. — ponownie się zaśmiliśmy, podziwiając widoki.

— A ty? Ja o tobie też mało wiem.

— Mam 19 lat. — spojrzałam na chłopaka i jego zdziwioną minę. — No co?

— Nie wyglądasz.

— Czy ty właśnie powiedziałeś, że wyglądam starzej? — udałam obrażoną, zakładając ręce na piersi i odwracając wzrok.

— Nie, oczywiście, że nie.

I tak przez parę godzin rozmawialiśmy ze sobą. Dowiedziałam się naprawdę interesujących rzeczy o chłopaku.

Byłam na prawdę szczęśliwa pierwszy raz od dłuższego czasu. Po prostu uwielbiałam z nim spędzać czas. Uwielbiałam jego włosy, jego głos, jego całego. Chyba tracę przy nim zmysły. Wydaje mi się…, że to coś innego niż super przyjaźń.

| AUTHOR'S NOTE

838 słów.

a opublikuje jeszcze jeden rozdział czemu by nie.

już między Kazuko a Chishiyą, się coś dzieje!!

love u, wiktoria :))

ostatnia wieczerza | chishiya, alice in borderland.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz