#14 Marzenia

35 7 1
                                    

Kolejny dzień zaczął się jednak iście paskudnie.

Rano Izune otworzył oczy zmęczony i sfrustrowany. Denerwujący dźwięk budzika rozbrzmiewał w jego głowie jak skrzeczący ptak. Bez otwierania oczu chłopak wyciągnął telefon spod poduszki i leniwie stuknął palcem o ekran, by pozbyć się natrętnego hałasu.
Leżąc na wznak, ospale podniósł powieki. Wpatrywał się w sufit, mamrocząc coś do siebie. Choć dopiero wybudził się ze snu, czuł się wyczerpany, pozbawiony jakiejkolwiek energii. Ledwo wygrzebał się spod kołdry.

Ziewając na każdym stopniu, zszedł schodami do kuchni. Martha zaczynała pracę wcześnie rano, więc Izune zawsze robił sobie sam śniadanie.
Kiedy stał przed otwartą lodówką, coraz głośniej burczało mu w brzuchu. Nie miał zbyt dużo czasu, dlatego postawił na coś prostego. Włączył gaz, położył patelnię na kuchence i rozbił na niej jajko.
Izune umiał dobrze gotować, ale nie zawsze tak było. Mozolną drogą prób i błędów uczył się, jak samemu przyrządzać potrawy, zaczynając od najłatwiejszych przepisów. Lubił bawić się w kucharza. Było to poniekąd jego hobby, o którym nikt prócz Marthy nie miał bladego pojęcia.

Po zjedzeniu śniadania chłopak wyszedł z domu tylko po to, by przekonać się, że na zewnątrz szalała ulewa. Nie miał ze sobą parasolki, czy przeciwdeszczowej kurtki. Był zmuszony biec na przystanek, jeśli chciał uniknąć całkowitego przemoczenia.
Nie lubił deszczu. Nienawidził go. Gdyby tylko mógł, wybrałby opcję żyć w świecie, w którym zawsze świeci słońce.
...

Mimo złych warunków pogodowych i lekkiego opóźnienia autobusu, dotarł do szkoły na czas.
Daremo raczyła przyjść dopiero na ostatnią lekcję, a Kamino nie zjawił się w ogóle, co akurat ucieszyło Izune.
Zajęcia minęły mu tak jak zwykle - normalnie. Zbyt normalnie.
Doskonale wiedział jak to zmienić.

Wraz z ostatnim dzwonkiem zabrał klucz z szafki i chciał pójść prosto na poddasze. Po drodze zatrzymał go jednak Daichi.

- Ej, a ty gdzie się tak śpieszysz?

- Nigdzie. Co chcesz?

- Z chłopakami wychodzimy dziś nad jezioro. Idziesz z nami?

- Wiesz co... - Izune zaczął się zastanawiać. - Dziś nie mogę.

- Ty? Ty nie możesz? Od kiedy masz inne zajęcia?

- Od kiedy ktoś w końcu zaczął doceniać moje towarzystwo - burknął.

- Nie mów mi, że idziesz to tej Wiedźmy?!

- Nie jest wiedźmą, tylko moją przyjaciółką.

- Ty już w ogóle przestałeś myśleć logiczne.

- Weź się odwal. Mam lepsze rzeczy do roboty. Żegnam.

Poirytowany chłopak odszedł w stronę strychu, gniewnie stąpając po stopniach. Uspokoił się dopiero, gdy wszedł do środka.

Regałowe anisze czaiły się na buty, odwrócone ryby pływały pod sufitem, a zjawy zajmowały się najróżniejszymi zabawami. W pomieszaniu panowała jednak absolutna cisza. Dzieci bawiły się i grały, lecz przy tym nie wydawały żadnych dźwięków.
Gdy chłopak chciał się przywitać i zapytać, o co chodzi, natychmiast został uciszony przez gromadkę zjaw z palcami na ustach. Był lekko zmieszany, ale dostosował się do reszty.

Na samym końcu strychu, udało mu się znaleźć Venema. Podniósł rękę i otworzył usta, chcąc powiedzieć zwykłe ,,cześć!", lecz wtedy zaalarmowany chłopak naskoczył na niego i zakrył usta rękami.
Białowłosy westchnął ze zmartwionym uśmiechem. Wskazał na coś znajdującego się za nim i odsunął się na bok, odsłaniając chłopakowi widok.

[BETA] Pomiędzylądzie: Normalność To Pojęcie WzględneOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz