002. ciąg dalszy izolatki

499 36 60
                                    

— Może podzielimy się na grupy by sobie nawzajem powiedzieć. — odparła dziewczyna w niebieskiej sukience nieco zawyżonym głosem. — Wtedy nie możemy kłamać.

— Zgadzam się. Mogę dołączyć? — spytała dziewczyna w żółtej bluzce. Jasnowłosą kiwnęła głową.

— Ja też poproszę!

— Ja też mogę dołączyć? — i tak zebrała nam się pięcioosobowa grupa.

Jakiś mięśniak, zaczął krzyczeć po wystraszonym chłopaku.

— Powiedz mi mój kolor… Mów głośniej stary!

— Ale…

— Ale co? Hm? Nie powiesz mi? Ja bym ci twój powiedział…

— A wy? — podeszła do nas dziewczyna w kucykach, spojrzałam na monitor z zdjęciami. Dziewczyna nazywała się Urumi Aramaki. — Chcecie do nas dołączyć?

— Pewnie! — powiedział chłopak i stanął obok Urumi.

— Ja podziękuję, jeżeli to nie problem. — uśmiechnęłam się sztucznie.

— Pewnie, chodź. — odezwała się do chłopaka i odeszli ode mnie.

No i zostałam sama. Jak palec.

— Powiedzmy sobie swój kolor! — powiedział do blondyna ogrodniczek.

— Jeżeli chcesz przeżyć, musisz uważnie obserwować wszystkich. Musisz zapamiętać tych, którzy nie kłamią. Poza tym sam mógłbym być Waletem kier. Zobacz, już podzielili się nie grupy.

— Widzisz tych dwoje? — Chishiya wskazał na parkę w eleganckich ubraniach. — Wiesz co robili przed grą? Koleś jest pewny siebie, owinął ją sobie wokół palca. Nie pozwoli jej zadawać się z innymi uczestnikami. W tej grze, jeżeli zbudujesz niepodważalne zaufanie z jedną osobą, przeżyjesz i wygrasz.

Oparłam sie o ścianę. Obserwując napakowanego mężczyznę. Miałam ochotę wydłubać mu te oczy i uciąć język, by zamknął tą jape.

— A ona? — usłyszałam głos ogrodniczka. — Co jakiś czas zaglądała w naszą stronę.

Czyli chodzi o mnie.

— Nią, się nie martw. To moja… dobra znajoma. — parsknęłam pod nosem i poszłam zwiedzać więzenie.

— Chyba nas słyszała…

Tak szczerze, to byłam w dupie. Nie miałam partnera, i chociaż wiedziałam jaki mam kolor teraz, potem mogłam się już tego nie dowiedzieć. Po prostu byłam na przegranej pozycji.

Czas na zgadywanie. Niech każdy wejdzie do celi. Jedna osoba na pomieszczenie.

Weszłam do celi. Oby Fuhito, mówił prawdę.

Proszę podać kolor.

— Trefl! — powiedziałam głośno. Udało się.

Wyszłam z pokoju, i zaczęłam się rozglądać za Chishiyą. W końcu go zauważyłam, jak wychodził z celi. Całe szczęście.

— Rany, to było takie proste!

— Udało nam się. Pomagajmy sobie dalej!

Tak, pomagajcie sobie dalej. A ja zostanę wysadzona. Marzenie.

Rozpoczyna się druga runda.

Poszłam do pomieszczenia z jedzeniem. Wzięłam sobie małą paczuszkę korzennych pierniczków i wróciłam do głównej wartowni. Weszłam do holu i od razu usłyszałam krzyk napakowanego faceta.

ostatnia wieczerza | chishiya, alice in borderland.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz