#04 Rodzina, rozterka

96 12 5
                                    

Izune opuścił szkołę. Jego dom znajdował się na obrzeżach tej samej miejscowości. Mógł chodzić tam na piechotę i dość często to robił. Lubił spacery, szczególnie w swojej okolicy.
Przeprowadził się tu dopiero rok temu.
Mimo to wszystko wokół wydawało się znajome. Zbyt znajome. Budynki, drzewa, ogrodzenia i sąsiedzi; chłopak czuł, że już to kiedyś widział, jeszcze zanim pojawił się w miasteczku.
Po niedługim marszu, któremu towarzyszyło rozmyślanie na temat przeszłości, był już na miejscu. Stanął przed drzwiami swojego domu i zapukał.
Przywitał go ciepły głos jego matki - Marthy Maddons:

- Witaj, Izune!

- Dzień dobry, pani Martho - wymamrotał.

- Jak było w szkole?

- W porządku. - W pośpiechu wspinał się po schodach, by jak najszybciej zamknąć się w swoim pokoju na piętrze.

- Możesz chwilkę zaczekać? - niepewnie zawołała w stronę chłopca.

Izune zatrzymał się i niechętnie spojrzał na Marthę. Kobieta weszła na pierwszy stopień i westchnęła. Jej ciepły uśmiech stał się zbyt ciężki, by nadal go nosić.

- Gdybyś... - zaczęła mówić. - Gdybyś kiedyś czuł się źle... - Martha potrząsnęła głową i znów się uśmiechnęła. - Gdy będziesz potrzebował czyjegoś wsparcia, proszę, odezwij się do mnie - ciężko jej się mówiło, jakby cały czas ktoś ściskał ją za gardło. Mimo to patrzyła na Izune czułym wzrokiem.

Chłopak odparł tylko:
- Jasne.

Po czym odwrócił się i odszedł, pozostawiając Marthę samą na schodach.
Po chwili udała się do salonu. Usiadła na kanapie i zatopiła głowę w podpierających ją dłoniach. Na stoliku przed nią stała ramka ze zdjęciem. Przedstawiało Marthę wraz z mężczyzną u jej boku, który trzymał małego, śmiejącego się chłopca na swoich barkach. Wszyscy wyglądali na szczęśliwych. Owy chłopiec miał brązowe włosy i oczy, tak jak Martha. To nie był Izune. Nie był nawet trochę podobny. Nie mógł nim być.
On był tylko zamiennikiem.
Martha i on w ogóle siebie nie przypominali. Mieli inny charakter, inne pochodzenie, a nawet inne nazwisko.

- Czy robię coś źle? - wyszeptała do samej siebie.

Spotkali się około rok temu.
Kobieta desperacko szukała kogoś, kto wypełniłby pustkę w jej zranionym sercu.
Postanowiła odwiedzić dom dziecka. Tam rozmawiała z wieloma dziećmi. Jedna rozmowa miała dla niej szczególne znaczenie.
Rozmowa z chłopcem o imieniu Izune.
Marta wciąż pamiętała słowa, których użył, by się opisać.

- Problematyczny - tak odpowiedział na pytanie „jaki jesteś"? Potem siedział w milczeniu.

- Dlaczego tak uważasz? - spytała zakłopotana Martha. Jej spocone dłonie powoli ześlizgiwały się ze skórzanych rączek torebki, która spoczywała na jej kolanach.

- Tak po prostu jest. Inaczej znowu by mnie tu nie było. - Skrzyżował ramiona za głową. Próbował wyglądać na wyluzowanego. Jednakże, na jego twarzy widniało lekkie przygnębienie.

- Znowu...? - Nim chłopiec mógł odpowiedzieć, do kobiety podeszła jedna z opiekunek i wyszeptała coś do jej ucha.

Wyjaśniła, że Izune był już w dwóch rodzinach zastępczych przez jakiś czas, lecz żadna nie umiała się nim zająć. Martha była zdziwiona. Widziała wcześniej jak chłopak bawił się z młodszymi dziećmi. Zdawał się przyjazny i otwarty. Nie wyglądał na nieznośnego łobuza.
Ta sytuacja ją zaintrygowała. Od tamtej chwili postanowiła drążyć głębiej i głębiej.
Chciała dyskretnie spytać dlaczego Izune ciągle był oddawany z powrotem. Chłopiec jednak ją usłyszał.

[BETA] Pomiędzylądzie: Normalność To Pojęcie WzględneOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz