#20 Dom

26 6 2
                                    

– Jak to twoja mama zaprasza mnie na obiad w piątek...? – Skołowana Daremo mrugnęła kilka razy, co niestety nie pomogło jej w przetrawieniu tej wiadomości.

– No bo... – Chłopak zaczerwienił się ze wstydu i spojrzał w bok. – Na obiadokolację – poprawił, jakby to cokolwiek zmieniało.

Gdy poprzedniego dnia białowłosa odprowadziła Izune przed próg, nie umknęła uwadze czujnej Marthy.

– Och? A kim jest ta dziewczyna? Twoja koleżanka? Myślałam, że poszedłeś na osiemnastkę tylko z chłopakami... Ach, wybacz. Poznałeś ją pewnie na imprezie.

– Nie! Znaczy... Ja...

– Nie stresuj się tak! Nie chciałam być wścibska... Ale powiesz mi jak ma na imię?

– To koleżanka z klasy. Daremo.

– Och? Rzadko się teraz słyszy o kimś z takim imieniem. – Martha uśmiechnęła się ciepło. Usiadła na kanapie i poprosiła Izune, by się do niej przysiadł. – Jaka jest? – spytała. Jej łagodny głos wypełnił się ciekawością.

– Jest... Nieprzewidywalna.

Kobieta zaśmiała się.
– Czyli żywiołowa tak jak ty?

– Można tak powiedzieć. Jest dziwna...

– Każdy jest troszkę dziwny.

– Ona trochę bardziej. Ale jest bardzo mądra, czasem zdarza się, że potrafi być sympatyczna i lubi bawić się z dziećmi. Choć często ma szalone pomysły, przez które dostaję zawału to... Nigdy się z nią nie nudzę. I dużo się od niej nauczyłem. – Kąciki jego ust lekko poruszyły się w górę.

– Brzmi jak bardzo fajna osoba. Może... Zaproś ją do nas!

– Co?

– Na obiad. Albo kolację... Tak jak będzie jej wygodniej.

– Ale!

– Chciałabym móc ją poznać. – Martha położyła rękę na jego ramieniu. Napiła się herbaty ze swojej ulubionej filiżanki, po czym podała chłopcu kubek, w którym wcześniej zrobiła dla niego kakao.

Izune odłożył go na swoje kolana. Objął obiema dłońmi i wpatrywał się w smugę pary, która się z niego wydobywała.

– Nie wiem, czy będzie chciała. Może być zajęta. Nie chcę jej zawracać głowy.

– Och, rozumiem. Ale... Mógłbyś chociaż spytać?

...

– Więc wybacz, że stawiam cię w niewygodnej sytuacji, ale po prostu Martha bardzo nalegała dziś rano i...

– Nie ma sprawy. Na którą?

– Hm? W sensie? – Popatrzył na nią ze zdziwieniem. – Ty się zgadzasz?!

– Znaczy... Zaskoczyła mnie ta propozycja, bo z reguły starsi ludzie nie przepadają za białowłosymi, ale mówiłeś, że Martha jest bardzo miła. Skoro mam okazję ją poznać i zjeść darmowe jedzenie to wybacz, ale nie umiem odmówić. – Uśmiechnęła się głupkowato.

– Cóż... W takim razie – Rozejrzał się dookoła, jakby szukał odpowiedzi w starych regałach, lub zjawach grających w kości. – pasuje ci 18:00?

– Postaram się nie spóźnić.

– Świetnie.

Spóźniła się.

Piątek, 18:21
Po kilku męczących godzinach przygotowań, Izune i Martha siedzieli przy stole w niezręcznej ciszy od ostatnich dwudziestu minut.

I nagle rozległ się dzwonek.

[BETA] Pomiędzylądzie: Normalność To Pojęcie WzględneOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz