#08 Witaj z powrotem

52 5 4
                                    

Izune wrócił do domu. Było już późno. Tym razem użył zapasowych kluczy, by wejść do środka. Lecz choć próbował przejść niezauważony, Martha już stała w korytarzu. Patrzyła na niego z mieszanką złości i zmartwienia na twarzy.

– Czy wiesz, która jest godzina? – westchnęła.

– Tak, wiem! – Dziesięć minut przed dwudziestą. – Przepraszam. Naprawdę głupio wyszło. Czas strasznie szybko zleciał i...

– Co ty tak właściwie robiłeś? Szkoła skończyła się jakieś pięć godzin temu. – Kobieta przymknęła oczy i wzięła głęboki wdech. – Znów spotkałeś się z tymi chłopakami?

– Nie! Nie z nimi. Spokojnie – tłumaczył, odkładając buty i kurtkę. – To się więcej nie powtórzy, naprawdę. Obiecuję! – Poczuł, że powietrze stało się gęstsze. Unosiło się w nim coś przygnębiającego. Oczy Marthy były wypełnione żalem. Izune bał się na nią spojrzeć. Wstydził się tego, jak traktował ją przez ostatnie kilka dni. – Jesteś mną zawiedziona? – gdy wypowiadał te słowa, jego głos się lekko załamywał. Podniósł głowę, ukazując swoją smutną minę. – Nie dziwię się... Przepraszam.

– Wcale nie jestem zawiedziona. – Była. – Po prostu... – Złapała się za głowę i odwróciła plecami do chłopca. – Może nie jestem jednak tak dobrą matką – wyszeptała.

– Nieprawda! – natychmiast zaprotestował. Był zdziwiony jej słowami. – To ja jestem złym sy...

– Izune – przerwała mu. – Możesz już iść do swojego pokoju – powiedziała przyjaznym tonem i odeszła w stronę kuchni.

– Ale...

Chłopak został sam na korytarzu. Niechętnie wszedł po schodach i zamknął się u siebie. Z grymasem złości na twarzy rzucił plecak pod biurko. Już miał paść na łóżko, jak zwykle to robił, ale nagle ujrzał coś na pościeli.

Rozpinana bluza. Świerzo wyprana i schludnie poskładana w kostkę. Izune podniósł ją i trzymał przed sobą w obu rękach. Ścisnął ją jeszcze mocniej, gdy zobaczył zaszytą dziurę na ramieniu. Bez chwili namysłu ściągnął z siebie sweter i założył swoją ulubioną bluzę. W niej czuł się lepiej. Poczuł się znów sobą. Ślady nici były mocno widoczne, ale to nie miało dla niego znaczenia.
Nawet się nie przebrał. Wszedł na łóżko, schował głowę w poduszkach i zasnął.

...

Wczesnym rankiem przed szkołą, nad ziemią unosiła się mgła. Było jeszcze za wcześnie, by uczniowie zaczęli się schodzić, lecz nagle ktoś przeszedł przez bramę. Nastolatek trzymający ręce w kieszeniach zatrzymał się na środku placu. Rozejrzał się wokoło. Silny wiatr wdzięcznie powiewał jego długimi, falistymi włosami o białym kolorze.

– Ach, jak miło wrócić do domu! – powiedział. Z uśmiechem wdychał świeże powietrze. Po chwili zebrał swoje rozwiane loki i spiął je w kucyk. Poprawił grzywkę, odsłaniając duże, dziecięce oczy o jasnym, miętowym zabarwieniu oraz piegowaty nos. – Jesteś tu? Czy może jednak byłem pierwszy? Może moja wiadomość nie dotarła...

Za nim nagle pojawiła się Śnieżna Wiedźma. Zakradła się od tyłu i szturchnęła go w ramię.
– Spokojnie. Dostałam twój list.

– Remi! – zawołał radośnie wysokim głosem. – Tak się cieszę, że cię znów widzę! – roześmiany chłopak objął ją mocno. Po długim uścisku odsunął się i przyjrzał dziewczynie. – Wyglądasz teraz dużo lepiej.

– Ubieram się tak samo – zaśmiała się.

– Miałem na myśli z twarzy. Wydajesz się szczęśliwsza.

[BETA] Pomiędzylądzie: Normalność To Pojęcie WzględneOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz